Dodane dzisiaj, bo jutro raczej bym nie zdążyła.
Czytasz? Komentuj! Chcę wiedzieć, dla kogo piszę :D
Zapraszam na szufladę [mojego drugiego bloga],
:**
„Łatwiej pomóc komuś innemu niż samemu sobie, bo cudze krzywdy mniej bolą.”
Trzeci dzień pobytu w Jastrzębiu
zapowiadał się niezwykle pracowicie. Po wczorajszym porządkowaniu zostało
jeszcze trochę pustych kartonów, więc zaraz po swoim małym śniadanku wzięłam
się do pakowania ubrań. Nie było ich tak wiele, bo część z nich była w walizce
siostry, którą ta wzięła na wyjazd. Postanowiłam, że nie będę już wyciągać z
niej rzeczy i tak jak jest, władować ją do auta.
Po półtoragodzinnym sprzątaniu
sypialnia Juli wyglądała strasznie pusto. Wiszące na ścianach obrazki
owinęłam w folię bąbelkową, żeby się nie potłukły i poukładałam w kartonie.
Albumy ze zdjęciami również się w nim znalazły, a oprócz tego wszystkie
bibeloty. Zaniosłam karton i walizkę do Leona, a potem wróciłam na górę i
mącząc ściereczkę, wytarłam raz jeszcze kurze. Dokładnie wytarłam wszystkie
powierzchnie, które są narażone na kurzenie. Umyłam również wnętrze szafy,
szafki nocnej oraz półki ściennej, na której znajdowały się pamiątki z
najróżniejszych zakątków świata. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jaki kawał
świata zwiedziła moja siostra. Chiny, Francja, Portugalia, Kanada, Tajlandia,
Rosja, Anglia i wiele innych państw.
To naprawdę spora kolekcja, ale
nie jestem w stanie przypomnieć sobie jej wszystkich wycieczek. Możliwe, że
więcej się dowiem oglądając zdjęcia, które robiła swoją nierozłączną
lustrzanką.
Pamiętam, że kiedy jeszcze
mieszkała z rodzicami w Bielsku, zawsze co kilka dni zabierała mnie w
najdziwniejsze miejsca na sesje zdjęciowe. Kiedyś tego nie lubiłam i tylko
patrzyłam, jak Jula gania za motylami, ptakami, czy innymi zwierzętami,
próbując im zrobić ciekawe zdjęcia. Z czasem przekonałam się i to ja jej
służyłam za modelkę. Miałam nadmiar swoich zdjęć, ale nigdy ich nie usuwałam,
bo były zbyt śliczne. Julita miała talent i potrafiła uchwycić na fotografii
nawet najmniejszy szczegół.
Rodzice mają chyba trzy albumy, w
których jest udokumentowane życie moje i Julity, która odkąd skończyła siedem
lat, zajmowała się powiększaniem naszej kolekcji.
W głowie pojawiło się
wspomnienie, gdy ja i Jula siedziałyśmy na placu zabaw. Ja się huśtałam, a ona
siedziała na ławce naprzeciw mnie. Było już późne popołudnie i słońce
zachodziło, ale nam się nie śpieszyło. Huśtałam się coraz wyżej i wyżej, aż w
pewnym momencie wypadłam z siodełka i śmiejąc się leciałam w dół. Naprawdę nie
wiem, dlaczego zamiast krzyczeć i panikować, ja się śmiałam. Runęłam na trawę,
cały czas chichocząc, a po chwili podbiegła do mnie zmartwiona Jula, która
stwierdziła, że jestem nienormalna. Nie obraziłam się, a ona pokazała mi jakie
zdjęcia zrobiła mi, kiedy byłam w powietrzu. Były naprawdę cudowne. Tylko ja i
korony drzew. Nie było widać trawy, ani żadnego urwiska, z którego mogłabym
skoczyć. Wyglądało to tak, jakbym latała.
Przypomniałam sobie jak bardzo
rozpaczała, gdy jadąc na rowerze upuściła swoją cyfrówkę, która się rozleciała.
Płakała kilka dni i nie mogła do siebie dojść. Wpadłam wtedy na pomysł, żeby
się złożyć i wspólnie z rodzicami kupić jej nowy aparat, lepszy. Dostała go w
prezencie na swoje piętnaste urodziny i tak się wtedy ucieszyła, że wycałowała
nas wszystkich i każdemu zrobiła pamiątkową fotografię.
Nasz wypad do wesołego miasteczka
również był niezapomniany. Bawiłyśmy się chyba najlepiej ze wszystkich obecnych
tam ludzi. Kiedy siedziałyśmy już zapięte pasami na karuzeli, Jula uparła się,
że będzie robić zdjęcia z wysokości. Patrzyła przez obiektyw, aż wypatrzyła
pewnego chłopaka, który krótko mówiąc zawrócił jej w głowie. Zrobiła mu chyba z
milion zdjęć po to, żeby go potem codziennie móc oglądać. Paweł, bo tak miał na
imię, również ją zauważył i tak zaczęła się ich wspólna przygoda, która
szczerze mówiąc nie trwała długo. Spotykali się każdego dnia, ale wakacje
powoli dobiegały końca, a chłopak początkiem września przeprowadzał się razem z
rodziną do Gdańska. Oboje bardzo przeżywali to rozstanie, ale mieli już zbyt
dużo lat, by się obrażać lub załamywać. Pożegnali się, a to najważniejsze.
- Brakuje mi cię.
Wyszeptałam w kierunku ramki ze zdjęciem
przedstawiającym całą naszą szczęśliwą rodzinkę. Jej śmierć dalej bolała, a ja
wiem, że to się nigdy nie zmieni. Po prostu z czasem będzie łatwiej. Pojedyncza
łza wypłynęła z mojego oka i przecinając policzek, spadła na materiał mojej
bluzki, pozostawiając za sobą mokry ślad.
- Nie płacz – usłyszałam znajomy
głos.
Obróciłam się w kierunku, z
którego dochodził. W drzwiach, opierając się o ścianę, stał Zbyszek. Przyglądał
mi się. Nie wiem jak długo tu był, ale nie miałam wątpliwości, że słyszał. Nie było
potrzeby, by udawać, kłamać.
Spojrzałam mu w oczy i zauważyłam
w nich przejmujący smutek. On również cierpi, tak jak ty – podpowiedział mi
jakiś głosik w mojej głowie. Miał rację. Zbyszek też miał uczucia, a to, że
jest mężczyzną nic nie zmienia i dalej odczuwa smutki i radości, jak każdy.
- To nie takie proste –
powiedziałam chowając twarz w dłoniach.
Czułam, że nadszedł jakiś
przełomowy moment. Wierzyłam, że dzisiejszego dnia wszystko stanie się
prostsze, chociaż nie wiem, dlaczego.
Poczułam uginający się pod
ciężarem Zbyszka materac. Usiadł obok mnie i tak po prostu patrzył na zdjęcie,
które leżało na moich kolanach.
- Wiem, ale musimy dać sobie z
tym radę.
- Damy radę. W to nie wątpię.
- Ja też – popatrzył na mnie. –
Skąd więc łzy?
- Każde wspomnienie przywołuje
emocje, a dzisiaj po prostu było ich zbyt wiele. Przez całe moje dzieciństwo
była ze mną. Rzadko kiedy się kłóciłyśmy i prawie każdą chwilę spędzałyśmy
razem. Ciężko o tym zapomnieć.
- Nie musisz, a nawet nie możesz
o tym zapomnieć. Była twoją siostrą i to normalne, że to z nią spędzałaś cały
swój czas. Pomyśl tylko, chcesz żeby to wszystko poszło w zapomnienie? Stało
się zakończonym etapem życia?
Myślałam przez chwilę. Nie
chciałam tego, bo wiem, że wtedy moje życie byłoby puste. Każdy chce poradzić
sobie na swój własny sposób, jedni chcą zapomnieć, drudzy chcą się
przyzwyczaić, a trzeci po prostu nad tym przeskoczyć. Ja wybrałam sposób
trzeci, ale chciałam również zapomnieć, a tak się nie da. Nie da się zapomnieć
o przeszkodzie, którą pokonaliśmy, chociażby dlatego, że ona będzie nam
przypominać o naszej sile. Będzie jak odblaskowy drogowskaz w mglistą noc.
Pokaże nam którędy mamy iść, by się nie zgubić. Nie zatracić się w poczuciu
winy i żalu. Przypomni, że jeśli wtedy nam się udało, teraz również może.
Chciałam zapomnieć o wypadku, ale
nie o mojej siostrze. Jej nigdy nie będę w stanie wyrzucić ze swojego życia,
nie jestem do tego zdolna. Jeśli więc ona będzie dalej żyła w moich
wspomnieniach, muszę się zmierzyć z ciężarem wspomnienia o jej śmierci.
- Zabrano mi ją, ale już na
zawsze pozostanie moją siostrą.
- I moją przyjaciółką.
Popatrzyłam na Bartmana i
uśmiechnęłam się przez łzy, które coraz rzadziej moczyły policzki. Odwzajemnił
mój gest, a potem wyciągnął chusteczkę i delikatnie otarł mi twarz.
Zastanawiałam się jak to możliwe, by ktoś taki jak Zbyszek: szalony,
wygadany, towarzyski, miły i dowcipny, był w stanie mi pomóc. Bo pomógł i to
bardzo. Myślałam, że to mnie jako kobiecie przypadnie rola niańki, a tu na
odwrót. To on mnie wyciąga z dołka, chociaż jak tak myślę nad tym wszystkim, to
chyba jemu też ta rozmowa w jakimś sensie pomogła.
- Dziękuję ci.
- Za co?
- Za to, że jesteś tu teraz ze
mną. Że nie zostawiłeś mnie samej z tym wszystkim. Że mi pomogłeś.
- Nie masz za co dziękować.
- Łatwiej pomóc komuś innemu niż
samemu sobie.
- Bo cudze krzywdy mniej bolą…
Popatrzyłam na niego pytającym
wzrokiem. Nie chciałam być wścibska i postanowiłam nie naciskać, jeżeli będzie
chciał mi powiedzieć, zrobi to.
- Wiesz, mojemu ojcu ciężko
dogodzić. Nie jest to tajemnicą i możliwe, że wiesz o tym z mediów, ale moje
kontakty z tatą są dość specyficzne. Mieszka sam, bo mama odeszła od nas, kiedy
byłem mały. Kiedy jadę w rodzinne strony to tylko dlatego, że muszę. Nie czuję,
bym był tam przez niego mile widziany. Jeśli już tam jestem zawsze znajdzie
sposób, by mnie obrazić, czy wytknąć błędy. Czepia się o wszystko. O przegrany
mecz, co mogę zrozumieć. O przegrany set, też mogę, ale jeśli się czepia o
każdą niewykorzystaną, czy nieudaną akcję, mam ochotę mu przyłożyć. Najczęściej
wtedy wstaję, wychodzę z domu, a jego nawet nie zaszczycam spojrzeniem.
Przyjeżdżam tutaj i prawie od razu idę na halę, żeby się wyżyć. Albo tak
sobie wmawiam, a tak naprawdę chcę być lepszy, chcę pokazać mu, że nie musi się
za mnie wstydzić? Już sam nie wiem, o co mi chodzi, o co jemu chodzi. Pogubiłem
się w tym, ale wiem, że z każdym spotkaniem jest jeszcze gorzej.
- Może zabrzmi to banalnie, ale
wydaje mi się, że twój tata po prostu nie może się pogodzić z tym, że jesteś
siatkarzem.
- Tyle tylko, że on nie ma w tej
sprawie nic do gadania.
- A jak było wcześniej? –
popatrzył na mnie pytająco. – Zanim zacząłeś uprawiać siatkówkę.
- Normalnie. Nie było szczęśliwej
rodzinki, ale dogadywaliśmy się.
- Moim zdaniem albo nie rozumie,
że siatkówka jest twoją miłością, albo po prostu nie umie ci wybaczyć, że
opuściłeś domowe gniazdko za wcześnie.
Zbyszek popatrzył na mnie, jakby
mnie widział po raz pierwszy, a potem bez zbędnych słów wtulił się we mnie.
Pozwoliłam mu na to i oddałam uścisk.
Bez zbędnych słów.
Nooom.. to taki smutnawy ten rozdział, ale ja takie właśnie lubię! :D Hmm.. Zbyszek tak ją pociesza, czyżby coś między nimi miało być? Liczę na to! ^^ Ehh, no i właściwie to nic więcej nie mam Ci co napisać tutaj ;c Tak wiem, nie umiem pisać komentarzy, ale to dzisiaj tak jakoś, sam nwm.. Rozdziały mają być dłuższe!! :P
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci duuuuuużo weny <3
Pzdr :3 http://gemsetmeczjanowicz9.blog.pl/
Z czasem będzie więcej takich smutnawych rozdziałów.. :)) Zbyszek i Joasia? Mogę powiedzieć tylko, że ich sytuacja będzie dość pokręcona :D
UsuńPozdrawiam:**
A masakra, taki smutny ten rozdział, jednak czasem musi tak być ;) Ale powoli, coś się zaczyna dziać miedzy Zbyszkiem i Asia! Jestem jak najbardziej za :D
OdpowiedzUsuńPozdr :)
Cytując Zbyszka: "Jestem za, a nawet przeciw!"... :D
UsuńRaz gorzej, raz lepiej, ale tak być musi.
:*