-

-

24 marca 2014

Rozdział XXXVIII

Hej hej!!
Wiem, że robię coraz dłuższe przerwy między rozdziałami, ale to wynika tylko i wyłącznie z natężenia obowiązków. J
Dziękuję tym bloggerkom, które komentują każdy rozdział. To dla mnie naprawdę wiele znaczy, motywuje do dalszej pracy i sprawia, że mam naprawdę wielkiego banana na twarzy. Dziękuję! :*

I jeszcze jedno.
JASTRZĘBIE MA 3 MIEJSCE WLIDZE MISTRZÓW!!!!!
W dalszym ciągu jeszcze nie ochłonęłam, ale tak się po prostu nie da. Kiedy Twoja ulubiona drużyna, której kibicujesz zawsze i wszędzie, wygrywa mecz z Zenitem Kazań, to jest to powód do dumy.. :DD





"Są osoby, których sam widok sprawia, że masz wielki uśmiech na twarzy."


- Nie dam rady dłużej, no.. - powiedziałam sama do siebie.

Wyszłam z ukrycia i powoli zmierzałam w dół, co chwila się chowając, żeby mnie czasem nie zauważyli. Będąc na samym dole stanęłam obok trenera i bez słowa im się przyglądałam. Czekałam aż sami mnie zlokalizują i w ogóle dotrze do nich, że tu jestem. Damian podszedł do trenera. Chwilę z nim porozmawiał po angielsku, a potem obrócił się w moją stronę, rzucił krótkie “cześć Aśka” i odwrócił się z powrotem. Nagle gwałtownie się zatrzymał, wyprostował i spojrzał na mnie jeszcze raz, a jego twarz rozświetlił szeroki uśmiech.

- Aśka! - krzyknął i zaraz do mnie podbiegł.

Chwycił mnie i zaczął się kręcić wokół własnej osi. Zaczęłam się śmiać tak, jak reszta zespołu, która momentalnie była przy nas. Damian kręcił się i kręcił, aż jemu samemu się zakręciło w głowie i wywaliliśmy się na boisko. Cały czas się śmiejąc zepchnęłam go z siebie i usiadłam na parkiecie. Wyszczerzył się do mnie, ale cały czas leżał. Minie trochę czasu zanim przestanie widzieć podwójnie. Uśmiechnęłam się do reszty i przywitałam z każdym siatkarzem. Podnosili mnie, przytulali i nie wiadomo co jeszcze. Zachowywaliśmy się jak dzieci, ale skoro jesteśmy jedną wielką rodziną to wolno nam.

Śmialiśmy się i wygłupialiśmy do czasu, aż trener nie miał nas dość i zarządził mecz. Oczywiście każdy chciał, żebym grała w jego drużynie, ale musiałam ich rozczarować. Nie wzięłam żadnego stroju.

- To my Ci pożyczymy! - wrzasnął Damian.

Ale ja miałam lepszy pomysł.

- Nie. Ja będę sędziować! - wyszczerzyłam się do nich i spojrzałam prosząco na Lorenzo.

Pokręcił głową, ale dał mi gwizdek. Popędziłam na stanowisko sędziego, a chłopaki się podzielili na dwie grupy. Michał i Zbyszek grali przeciwko sobie. Będzie się działo.

Zagwizdałam i rozpoczął się mecz. Pierwsza serwowała Łasica z drużyny Michała. Odebrał Krzysiu Gierczyński i podał do rozgrywającego. Piłka na lewy atak, gdzie przygotowany już był Zibi i.. Blok!! Tak jest! Ręce Miśka kierują piłkę w boisko! Pierwszy punkt dla aniołków.

Pierwszą partię wygrały aniołki, gdzie Misiek świetnie grał blokiem. Sam zdobył dużo punktów w tym elemencie. Zbyszkowi coś nie szło w pierwszej partii, ale w drugiej już się rozegrał i poprowadził drużynę robaczków do zwycięstwa.

Oczywiście ja nie byłabym sobą, gdybym się z nich nie śmiała, więc po drugiej partii zmienił mnie Lorenzo i musiałam zadowolić się siedzeniem na ławce.

W przerwie ogłosiłam chłopakom, że która drużyna wygra ma u mnie buziaka w policzek, tak żeby ich zmotywować. Oczywiście wszyscy byli chętni, więc gra weszła na nowy, zażarty poziom. Ja jeszcze dolewałam oliwy do ognia ciągle zmieniając drużynę, której kibicowałam. Mecz zakończył się wynikiem 3:2 dla aniołków, po tym jak Michał zdobył ostatni blok kolejnym punktowym blokiem. Chłopaki ze zwycięskiej drużyny ustawili się w rządku i palcem wskazywali na swoje policzki. Zaśmiałam się, ale podeszłam do nich i każdemu zaserwowałam nagrodę główną. Miśkowi dodatkowo w drugi policzek, jak to powiedziałam, za bloki.

Chłopaki skończyli się rozciągać i pomaszerowali do szatni. Zostałam na boisku razem z Lorenzo.

- Masz dobry wpływ na Michała i Zbyszka. Ostatnio nie grali tak dobrze.

- Oni na mnie też trenerze. - uśmiechnęłam się w jego stronę. - Widać rozłąka nam nie służy.

- Właśnie. Jak tam mama? - spojrzałam na trenera jakby przyleciał z kosmosu. To on o tym wie?

- Nie patrz tak. Nie było Ciebie i Zbyszka zbyt długo, żeby się nie zainteresować.

- Już lepiej, dziękuję. - odpowiedziałam.

- Ale jednego nie rozumiem. Czemu Zbyszek też był tam potrzebny? - zapytał.

- Widzi pan, trenerze, to nie takie proste. Moja mama to też mama Zbyszka, ale on o tym nie wiedział, aż do niedawna.

- A ty wiedziałaś?

- Nie. Ja też nie wiedziałam. Mama nie wspomniała nigdy, że gdzieś tam w żyje mój brat albo siostra. - powiedziałam głosem, w którym przebijał się ból.

- Ale wybaczyłaś jej. - bardziej stwierdził niż zapytał.

- Tak. - odpowiedziałam twardo.

- Zuch dziewczyna. - odpowiedział i oddalił się.

Uśmiechnęłam się sama do siebie, a potem wyszłam na korytarz i czekałam siatkarzy. W głębi duszy cieszyłam się, że Lorenzo mnie o to zapytał. Mogłam to z siebie wyrzucić i to było mi potrzebne. Ten człowiek był niesamowity. Potrafił śmiać się razem z chłopakami, a po chwili patrzył na nich surowo i poganiał do ćwiczeń. Był dla nich nie tylko trenerem, ale również tak po trochu przyjacielem, któremu mogli się zwierzyć i szukać u niego porady. Nigdy nie odesłałby ich z kwitkiem. Oni szanowali jego, a n on szanował ich. Ta zasada sprawdzała się w stu procentach. Mi trener zastępował ojca, tutaj, w Jastrzębiu. Może nie tyle fizyczni, bo nie wyobrażam sobie, bym mogła się do niego przytulić, czy usiąść na kolanach, ale duchowo. Potrafi mnie wesprzeć, okazać swoje zdanie, pochwalić, czy zanegować. I to było dla mnie naprawdę coś nowego. Po raz kolejny spotykam życzliwe mi osoby, które chcą dla mnie jak najlepiej i które są gotowe mi pomóc. Chwilę zajęło mi zorientowanie się, że ktoś macha mi ręką przed twarzą. Udawałam zamyśloną, a potem szybkim ruchem ją złapałam i popatrzyłam w twarz właścicielowi. Damian wyglądał, jakby nie miał pojęcia jak ja to zrobiłam, a ja się tylko uśmiechałam. Zrobił płaczliwą minę i pociągnął dwa razy nosem.

- Nad czym tak myślisz, hę?

- Nie chcesz wiedzieć… - powiedziałam wesoło.

- Aśka.

- Co?

- Ty zboczuchu. - zaśmiał się i zaczął uciekać.

Puściłam się za nim sprintem, po drodze barwnie i szczegółowo opisując mu co z nim zrobię jak już go dorwę.

- Nie dorwiesz mnie! Jestem za szybki. - zaśmiał się.

- Radziłbym uważać. - wrzasnął gdzieś z tyłu Michał. - Ostatni raz jak się z nią ścigałem była prawie szybsza!

Zaśmiałam się, widząc jak Wojtaszkowi przez chwilę poplątały się nogi. Bidak pewnie myśli jak się otrzepać z tego gówna, w które wdepnął.

- Już nie żyjesz! - krzyknęłam i przyśpieszyłam jeszcze bardziej.

Dorwałam go w końcu i uśmiechnęłam się chytrze.

- Mam Cię, króliczku. - wyszczerzyłam się i nagle do głowy wpadł mi szatański pomysł. - Daruję Ci, ale nic za darmo.

Przedstawiłam mu swój warunek. Damian zbladł, ale nie mając wyjścia, zgodził się. Przybiłam sobie piątkę w duchu.

- Dorwałaś go?! - rozległ się krzyk Zbyszka.

Nie odpowiedziałam. Po prostu szłam dalej ramię w ramię z Damianem, który nie miał zbyt wesołej minki.

- Kiedyś się za to odwdzięczę. - wysyczał z udawanym gniewem.

- Pewnie, że tak. Jeśli tylko uda Ci się mnie dogonić. - zażartowałam i wybuchnęliśmy śmiechem.

Chłopaki zdziwili się niezmiernie, gdy podeszliśmy do nich śmiejąc się. Tym bardziej, że Damian był wstanie nienaruszonym.

- Dowiecie się później. - odpowiedziałam na ich nieme pytanie.



3 komentarze:

  1. Jaki sympatyczny rozdział :D W końcu jakiś pozytywny akcent i coś miłego się dzieje, a nie tylko szpitale, choroby, smutki, problemy, itp... Damian i Zbyszek mnie rozwalają! ♥ Oni są tacy wspaniali, haha, no i zabawni, of course. Dobrze, że dziewczyna ma kogoś takiego koło siebie - kogoś, kto potrafi ją wyciągnąć z największego dołka.
    No i ciekawa jestem niezmiernie, co będzie z Damiankiem po tym "warunku" Asi, haha :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hhaha.. aniołki, robaczki - cóż za oryginalnie nazwy drużyn!
    Ach, Lorenzo to taki naprawdę drugi ojciec dla Aśki, taki dobry duch i to nie tylko drużyny. Osobiście za nim nie przepadam, ale w twoim opowiadaniu jest zgoła inaczej :-)
    Jaki warunek postawiła dziewczyna Damianowi? - to mnie bardzo nurtuje i ciekawi jak nie wiem co! Znając życie - na pewno mi tego nie zdradzisz, więc muszę czekać na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. zapraszam, dawno Cię tu nie widziałam http://strefa-id.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń