Tym razem nie będę się usprawiedliwiać brakiem czasu. Po prostu miałam lekkiego doła i nie miałam ochoty ani czytać opowiadań, ani wstawiać nowych rozdziałów u siebie.. Taka mała załamka, ale teraz powinno już być dobrze :)
- Aśka! O której się zaczyna? –
zawołał za mną Zbyszek, kiedy miałam już wychodzić.
- O 15! Będziecie? – zawołałam z
niedowierzaniem.
- Tak! – odkrzyknął mi.
W dalszym ciągu zdziwiona wyszłam
z mieszkania i szybko popędziłam do samochodu. Musiałam się pośpieszyć, by
zdążyć na czas, bo inaczej nic po mnie nie zostanie. Miałam szczęście po swojej
stronie i w rekordowym tempie dotarłam pod bielską halę. Wpadłam do szatni
jakby się kurzyło, ale zdążyłam, więc byłam jak najbardziej zadowolona.
Przebrałam się w klubowy strój i właśnie wiązałam buty, kiedy do szatni wpadł
trener.
- Dziewczyny! Wiecie, że to
bardzo ważny dla nas mecz, więc nie będę ukrywał, że dzisiaj walczymy tylko i
wyłącznie o trzy punkty. Nie ma innej możliwości. Musimy sprężyć dupy i im
pokazać, co to znaczy kobieca siatkówka! Damy radę?
- Damy radę! – odkrzyknęłyśmy
wszystkie z uśmiechami na ustach.
- W pierwszej szóstce wyjdą:
Marta, Sylwia, Danijela, Helena, Kalina, Heike no i Mariola na libero.
Ćwiczycie w tym składzie od dłuższego czasu, więc powinno wszystko grać.
Oczywiście dla mnie to oznaczało
dalsze siedzenie na ławce, ale przyzwyczaiłam się i nie zamierzam robić żadnych
scen. Jeśli moja drużyna wygra pierwszym składem, będę się cieszyć razem z
nimi, bo nie ma dzielenia na ja i reszta drużyny. Tworzymy razem jedną całość.
- Wychodzimy! – krzyknął trener i
jeszcze przybił każdej z nas piątkę.
Kolejno wychodziłyśmy z szatni na
boisko, gdzie zaczęłyśmy się rozgrzewać. Najpierw każda rozciągała osobne
partie mięśni, a dopiero potem zaczęłyśmy ćwiczyć odbicia, przyjęcie, ataki.
Byłyśmy skoncentrowane i dobrze wiedziałyśmy, że chcemy wygrać. Do tego dążymy.
Będziemy grać z Chemikiem Police, a to bardzo wymagająca drużyna. Nie wystarczy
po prostu grać. Musimy być od nich lepsze w każdym elemencie, jeśli marzą nam
się trzy punkty.
Usłyszałyśmy gwizdek sędziego i
ustawiłyśmy się przy trenerze, który chwilę później oddelegował szóstkę na
boisko, gdzie zaczęła się gra. Stanęłam wraz z resztą rezerwowych w kwadracie i
rozgrzewałyśmy się lekko na wypadek, gdyby jednak któraś z nas miała wejść na
zmianę.
Patrzyłam jak dziewczyny dają z
siebie wszystko i nie bez trudu wygrywają pierwszą partię. Na początku ciężko
im było się przełamać, jednak potem grały koncertowo i z przyjemnością się
oglądało długie wymiany i ciekawe zagrania zawodniczek. Kiedy dziewczyny
schodziły na przerwy starałam się im podpowiadać jak mogą grać jeszcze lepiej.
Wbrew pozorom nie było tego dużo. Ze swojego miejsca zauważyłam, że przy
zagrywce 4 jedna z dziewczyn zawsze musi wyjść trochę do przodu, bo dziewczyna
lubi zagrywać skrócone piłki. Albo, że atakująca atakuje przy samej antence i
jeśli zostawią jej tylko prostą, na pewno przy okazji zahaczy o antenkę. Były
to drobne rady, które jednak poprawiały te drobne niedociągnięcia.
Rozpoczął się drugi set, który
już na starcie zapowiadał długą walkę. Dziewczyny grały punkt za punkt i żadna
ze stron nie chciała odpuścić. Tak nie da się osiągnąć prowadzenia tym
bardziej, że Heike zaczęła psuć swoje mocne zagrywki. Po trzeciej nieudanej
próbie widziałam jak trener ze złością coś wykrzykuje do drugiego trenera. Przy
stanie 21:22 dla nas na zagrywkę zmierzała właśnie Heike, ale trener
zasygnalizował zmianę. Gestem ręki wskazał mi boisko, a ja ze zdziwieniem
przyjęłam jego decyzję. Zrzuciłam z siebie bluzę i na szybko zrobiłam parę
podskoków, a potem weszłam na parkiet.
Stanęłam w polu zagrywki i w
skupieniu odbijałam piłkę, czekając na gwizdek sędziego, który rozległ się
chwile później. Wypuściłam z płuc powietrze, podrzuciłam piłkę i robiąc trzy
duże kroki, wyskoczyłam w górę i zamachnęłam się. Kierowałam piłkę pomiędzy
libero, a przyjmującą i zdobyłam punkt! Strzeliłam asa! Publiczność na
trybunach zaczęła klaskać i skandować moje imię, co dodało mi siły. Doskoczyłam
do dziewczyn i z radością się uściskałyśmy. Potem ponownie wyszłam za
pomarańczowe boisko i skupiłam się na piłce. Tym razem kierowałam piłkę do
linii bocznej i po raz kolejny zdobyłam bezpośredni punkt, który jednak nie
liczył się jako as, bo po drodze piłkę musnęła przyjmująca Chemika. Następna
zagrywka była zdecydowanie słabsza i przeciwniczki przyjęły ją, jednak nie bez
problemów. Odciągnęłam je lekko od siatki, a nasz blok ustawił się szczelnie i
skutecznie, dzięki czemu zyskałyśmy trzeci punkt z kolei i wygrałyśmy seta.
Radości nie było końca, ale czekała nas jeszcze jedna partia, od której
wszystko zależy.
Nie zostałam na boisku. Trener
pochwalił mnie za tą końcówkę, ale na początek trzeciego seta wystawił z
powrotem Heike. Nie sprzeczałam się. Ubrałam swoją bluzę i stanęłam obok
dziewczyn, które cieszyły się z mojej zmiany. Ja nadal byłam w szoku po
pochwałach trenera, więc byłam lekko nieobecna. Z zaciśniętymi pięściami
obserwowałam , co na boisku wyprawia Heike. Była moją koleżanką z zespołu, ale
kiedy po raz kolejny popełniała błąd dotknięcia siatki czy atakowała w aut,
moje nerwy puszczały. A trener na to pozwalał. Dopiero kiedy na drugą przerwę
techniczną schodziły z paroma punktami straty, zdecydował się na zmianę. Po raz
kolejny wychodziłam na parkiet, ale tym razem trener obciążył mnie zadaniem odwrócenia
losów tego seta. Miałam zająć się czarną robotą po tym, jak moja zmienniczka
narobiła strat. Nie mogłam jednak pozwolić sobie na zdenerwowanie, więc od
chwili postawienia nogi na parkiecie, myślałam tylko o piłce, przyjęciu i
atakach. Ciężko nam to szło, ale w końcu dogoniłyśmy nasze przeciwniczki. Było
po 24, więc czekało nas granie na przewagi.
Weszłam w pole zagrywki i
uderzyłam z całej siły po prostej. Nie celowałam specjalnie. Chciałam zachwiać
ich przyjęciem i udało mi się to, ale za to im udało się skończyć akcję. Chwilę
później to my się cieszyłyśmy po skutecznym ataku Heleny ze skrzydła. Na
zagrywkę weszła Kalina i jeden kontakt wzrokowy wystarczył, by wiedzieć, co
zagra. Zaserwowała flota, z którym przeciwniczki nie miały problemu, ale w
między czasie ja i Kalina stanęłyśmy w obronie i podbiłyśmy ich atak. Tak oto
wyszłyśmy na prowadzenie jednym punktem. Kalina ponownie stanęła w polu
zagrywki, jednak tym razem posłała piekielnie mocną piłkę w słabiej radzącą
sobie dzisiaj przyjmującą. Punkt bezpośrednio z zagrywki! Rzuciłyśmy się
wszystkie na moją przyjaciółkę, bo ten punkt oznaczał, że zwyciężyłyśmy!
Sięgnęłyśmy po te cholerne trzy punkty nie bez trudu, ale teraz możemy się
cieszyć. MVP została właśnie Kalina, ale należało jej się za dzisiejszą bardzo
dobrą grę. Uścisnęłyśmy się lekko i uśmiechnęłyśmy się do siebie, a potem wraz
z resztą dziewczyn zaczęłyśmy pomeczowe rozciąganie. Uśmiech nie schodził nam z
twarzy. Nawet trener wyglądał na szczęśliwego, co w jego wypadku zdarza się dość
rzadko.
Przy szatni czekał na mnie
Zbyszek i Michał. Szybko do niech podeszłam i oboje uścisnęłam. Pogratulowali
mi dobrej gry i pojechali do domu, a ja wskoczyłam pod prysznic. Cieszyłam się,
że chociaż trochę się dołożyłam do tej wygranej. Miałam w tym swój udział, więc
zwycięstwo mnie jak najbardziej satysfakcjonowało. Po dokładnym prysznicu
ubrałam się i wyszłam z szatni jako jedna z ostatnich. Pożegnałam się z
dziewczynami i ruszyłam korytarzem ku wyjściu.
- Gratuluję meczu! – rozległ się
czyjś głos.
Obejrzałam się za siebie i
zobaczyłam idącego w moją stronę Bartka. Nie widziałam go od dłuższego czasu i
nie miałam z nim kontaktu, więc zdziwiłam się, widząc go.
- Dziękuję. – odpowiedziałam. –
Można wiedzieć, co ty tutaj robisz? – zapytałam z ciekawością.
- Wróciłem na święta do domu. A
że kuzynka wybierała się na mecz, zabrałem się z nią i nie żałuję. – mrugnął do
mnie. – To był jeden z tych ciekawszych meczów, w których każdy wynik jest
możliwy.
- Na szczęście skończyło się
szybkim 3:0 dla nas. – zaśmiałam się. – W innym wypadku trener był gotowy nam
głowy pourywać.
- Co powiesz na kawę? – zapytał z
tajemniczym uśmiechem.
- Bardzo chętnie. –
odpowiedziałam i wrzuciwszy torbę treningową do samochodu, ruszyłam razem z nim
w kierunku kawiarni.
Bardzo się ciesze, że Aśka dostała okazję by zagrać ;) Szkoda, że trener docenia ją tylko wtedy jak Heike nie idzie. Jestem bardzo ciekawa jak uda się kawa z Bartkiem ^-^ czekam na następny ;) Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńPS serdecznie zapraszam na 37 rozdział ;) http://po-prostu-kochaj-siatkowke.blogspot.com/
ahh, i znowu trzeba będzie czekać na następny rozdział :P
OdpowiedzUsuńbardzo, ale to bardzo lubię jak piszesz!