-

-

2 marca 2014

Rozdział XXXVI


Właśnie przed chwilą zakończył się konkurs indywidualny skoczków narciarskich, w którym pierwsze miejsce zajął Kamil Stoch! Ten chłopak naprawdę jest złoty! ;) Gratuluję mu z całego serca - ja zapalony kibic wielodyscyplinowy! :DD

Gratuluję również Jastrzębskiemu, mojemu ukochanemu klubowi, który po fazie zasadniczej zajmuje 3 miejsce w tabeli! Jestem za nimi całym serduchem i wierzę, że w tym sezonie mogą się wspiąć naprawdę wysoko i w +L i w LM. Wierzę w to mocno!

Same gratulacje dzisiaj, no ale cóż począć, kiedy w moim życiu nic ciekawego się nie dzieje?? :D

A! I trzymam kciuki z SKRĘ, bo mają dzisiaj ważny mecz z Gubernią! Powodzenia chłopaki!
:DDD



"Nadzieja bierze mnie w ramiona i trzyma w swoich objęciach, ociera mi łzy i mówi, że dziś, jutro, za dwa dni wszystko będzie dobrze, a ja jestem na tyle szalona, że w to wierzę."




Siedziałam przy łóżku mamy i opowiadałam jej o całym dzisiejszym i wczorajszym dniu. Często się śmiałam, o co jeszcze kilka dni temu się nie podejrzewałam. Prowadząc tą jednostronną rozmowę, nie czułam się skrępowana. Było tak jakby ona po prostu słuchała, co ja mam do powiedzenia. A ja czułam ulgę, gdy wszystko z siebie wyrzuciłam. Czułam się silniejsza i chciałam jej przekazać część tej mocy, by obudziła się i walczyła z chorobą. Wiedziałam, że następne dni będą kluczowe. Wyniki mamy już się polepszyły, dzięki interwencji Klaudii i powinna się za niedługo obudzić.

Kiedy już się wygadałam, zajęłam się kwiatami, które stały na stoliku obok łóżka. Zmieniłam im wodę i z powrotem postawiłam na miejscu. Otworzyłam na chwilkę okno, by wpuścić do sali trochę świeżego powietrza. Zostawiając mamę samą, wyszłam na korytarz w poszukiwaniu automatu, gdzie mogłabym kupić coś do picia. Zauważyłam idącego w moją stronę Zbyszka.

- Cześć. - przywitałam go uściskiem.

- Hej. Nie ma z tobą Michała? - zapytał zdziwiony.

- Był, ale znalazł sobie nowe zajęcie. - uśmiechnęłam się tajemniczo.

- Co? - zapytał ciekawie.

- Poznałam go z Kaliną. - wyszczerzyłam się. - Dobrze się dogadywali, więc zostawiłam ich samych.

- Ten to ma dobrze. - zaśmiał się Zbyszek.

Przerwał nam mój dzwoniący telefon. Popatrzyłam na wyświetlacz i parsknęłam śmiechem. Pokazałam telefon bratu. Wziął go ode mnie i szczerząc się, odebrał.

- No cześć, kochanie. - zawołał do telefonu zmienionym głosem.

- Eeee..

- Nawet przyjaciela nie pozna.. - westchnął zrezygnowany Zbyszek.

- Zibi, idioto, nie strasz mnie. Już myślałem, że stado fanek napadło na Aśkę. - odetchnął z ulgą. - Gdzie jesteście?

- W szpitalu.

- Będę za chwilę. - powiedział i rozłączył się.

Wyciągnęłam rękę po telefon i skierowałam się z powrotem do mamy. W ręce trzymałam wiśniowego tymbarka i co chwila z niego popijałam. Usiadłam na krześle przy jej łóżku i chwyciłam ją za rękę. Siedziałam tak i patrzyłam przed siebie. Myślałam o Michale i Kalinie. Co by było, gdyby ta dwójka była ze sobą? Ja bym się cieszyła, bo wiem, że moja przyjaciółka jest dobrą osóbką i nie skrzywdziłaby Miśka. Zbyszek zapewne wspierałby Michała i cieszył się, że sobie kogoś znalazł. Ta dwójka razem to byłaby mieszanka wybuchowa, ale daliby sobie radę.

- Co myślisz o Miśku i Kalinie razem? - zapytałam go prosto z mostu. Spojrzał na mnie wszechwiedzącym wzrokiem.

- Dogadaliby się. - spojrzał na mnie przenikliwie. - Czy mi się wydaje, że chcesz im w tym pomóc? - zapytał przebiegle.

- Nie. Ale jeśli będzie trzeba to nakopie im w odpowiednią część ciała. - uśmiechnęłam się szatańsko.

Michał pojawił się niedługo potem. Usiadł razem z nami w sali i w wsłuchiwał się, podobnie jak ja i Zbyszek, w pracę maszyn. Obecność siatkarzy wpływała na mnie kojąco. Nie myślałam o przyszłości. Cały czas miałam nadzieję i wiarę w to, że mama się obudzi i wyzdrowieje. Że nie da się pokonać chorobie. Że będzie walczyć. Po godzinie wspólnego siedzenia, siatkarze oznajmili, że muszą się już zbierać. Zbyszek powiedział, że jutro rano musi wracać do Jastrzębia, bo trener nie da mu więcej wolnego. Przytuliłam się do niego i podziękowałam mu, że był tutaj ze mną, gdy go potrzebowałam. Nie wiem, co by było dzisiaj, gdyby brat nie przemówił mi do rozumu. Gdyby mnie stąd nie wyrzucił. Pewnie w dalszym ciągu siedziałabym tu dzień i noc lub sama wylądowałabym w jednej ze szpitalnych sal. Obiecałam mu, że za niedługo wrócę do domu i zrobię przepyszną kolację. Uśmiechnął się tylko i wyszedł.

Odwróciłam się w kierunku mamy i chwyciłam ją za rękę.

- Kocham Cię mamuś. Nie zapominaj o tym. Walcz, bo dalej masz dla kogo. - przerwałam na chwilę i zapatrzyłam się w okno. - Zbyszek też Cię kocha. Nie umie tego jeszcze okazać, bo właściwie Cię nie zna, ale stara się, a to jest najważniejsze.

Pocałowałam ją w czoło i wyszłam z sali. Chciałam jeszcze znaleźć Klaudię i zapytać ją, jak długo jeszcze potrwa śpiączka mamy. Nie mogłam znieść jej widoku. Była taka blada i nieruchoma, że naprawdę się o nią bałam.

Znalazłam przyjaciółkę i wypytałam ją o wszystko. Według niej stan mojej matki powinien poprawić się w ciągu najbliższych dwudziestu czterech godzin, a jeśli tak się nie stanie zwiększą dawkę leków i będą ją próbowali sami wybudzić. Cały czas myślałam o tacie. Co się z nim stanie jeśli…? Nie, nie chciałam o tym myśleć, jednak to gdzieś tam we mnie siedziało i napawało niepokojem.

Kilkanaście minut później znów byłam u mamy, ale tym razem już spakowałam wszystkie swoje rzeczy i się z nią żegnałam. Dałam jej buziaka w czoło i jeszcze raz zapewniłam, że ją kocham. Byłam przy drzwiach, kiedy usłyszałam jak słabym głosem mówi:

- Ja ciebie też, Asiu.

Momentalnie znów znalazłam się  przy niej, a z oczu wypływały mi łzy.

- Mamo! - zawołałam szczęśliwa i przytuliłam się do niej lekko. Wciąż miałam w głowie obraz jej kruchej i bladej.

Popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się lekko. Z jej oczu również płynęły łzy. Chwilę tak stałam, ale przypomniałam sobie, że muszę zawołać Klaudię i wracać do domu. Nie chciałam zostawiać jej teraz samej, ale wiedziałam, że potrzebuje spokoju i odpoczynku. Zapewniłam ją, że jest w dobrych rękach i że odwiedzę ją jutro, a potem wyszłam z sali. Łzy w dalszym ciągu płynęły mi po twarzy, ale nie przejmowałam się tym, bo byłam zbyt zmęczona, by w inny sposób okazać swoje szczęście.

- Obudziła się. - poinformowałam lekarkę. - Zaopiekuj się nią. - poprosiłam i wyszłam ze szpitala.

Kiedy dotarłam do domu, od razu podeszłam do taty. Przytuliłam go i powiedziałam, że mama się obudziła. Od razu chciał do niej jechać, ale powstrzymałam go. Nie jest tam teraz potrzebny. Mama do sobie radę, jest silną kobietą. Zbyszek również się ucieszył. Przytulił mnie.

- Mówiłem, że wszytko będzie dobrze. - powiedział wesoło, a ja odpowiedziałam mu uśmiechem.

Chwilę później wzięłam się do roboty. Trzeba było przygotować kolację dla trzech facetów, z czego dwóch je więcej niż waży. Zrobiłam im tyle jajecznice, że dla mnie starczyłoby na kolejne dwa miesiące. Zanim wszystko przygotowałam oni już pałętali się po kuchni, mówiąc, że zwabił ich niebiański zapach. Roześmiałam się i postawiłam jedzenie na stole. Rzucili się na nie, jakby nie jedli od roku, ale nie przeszkadzało mi to. Sobie zrobiłam płatki zbożowe z jogurtem i siedząc na meblach kuchennych, śmiałam się z nich. Zachowywali się gorzej niż przedszkolaki. Co chwila słychać było “oddawaj to moje!” albo “zrobiłeś to specjalnie!”.

Cieszyłam się, że ich mam. Bez nich moje życie byłoby nudne i spokojne, a tak? Niczego mi nie brakuje. Jestem szczęśliwa. Mam wspaniałych przyjaciół. Gram w siatkówkę. Naprawdę nic więcej mi nie jest potrzebne.



4 komentarze:

  1. Ojeej, jak pięknie to opisałaś na początku ♥ Nie dziwię się Asi, że taka rozmowa wcale jej nie krępuje. Wręcz przeciwnie, tak jak powiedziała - daje jej ulgę, bo może wygdać się komuś i to komuś tak ważnemu jak matka. I na pewno mama ją słyszała i to między innymi pomogło jej dojść do siebie. Tak apropo, wspaniale, że się wybudziła! *-* Tak długo czekałam na to i mam wrażenie, że teraz cieszę się z tego razem z Asią i jej tatą. Nie wyobrażam sobie, co musi teraz przeżywać. Po tak długim okresie niepewności, po tylu staraniach, strachu i cierpieniu - w końcu może cieszyć się "powrotem" matki. Własnej matki, jedynej, najwspanialszej osoby pod słońcem, której przecież tak potrzebuje.
    No i poza tym...cud, miód i orzeszki, hihi :3 To, co powiedziała na końcu - tego jej cholernie zazdroszczę! ;o I gry w siatkówkę w szczególności, i także posiadania przy sobie takich facetów ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo cieszę się, że mama Aśki się wreszcie wybudziła!!! Oby teraz było już wszystko dobrze i to w całym jej życiu :-) Ach, no i Kalina i Michał... Znasz moje zdanie, prawda? TRZY RAZY NA TAK!<3 A może i Asia by sobie kogoś znalazła, hmm?

    Przepraszam, że tak krótko, ale od dziś znów szkoła po feriach i ledwo żyję... ;c

    OdpowiedzUsuń
  3. Ajj cudowny rozdział *.*
    Super, ze mama Asi w końcu wybudziła się. Licze na to, ze teraz będzie już tylko lepiej.^^
    Michał i Kalina? hmm Powiem Ci tak, myślałam, że Michał będzie z Asią, a tu takie zdziwienie moje.
    I teraz pojawia się moje pytanie, z kim będzie Asia? I kiedy kolejny rozdział ( ugh to dwa pytania) :C
    Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Buźka ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. zapraszam http://strefa-id.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń