-

-

27 maja 2014

Rozdział XLIII



Kursywą zaznaczona lekka retrospekcja. :)

Módlcie się za mnie, co bym nie straciła motywacji do dalszych ćwiczeń, bo jak Boga kocham efekty 'zapasów na zimę' dalej widać. ;) Trzeba by było się ich pozbyć,ale zawsze traciłam na to chęci po paru (no dobra, dwóch) dniach. Ale teraz mam nadzieję będzie inaczej. 

Głupia jestem xD Wiem.

Także jeśli ktoś wytrwał do tego momentu, to życzę miłej lektury! :**





- Wstawaj, Kalinko! Kochanie ty moje! – zawołałam zdecydowanie za głośno jak na jej zmodyfikowane przez kaca mordercę zmysły.

- Aśka, zabiję Cię.. – jęknęła, chwytając się za głowę.

- Nie zabijesz mnie. Za to Ciebie zabije trener, kiedy zauważy, że Cię na ma na treningu.

- Jest rano! Co ty pieprzysz o jakimś treningu!

- Kochanie, za dwadzieścia minut będzie pierwsza, więc jeśli chcesz przeżyć, radzę Ci się zbierać. – powiedziałam z uśmiechem i wyszłam z salonu, który tymczasowo służył Kalinie za sypialnie. Oczywiście większość nocy spędzała w pokoju Michała, ale oni oboje myślą, że ja nic nie wiem, a ja nie chcę się ujawniać. Będę miała ich czym szantażować w razie potrzeby.

Usiadłam na blacie w kuchni i obracając w dłoniach kubek z kawą, patrzyłam jak moja przyjaciółka ściąga się z łóżka i nawet nie patrząc w lustro podchodzi do mnie i daje mi całusa w policzek.

- Dziękuję za śniadanko, wredoto. – powiedziała.

- Nie ma za co, pijaczyno. – odparowałam z uśmiechem.

Popatrzyła na mnie morderczym wzrokiem, a ja tylko jeszcze szerzej się uśmiechnęłam. Wczoraj chciałam ją ostrzec, że picie z Michałem i Zbyszkiem kończy się kacem mordercą następnego dnia, ale nie chciała mnie słuchać. Także po kilku głębszych była bardzo wesoła i śmiała się z wszystkiego. Chłopaki patrzyli na nią z politowaniem.

- No i po co ona się brała za picie? – zapytał Zbyszek.

- Przeceniła swoje możliwości. – wzruszyłam ramionami.           

Tamtego wieczoru wszyscy uśmialiśmy się za wszystkie czasy, bo po pierwszej fazie śmiechu, Kalina uspokoiła się i zaczęła rozmawiać z fotelem, któremu skarżyła się na swoje życie.

- Ale ty mnie kochasz, prawda? Ty jedyny na tym świecie mnie kochasz. – uśmiechnęła się słodko. – Ja ciebie też kocham. Ty jedyny mnie rozumiesz!

Niestety fotel jej nie odpowiedział, a przynajmniej my nic nie słyszeliśmy. Jej to nie przeszkadzało i dalej prowadziła monolog. W końcu stwierdziłam, że koniec tego dobrego. Chłopaków rozgoniłam do pokoi i zajęłam się przyjaciółką.

- Nigdy więcej nie pije wódki. – powiedziała twardo.

- Nie. Ty nigdy więcej nie będziesz piła wódki z Michałem i Zbyszkiem. Nie pozwolę Ci. – zaśmiałam się.

- Mój ty aniele. – zironizowała i wzięła się za pałaszownie tych wszystkich pyszności, które dla niej przygotowałam.

- Jedz, jedz. A potem się troszeczkę ogarnij i jedziemy. – powiedziałam wesoło i poszłam do pokoju, żeby spakować wszystkie swoje potrzebne rzeczy.

- Nigdy więcej nie tknę wódki. Nawet końcem miotły! – jęczała Kalina po treningu, na którym dostałyśmy wszystkie mocny wycisk. Wyglądałyśmy jakbyśmy miały umrzeć i chyba większość z nas się tak właśnie czuła, ale ja nie. – A ty co taka niezmęczona?

- Jakbyś ruszyła swoje zgrabne dupsko i pobiegała ze mną, zamiast siedzieć z chłopakami i obżerać się resztkami smakołyków z Sylwestra, to też byś dzisiaj nie umierała. – odpowiedziałam jej ze śmiechem, patrząc jak jej policzki robią się czerwone.

- A tam! Spalę przy okazji! – zaśmiała się.

Kiedy już się przebrałyśmy i odświeżyłyśmy, odwiozłam Kalinę do siebie, a sama podjechałam pod szpital. Wzięłam reklamówkę z owocami i sokami, jakie kupiłam po drodze i weszłam do budynku, kierując się do sali mojej matki. Otworzyłam drzwi, ale za chwilę z powrotem je zamknęłam, widząc, że przy jej łóżku siedzi Kazimierz. Rozmawiali i nawet mnie nie zauważyli, więc to nawet dobrze. Nie chciałam im przeszkadzać, więc usiadłam sobie na krzesełku przed drzwiami. Po piętnastu minutach stwierdziłam, że potrzebuję kofeiny. Wstałam i podeszłam do automatu. Zamówiłam czarną kawę, zapłaciłam i czekałam aż maszyna napełni mój kubek. Podeszłam do okna, które wychodziło na niewielki park z tyłu i zapatrzyłam się na dzieci, które poubierane w kombinezony, goniły się i rzucały śnieżkami lub lepiły bałwana. Uśmiechnęłam się do siebie i wzięłam swój kubek. Usiadłam na krzesełku, a kiedy skończyłam sączyć napój, drzwi sali mamy się otworzyły. Wyszedł z nich ojciec Zbyszka z uśmiechem na ustach. Lekko zaskoczył go mój widok, ale zaraz uśmiechnął się również do mnie.

- Długo czekasz? – zapytał.

- Niedawno przyszłam. – zapewniłam go, po czym pożegnałam się z nim i weszłam do mamy.

- Cześć mamuś. – rzuciłam na powitanie i podeszłam do niej by dać jej całusa w policzek. – Przyniosłam Ci parę owoców. – położyłam reklamówkę na szafce obok łóżka i przysiadłam na krzesełku.

- Dziękuję. – odparła.

Nie wiedziałam, czy powinnam pytać o Kazimierza. Może to było coś prywatnego? Przecież nie mogę się wtrącać w sprawy mojej mamy. Jest dorosła, ale z drugiej strony nie mogłam powstrzymać ciekawości.

- Rozmawiałaś z Kazimierzem? – postanowiłam zacząć bezpośrednio, a nie bawić się w jakieś podchody.

- No tak. – spuściła wzrok. – Rozmawialiśmy o tej całej sytuacji. To nie takie łatwe, wiesz? Spotkać po latach swojego syna, którego nie miałam szansy nigdy poznać?  A potem jeszcze rozwalić życie swojej córce, jedynej jaka mi pozostała.  

Podeszłam do niej i przytuliłam ją mocno do siebie. Przez ten cały czas byłam cholerną egoistką. Myślałam tylko o swoim bólu, a nigdy nie zauważyłam tego drobiazgu, że mama też ma uczucia. Że dla niej to też nie łatwe, ją też boli to wszystko. Widziałam tylko jedną stronę medalu.

- Nie martw się, mamo.  Jestem przy Tobie. – szepnęłam.

I tak zaczęła się rozmowa, której obie potrzebowałyśmy. Mama opowiedziała mi o wszystkim ze swojej perspektywy i dowiedziałam się parę faktów, o których wcześniej nie miałam pojęcia.

Nagle wszystko zaczęło nabierać sensu. Wszystkie kawałki układanki zaczęły do siebie pasować. Widziałam, że ta rozmowa przyniosła ulgę mojej rodzicielce. W końcu po tylu latach mogła o tym komuś powiedzieć. Mogła się wyżalić. Mogła okazać, jak bardzo żałuje swojego wyboru. Jak bardzo żałuje, że dobrowolnie zrezygnowała z udziału w życiu swojego syna. Sama nie wiedziałam, co bym zrobiła na jej miejscu. Nagle ta kobieta, którą właśnie widziałam przed sobą i która była przy okazji moją matką, wydała mi się cholernie silna. Znając wszystkie szczegóły mogłam z czystym sercem powiedzieć, że jej wybaczyłam, a przy okazji mogę również powiedzieć, że ją podziwiam, bo nie wiem, czy ja miałabym odwagę, podjąć tak trudną decyzję
 .

1 komentarz:

  1. Hahahaha, spokojnie, u mnie też przez znienawidzony okres zimowy przybyło jakieś 5 kilo (i to nie tylko na wadze, grr), ale jak na razie szczerze nie chce mi się zabierać za zrzucanie tego zapasu. Spróbuję zrobić to w wakacje, kiedy mam dwa pełne, wolne miesiące, nie ma szkoły, nie ma nauki, testów, głupot. I Tobie też to radzę! :))

    A co do rozdziału, to napiszę tylko: BIEDNA KALINA, hahahaha ♥ Dzieci, dzieci, nie pijcie alkoholu, bo alkohol to zło, haha!!! Ale z drugiej strony taka chwila rozrywki nie jest wcale całkowicie bezsensowna :P No i ja tylko czekam na rozwój sytuacji Kalina-Michaś, bo mimo że - jak to trafnie ujęła Asia - z Michałem i Zbyszkiem lepiej nie zabierać się za picie, to każde takie zdarzenie może zbliżyć do siebie Michała i Kalinkę, na co ja tylko czekam! <3333

    Mówiłam Ci już, że kocham Cię za to jak piszesz? :3 Lubię, gdy ktoś skupia się nie tylko na wątkach miłosnych, jakichś dramatach nastolatek, niespełnionych uczuciach, tylko pisze o też takich życiowych problemach, o czymś innym, ale również jakże ważnym! Bo relacje matki z córką są jak najbardziej ważnym wątkiem :) I te relacje między Asią a jej mamą są naprawdę piękne, zazdroszczę. Jak już milion razy powtarzałam, najważniejsza jest rozmowa i tutaj, jak widać, ta rozmowa bardzo im pomogła. Cieszę się, że sobie wszystko wytłumaczyły, szczególnie w takiej sytuacji, jaka zaszła. Dobrze, że Joanna zrozumiała, że jej matka również ma uczucia, i że pewnie ciężko jest jej sobie poradzić z tym wszystkim. Przegapienie tak długiego okresu życia syna na pewno nie jest dla niej przyjemne. I rzeczywiście córka ma ją za co podziwiać, bo poradzenie sobie z tą sytuacją wymaga od niej dużo trudu i poświęcenia. Ale myślę, że teraz razem z Kazimierzem się dogadają i wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
    Trzymam za to kciuki, a tymczasem zapraszam na http://strefa-id.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń