-

-

21 czerwca 2014

Rozdział XLIV


Tym razem nie będę się usprawiedliwiać brakiem czasu. Po prostu miałam lekkiego doła i nie miałam ochoty ani czytać opowiadań, ani wstawiać nowych rozdziałów u siebie.. Taka mała załamka, ale teraz powinno już być dobrze :)





- Aśka! O której się zaczyna? – zawołał za mną Zbyszek, kiedy miałam już wychodzić.

- O 15! Będziecie? – zawołałam z niedowierzaniem.

- Tak! – odkrzyknął mi.

W dalszym ciągu zdziwiona wyszłam z mieszkania i szybko popędziłam do samochodu. Musiałam się pośpieszyć, by zdążyć na czas, bo inaczej nic po mnie nie zostanie. Miałam szczęście po swojej stronie i w rekordowym tempie dotarłam pod bielską halę. Wpadłam do szatni jakby się kurzyło, ale zdążyłam, więc byłam jak najbardziej zadowolona. Przebrałam się w klubowy strój i właśnie wiązałam buty, kiedy do szatni wpadł trener.

- Dziewczyny! Wiecie, że to bardzo ważny dla nas mecz, więc nie będę ukrywał, że dzisiaj walczymy tylko i wyłącznie o trzy punkty. Nie ma innej możliwości. Musimy sprężyć dupy i im pokazać, co to znaczy kobieca siatkówka! Damy radę?

- Damy radę! – odkrzyknęłyśmy wszystkie z uśmiechami na ustach.

- W pierwszej szóstce wyjdą: Marta, Sylwia, Danijela, Helena, Kalina, Heike no i Mariola na libero. Ćwiczycie w tym składzie od dłuższego czasu, więc powinno wszystko grać.

Oczywiście dla mnie to oznaczało dalsze siedzenie na ławce, ale przyzwyczaiłam się i nie zamierzam robić żadnych scen. Jeśli moja drużyna wygra pierwszym składem, będę się cieszyć razem z nimi, bo nie ma dzielenia na ja i reszta drużyny. Tworzymy razem jedną całość.

- Wychodzimy! – krzyknął trener i jeszcze przybił każdej z nas piątkę.

Kolejno wychodziłyśmy z szatni na boisko, gdzie zaczęłyśmy się rozgrzewać. Najpierw każda rozciągała osobne partie mięśni, a dopiero potem zaczęłyśmy ćwiczyć odbicia, przyjęcie, ataki. Byłyśmy skoncentrowane i dobrze wiedziałyśmy, że chcemy wygrać. Do tego dążymy. Będziemy grać z Chemikiem Police, a to bardzo wymagająca drużyna. Nie wystarczy po prostu grać. Musimy być od nich lepsze w każdym elemencie, jeśli marzą nam się trzy punkty.

Usłyszałyśmy gwizdek sędziego i ustawiłyśmy się przy trenerze, który chwilę później oddelegował szóstkę na boisko, gdzie zaczęła się gra. Stanęłam wraz z resztą rezerwowych w kwadracie i rozgrzewałyśmy się lekko na wypadek, gdyby jednak któraś z nas miała wejść na zmianę.

Patrzyłam jak dziewczyny dają z siebie wszystko i nie bez trudu wygrywają pierwszą partię. Na początku ciężko im było się przełamać, jednak potem grały koncertowo i z przyjemnością się oglądało długie wymiany i ciekawe zagrania zawodniczek. Kiedy dziewczyny schodziły na przerwy starałam się im podpowiadać jak mogą grać jeszcze lepiej. Wbrew pozorom nie było tego dużo. Ze swojego miejsca zauważyłam, że przy zagrywce 4 jedna z dziewczyn zawsze musi wyjść trochę do przodu, bo dziewczyna lubi zagrywać skrócone piłki. Albo, że atakująca atakuje przy samej antence i jeśli zostawią jej tylko prostą, na pewno przy okazji zahaczy o antenkę. Były to drobne rady, które jednak poprawiały te drobne niedociągnięcia.

Rozpoczął się drugi set, który już na starcie zapowiadał długą walkę. Dziewczyny grały punkt za punkt i żadna ze stron nie chciała odpuścić. Tak nie da się osiągnąć prowadzenia tym bardziej, że Heike zaczęła psuć swoje mocne zagrywki. Po trzeciej nieudanej próbie widziałam jak trener ze złością coś wykrzykuje do drugiego trenera. Przy stanie 21:22 dla nas na zagrywkę zmierzała właśnie Heike, ale trener zasygnalizował zmianę. Gestem ręki wskazał mi boisko, a ja ze zdziwieniem przyjęłam jego decyzję. Zrzuciłam z siebie bluzę i na szybko zrobiłam parę podskoków, a potem weszłam na parkiet.

Stanęłam w polu zagrywki i w skupieniu odbijałam piłkę, czekając na gwizdek sędziego, który rozległ się chwile później. Wypuściłam z płuc powietrze, podrzuciłam piłkę i robiąc trzy duże kroki, wyskoczyłam w górę i zamachnęłam się. Kierowałam piłkę pomiędzy libero, a przyjmującą i zdobyłam punkt! Strzeliłam asa! Publiczność na trybunach zaczęła klaskać i skandować moje imię, co dodało mi siły. Doskoczyłam do dziewczyn i z radością się uściskałyśmy. Potem ponownie wyszłam za pomarańczowe boisko i skupiłam się na piłce. Tym razem kierowałam piłkę do linii bocznej i po raz kolejny zdobyłam bezpośredni punkt, który jednak nie liczył się jako as, bo po drodze piłkę musnęła przyjmująca Chemika. Następna zagrywka była zdecydowanie słabsza i przeciwniczki przyjęły ją, jednak nie bez problemów. Odciągnęłam je lekko od siatki, a nasz blok ustawił się szczelnie i skutecznie, dzięki czemu zyskałyśmy trzeci punkt z kolei i wygrałyśmy seta. Radości nie było końca, ale czekała nas jeszcze jedna partia, od której wszystko zależy.

Nie zostałam na boisku. Trener pochwalił mnie za tą końcówkę, ale na początek trzeciego seta wystawił z powrotem Heike. Nie sprzeczałam się. Ubrałam swoją bluzę i stanęłam obok dziewczyn, które cieszyły się z mojej zmiany. Ja nadal byłam w szoku po pochwałach trenera, więc byłam lekko nieobecna. Z zaciśniętymi pięściami obserwowałam , co na boisku wyprawia Heike. Była moją koleżanką z zespołu, ale kiedy po raz kolejny popełniała błąd dotknięcia siatki czy atakowała w aut, moje nerwy puszczały. A trener na to pozwalał. Dopiero kiedy na drugą przerwę techniczną schodziły z paroma punktami straty, zdecydował się na zmianę. Po raz kolejny wychodziłam na parkiet, ale tym razem trener obciążył mnie zadaniem odwrócenia losów tego seta. Miałam zająć się czarną robotą po tym, jak moja zmienniczka narobiła strat. Nie mogłam jednak pozwolić sobie na zdenerwowanie, więc od chwili postawienia nogi na parkiecie, myślałam tylko o piłce, przyjęciu i atakach. Ciężko nam to szło, ale w końcu dogoniłyśmy nasze przeciwniczki. Było po 24, więc czekało nas granie na przewagi.

Weszłam w pole zagrywki i uderzyłam z całej siły po prostej. Nie celowałam specjalnie. Chciałam zachwiać ich przyjęciem i udało mi się to, ale za to im udało się skończyć akcję. Chwilę później to my się cieszyłyśmy po skutecznym ataku Heleny ze skrzydła. Na zagrywkę weszła Kalina i jeden kontakt wzrokowy wystarczył, by wiedzieć, co zagra. Zaserwowała flota, z którym przeciwniczki nie miały problemu, ale w między czasie ja i Kalina stanęłyśmy w obronie i podbiłyśmy ich atak. Tak oto wyszłyśmy na prowadzenie jednym punktem. Kalina ponownie stanęła w polu zagrywki, jednak tym razem posłała piekielnie mocną piłkę w słabiej radzącą sobie dzisiaj przyjmującą. Punkt bezpośrednio z zagrywki! Rzuciłyśmy się wszystkie na moją przyjaciółkę, bo ten punkt oznaczał, że zwyciężyłyśmy! Sięgnęłyśmy po te cholerne trzy punkty nie bez trudu, ale teraz możemy się cieszyć. MVP została właśnie Kalina, ale należało jej się za dzisiejszą bardzo dobrą grę. Uścisnęłyśmy się lekko i uśmiechnęłyśmy się do siebie, a potem wraz z resztą dziewczyn zaczęłyśmy pomeczowe rozciąganie. Uśmiech nie schodził nam z twarzy. Nawet trener wyglądał na szczęśliwego, co w jego wypadku zdarza się dość rzadko.

Przy szatni czekał na mnie Zbyszek i Michał. Szybko do niech podeszłam i oboje uścisnęłam. Pogratulowali mi dobrej gry i pojechali do domu, a ja wskoczyłam pod prysznic. Cieszyłam się, że chociaż trochę się dołożyłam do tej wygranej. Miałam w tym swój udział, więc zwycięstwo mnie jak najbardziej satysfakcjonowało. Po dokładnym prysznicu ubrałam się i wyszłam z szatni jako jedna z ostatnich. Pożegnałam się z dziewczynami i ruszyłam korytarzem ku wyjściu.

- Gratuluję meczu! – rozległ się czyjś głos.

Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam idącego w moją stronę Bartka. Nie widziałam go od dłuższego czasu i nie miałam z nim kontaktu, więc zdziwiłam się, widząc go.

- Dziękuję. – odpowiedziałam. – Można wiedzieć, co ty tutaj robisz? – zapytałam z ciekawością.

- Wróciłem na święta do domu. A że kuzynka wybierała się na mecz, zabrałem się z nią i nie żałuję. – mrugnął do mnie. – To był jeden z tych ciekawszych meczów, w których każdy wynik jest możliwy.

- Na szczęście skończyło się szybkim 3:0 dla nas. – zaśmiałam się. – W innym wypadku trener był gotowy nam głowy pourywać.

- Co powiesz na kawę? – zapytał z tajemniczym uśmiechem.

- Bardzo chętnie. – odpowiedziałam i wrzuciwszy torbę treningową do samochodu, ruszyłam razem z nim w kierunku kawiarni.


2 komentarze:

  1. Bardzo się ciesze, że Aśka dostała okazję by zagrać ;) Szkoda, że trener docenia ją tylko wtedy jak Heike nie idzie. Jestem bardzo ciekawa jak uda się kawa z Bartkiem ^-^ czekam na następny ;) Pozdrawiam ;*

    PS serdecznie zapraszam na 37 rozdział ;) http://po-prostu-kochaj-siatkowke.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. ahh, i znowu trzeba będzie czekać na następny rozdział :P
    bardzo, ale to bardzo lubię jak piszesz!

    OdpowiedzUsuń