-

-

14 marca 2014

Rozdział XXXVII

Przepraszam za tak długie przerwy, ale szkoła daje mi w kość.. Wiecznie mam jakieś sprawdziany, egzaminy i inne takie, a doba ma niestety tylko 24h. 

Jedyna dobra wiadomość dla mnie jest taka, że na próbnych egzaminach z języka angielskiego uzyskałam dobre wyniki! (z podstawowego 36/40, a z rozszerzonego 32/40) Muszę przyznać, że angielskiego się strasznie bałam i dalej boję, bo egzaminy nadal przede mną, ale będzie co ma być..

A ja się rozpisałam o sobie i pewnie nikt tego nie czyta :D Kończę przynudzać! 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!






"Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają jak latać."



Następne kilka dni zleciało bardzo szybko. Rano wstawałam i biegałam, potem brałam prysznic, jadłam śniadanie i leciałam do mamy, by zdążyć przed treningiem. Po południu znów byłam u mamy, a potem chodziłam na wieczorne treningi, czy raczej wieczorne spotkania z psychologiem, którym motywuje nas do działania i pomaga radzić sobie z presją. Nie powiem.. Te zajęcia są całkiem fajne i przydatne. Może i umiem sobie radzić z gniewem na boisku, ale co jeśli będziemy sromotnie przegrywać i wtedy jakaś dziewczyna wpadnie na pomysł, by mnie lekko zdenerwować? Wtedy nie patrzyłabym na nic, tylko przeszła pod siatką i obiła jej buźkę. Teraz myślę, że umiałabym się opanować.

Niestety. Choć w Bielsku miałam wszystko pod ręką, brakowało mi chłopaków. Tęskniłam za nimi, odkąd wyjechali do Jastrzębia. Dzwoniłam do nich przynajmniej raz dziennie, ale to nie to samo, co móc przytulić, zobaczyć.. Tak więc, kiedy stan mamy się ustabilizował, ja wróciłam do siatkarzy. Wcześniej dokładnie uzgodniłam z trenerem, że na wieczornych spotkaniach będę co drugi dzień. Mimo wszystko nie chciałam ich opuszczać, popołudnie zawsze mogłam spędzić z Kaliną, z tatą czy u mamy w szpitalu.

Kiedy Zbyszek mnie zobaczył, oczy o mało co nie wyszły mu z orbit. Fakt, nie powiedziałam im, że przyjeżdżam, ale chciałam im zrobić niespodziankę. Przez chwilę stał zdumiony, a potem mnie przytulił tak mocno, że powietrze uszło mi z płuc.

- Zbyszek, wariacie! Puszczaj! Brakuje mi tlenu. - zaśmiałam się.

- Zostajesz? - zapytał mnie, kiedy już znalazłam się na ziemi, a on dostrzegł moja walizkę.

- Jeśli nie macie nic przeciwko. - nie wiedziałam, czy dalej mnie tu chcą.

- Ja nie mam! - krzyknął i wciągnął mnie do środka. - A zdanie Miśka i tak się nie liczy. - powiedział.

Zaśmiałam się. Naprawdę mi ich cholernie brakowało.

- A właśnie. Gdzie on jest? - zapytałam z chytrym uśmieszkiem na twarzy.

- Kręci się po pokoju. Chyba.

Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i cichutko na paluszkach podeszłam pod odpowiednie drzwi. Potem z całej siły nacisnęłam na klamkę i z impetem otworzyłam drzwi.

- Cześć Misiaczku! - wrzasnęłam, a siedzący na łóżku Michał podskoczył na metr do góry.

- Matkoboskajastrzębskozdrojska! - wrzasnął.

- Wystarczy Aśka. - wyszczerzyłam się.

Chwile później drugi raz dzisiejszego dnia tonęłam w niedźwiedzim uścisku siatkarza.

- Tak, tak to ja. Ale puść mnie w tej chwili, jeśli chcesz, żebym przeżyła! - podziałało.

- Jesteś sama? - zapytał jakoś dziwnie. Czy to mogła być nieśmiałość?

- Nie. Zgarnęłam Wojtaszka po drodze. - zażartowałam. - Ale wiesz. Zawsze mogę Ci dać jej numer. - powiedziałam wesoło.

Michał się zarumienił! Myślałam, że padnę trupem, gdy to zobaczyłam.

- Ta jasne. - prychnął cicho.

- Gdzie masz telefon? - zapytałam. Chce to niech ma. Kalina zabije mnie później.

Wzięłam jego smatrfona i wpisałam dziewięć cyferek numeru dziewczyny i zapisałam jako Kalinka:*. Uśmiechnęłam się pod nosem i podałam mu telefon. Spojrzał na mnie z wysoko uniesionymi brwiami, a ja w odpowiedzi wzruszyłam ramionami. Czego się nie robi dla przyjaciół.

Rzuciłam walizkę do swojego pokoju i dołączyłam do Zbysia siedzącego nad kubkiem herbaty w kuchni. Usiadłam i szybko wystukałam sms’a do Kaliny.

Oczekuj wiadomości od Miśka. Kiedy już się zdobędzie na odwagę. Nie dziękuj. Też Cię kocham! :**

Po chwili przyszła odpowiedź.

Zabiję. Uduszę. Zakopię, a potem odkopię i jeszcze raz zabiję! Dziękuję:*

Lubię uszczęśliwiać ludzi. Są wtedy tacy mili.

- Z kim romansujesz? - zapytał Zbyszek.

- Z Kaliną. Właśnie jej przekazuję dobrą nowinę.

- Jaką dobrą nowinę. Święta dopiero za miesiąc.

- A taką, że.. - specjalnie zrobiłam przerwę, żeby go zdenerwować.

- Że..?

- Że Michał wyprosił u mnie jej numer. Tak strasznie błagał, że nie mogłam się nad nim dłużej pastwić. - powiedziałam jak najbardziej poważnie.

W tym czasie do kuchni wszedł Michał z jakimś dziwnym uśmiechem na twarzy.

- Wcale nie błagałem. Mam tak wielki urok osobisty, że nawet nie musiałem prosić. - zaśmiał się.

- A idź ty! Ja tu chcę wkręcić drogiego mojemu sercu braciszka, a ty mi tak brutalnie przerywasz. - Nie ma co. Aktorką też jestem niezłą.

Zaśmialiśmy się wszyscy, a potem chłopaki przeprowadzili szczegółowy wywiad. pytali o mamę, o tatę, o klub.. o wszystko. Ale miło było w końcu z nimi tak normalnie porozmawiać, pożartować, powkurzać..

- Dzisiaj wieczorem masz wolne, prawda? - zapytał Michał.

- No tak.- odpowiedziałam, zastanawiając się, co mu chodzi po głowie.

Popatrzyli na siebie ze Zbyszkiem i uśmiechnęli się chytrze do siebie.

- Chyba zaczynam się Was bać. - stwierdziłam.

- I chyba powinnaś. - powiedział Zbyszek.

- Zabieramy Cię na trening. Dzisiaj. Za chwilę. I bez wykrętów. - zakomunikował mi Misiek.

- Inaczej chłopaki nas zabiją. - dopowiedział Zbyszek.

- Czyżby się stęsknili za mną? - zapytałam łzawo i zamrugałam powiekami, jakbym się miała rozpłakać.

- Brakuje im tej wrednej blond pyskującej małpy. - wyszczerzył się Michał.

- I tak właśnie powinno być! - zawołałam, a potem ruszyłam do łazienki, by przygotować się do wyjścia. Związałam włosy w wysokiego koka i nałożyłam na twarz trochę pudru. Niby nie było mi to potrzebne, ale jestem kobietą. Lubię dobrze wyglądać.

Założyłam bardziej wygodne ubrania i czekałam na chłopaków, którzy jak zwykle się guzdrali. 

- Idziecie? - zawołałam zniecierpliwiona.

- Jeszcze chwila! - odkrzyknął Zbyszek.

- Gorzej niż z babami. - stwierdziłam.

- Mówiłaś coś? - pojawił się przy mnie Michał.

- Zastanawiałam się, czy znajdę gdzieś budkę z lodami. - wyszczerzyłam się do niego.

- Kobiety. - wymruczał pod nosem, a ja się zaśmiałam.

Chwile później dołączył do nas Zbyszek i w końcu ruszyliśmy na halę. Chłopaki poszli się przebrać, a ja przywitałam się z trenerem, który ucieszył się z mojego widoku i skryłam się na trybunach. Lorenzo miał się zachowywać, jakby mnie nie wiedział. Chciałam zrobić chłopakom niespodziankę. Za nimi też się stęskniłam. Dawno razem nie graliśmy, a oni stanowią część osób, dzięki którym się nie poddałam wcześniej. Bez nich pewnie nie byłabym teraz tym, kim jestem.

Usiadłam w najdalszym rzędzie trybun, skąd nie mogli mnie widzieć. Zauważyłam uśmiechy Michała i Zbyszka, ale reszta niczego nie zauważyła. Moje serce pękało gdy patrzyłam na ich zbolałe miny. Chłopaki chyba zdążyli się pochwalić, że wróciłam. A tu zero nie ma mnie. Myślą, że ich zostawiłam. Zapomniałam.



1 komentarz:

  1. Osz kurde, no to z próbnych z angielskiego poszło Ci lepiej niż mi! ;)))
    Dobrze, że Aśka spotkała się po tak długim czasie z chłopakami! Widać, że się za sobą bardzo stęsknili.
    Ooo... Michał ma numer do Kaliny, mmm. Czyżby coś się szykowało, hę? XD Wiesz, że czekam na jakiś romansik miedzy nimi od jakiegoś czasu XD
    Także czekam na noweee!:** Mam nadzieję, że znajdziesz choć trochę czasu między szkołą.

    OdpowiedzUsuń