-

-

4 października 2013

Rozdział XI


Prawdziwy Przyjaciel to najcenniejszy skarb. Dziękujmy za niego.
Dziękuję my PP!!





„Sama obecność przyjaciela może uzdrawiać. Nawet lepiej niż niejeden antybiotyk.”



- Masz rację, Michał. Zbigniewie, czas wziąć się do pracy, wybacz.

- Nie masz za co, Joanno. Z przyjemnością pomogę.

- Moglibyście sobie darować. To się już zrobiło nudne.

Nie zwracając uwagi na to, co mówi Michał, wzięłam kluczyki od swojego samochodu. Chłopacy patrzyli to na mnie, to na klucze.

- Jedziesz gdzieś? – zapytał Kubiak.

- Chcesz zostawić nas, byśmy posprzątali, a sama jedziesz na randkę, Joanno? – to pytanie wyszło z ust Zbyszka, który powiedział to tak realnie, że dziwiłam się, dlaczego nie został aktorem.

Widziałam go już okiem wyobraźni w kilku naprawdę dobrych kinowych produkcjach. Najlepsza dla niego byłaby rola gangstera, który tak naprawdę nim nie jest. Udaje złego, żeby na niego leciały dziewczyny.

Tak.. Za to siebie widziałam w gabinecie psychiatrycznym. Idealne miejsce dla mnie, biorąc pod uwagę to, co właśnie podsuwa mi moja wyobraźnia.

- Nie – powiedziałam i chciałam wyjść, ale mnie zatrzymali.

- W takim razie, dokąd się wybierasz?

- Idę do samochodu.

Doskonale się bawiłam, patrząc na ich coraz bardziej zniecierpliwione miny. Nie dałam po sobie poznać, jak bardzo mnie śmieszą. Oczywiście co złego, to nie ja.

- Domyśliliśmy się. Po co?

- Po kartony – oznajmiłam im z grobową mina.

- O nie! – Zbyszek wyglądał jakby miał się zaraz popłakać. – Tylko nie kartony!

- Spokojnie, Zbigniewie, one ci nic nie zrobią – zaironizowałam.

- Nie byłbym tego taki pewny, Joanno. One zabiły Hankę!

Ja i Michał popatrzyliśmy na siebie i wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Po chwili dołączył do nas Zbyszek, a miał tak zaraźliwy rechot, że teraz śmialiśmy się z niego i dopiero po bardzo długim czasie udało nam się uspokoić.

- Dobra panowie, koniec żartów. Idziemy po kartony. – Wydałam rozkaz i tak jak się spodziewałam, siatkarze ruszyli za mną.

Na parkingu podeszłam do mojego Seata Leona koloru granatowego, który był moim oczkiem w głowie. Pasję do motoryzacji odziedziczyłam po moim tacie, który jest z tego bardzo dumny i zawsze zasięga mojej opinii w sprawie kupna nowego pojazdu. Wszyscy wujkowie uważali, że to nienormalne, że kobieta powinna się interesować kuchnią. Szowiniści. Tak naprawdę to oni chyba zazdrościli tacie, że ma kogoś kto się na tym również zna, bo poza mną żaden z moich kuzynów, czy kuzynek się tym nie interesuje.

Cóż, nigdy nie ciągnęło mnie w stronę garów, co nie znaczy, że nie umiem gotować. Potrafię to robić nawet całkiem nieźle, ale tylko i wyłącznie w ostateczności.

Oczywiście nie mogłam nie wsiąść do mojego autka i się z nim nie przywitać. To mój wierny towarzysz i zasługuje na odrobinkę miłości.

Tata też uważa, że mam obsesję, ale nic na to nie poradzę.

Siedziałam w fotelu kierowcy z jedną ręką na kierownicy, a drugą na desce rozdzielczej.

- Moje kochane auteczko, stęskniłeś się? Tak, ja też się stęskniłam. Nie martw się za niedługo cię wezmę na przejażdżkę. Pojedziemy na długą, krajoznawczą wycieczkę i nikt nie będzie nam przeszkadzał. Obiecuję ci to.

Skończyłam swoje przemówienie i nacisnęłam przycisk, który pozwalał na otworzenie bagażnika. Wysiadłam i skierowałam się na tyły, gdzie stali chichoczący chłopacy.

- No co?

- Nic, nic.. – Kubiak chciał się opanować, ale nie udało mu się to, za to Bartman przestał się śmiać i patrzył na mnie z dziwną miną.

- Gadasz z autem, Joanno?

- To nie auto. To moja największa miłość, Zbigniewie – udałam oburzoną i otworzyłam drzwi bagażnika.

Zbyszek uśmiechnął się pod nosem i patrzył na mnie z szerokim uśmiechem na ustach. Wyciągnęłam wszystkie kartony i odwróciłam się do niego.

- Dlaczego mi się tam przyglądasz, Zbigniewie?

- Bo w końcu znalazłem swoją bratnią duszę, Joanno.

Być może przez jego natarczywy wzrok, być może przez jego słowa, a być może przez to, że powiedział to naprawdę szczerze, zarumieniłam się.

Kubiak patrzył na mnie badawczym wzrokiem, a ja nie bardzo wiedziałam, o co mu chodzi. Postanowiłam go zignorować i wziąć się w końcu do pracy, bo jak na razie nic tu nie zrobiłam.

- Do roboty panowie, do roboty.

Dla przykładu wzięłam kilka pudeł i skierowałam się do bloku, wcześniej zamykając moje kochane autko. Dopiero przy windzie postawiłam kartony na ziemię i obejrzałam się na chłopaków. Podzielili się i wzięli wszystkie pudła. Zaczekałam na nich i kiedy dołączyli do mnie, wcisnęłam przycisk, który przywołuje windę.

- Nie chcę cie martwic, Joanno, ale jeśli ty chcesz to wszystko zapełnić, to nie zmieścisz tego do auta.

- Wiem, Zbigniewie. Jeśli będzie trzeba, pojedziesz ze mną – powiedziałam na żarty, ale Bartman chyba wziął to na poważnie, bo jakoś dziwnie się na mnie popatrzył.

- Z przyjemnością, Joanno.

Zaśmiałam się pod nosem i weszłam do windy, która w końcu przyjechała. Wjechaliśmy na czwarte piętro i skierowaliśmy się do mieszkania numer trzynaście. Dopiero teraz zauważyłam zbieżność numerów. Michał grał z numerem trzynaście na koszulce. Uśmiechnęłam się smutno sama do siebie. Byłam niemal pewna, że on i Julita mieli się ku sobie, jednak nie wiem jak się to wszystko potoczyło.

Postawiłam pudełka w przedpokoju, a chłopacy poszli w moje ślady.

- Co teraz, pani kapitan? – zapytał mnie Michał.

- Teraz macie ostatnia szansę, żeby stąd uciec bez poczucia winy. Ja się nie obrażę. Michał? – Kubiak pokiwał przecząco głową – Zbigniewie? – Bartman również zaprzeczył. – W takim razie pamiętajcie, że robicie to na swoją własną odpowiedzialność. Chodźcie za mną.
Wzięłam kilka trzy pudła i podałam im, skierowałam się do salonu.

- Zaczynamy tutaj. Podejrzewam, że jest tu najwięcej do spakowania – otworzyłam drzwiczki komody i już miałam zacząć wyciągać książki mojej siostry, gdy sobie o czymś przypomniałam.

- Jeszcze jedno. Mówiłam to już Michałowi, ale ciebie wtedy nie było, Zbigniewie. Jeśli jest jakaś rzecz, którą chcesz wziąć, to nie ma problemu.

Uśmiechnęłam się do niego, a on w zamyśleniu pokiwał głową.

Zaczęłam pakować książki, za każdym razem odczytując tytuł. Jula miała dużo pozycji o podróżowaniu, jakieś przewodniki, mapy, magazyny podróżnicze, ale znalazły się również powieści romantyczne, historyczne i inne.

Trzy wielkie pudła szybko się zapełniły, a książek jakby nie ubywało. Wzięłam kolejne pudła. Po pewnym czasie się dobrze zgraliśmy i ja wyciągałam z półki, Michał odbierał ode mnie książki i wkładał je do pudełka, a Zbyszek wziął ode mnie kluczyki i zanosił kartony prosto do auta.

Wszystko szło w miarę sprawnie, ale było to czasochłonne. Kiedy Zbyszek po raz czwarty zanosił pudło do auta, Michał spojrzał na zegar i go zamurowało.

- Joasia?

- Tak?

- Ten zegar idzie dobrze?

- Raczej tak.

- O cholera.

- Co się stało? – zapytał Bartman, który właśnie wszedł do salonu.

- Zibi my od pól godziny powinniśmy być na treningu.

Zbyszek przystanął w pół kroku, wyciągnął z kieszeni telefon i spojrzał na wyświetlacz. Po jego minie można było wywnioskować, że Michał ma racje.

- Na co czekacie? Lećcie!

- Poradzisz sobie?

- Tak, Zbigniewie, poradzę sobie. Nie ma dwóch lewych rączek.

- Misiek, lecimy!

Wypadli z mieszkania jakby ich straszyło. W sumie się im nie dziwię, ja sama nie lubię się spóźniać na treningi.

Wstałam z podłogi, na której siedziałam i poszłam do kuchni. Postawiłam wodę na herbatę, a po chwili usłyszałam jak ktoś wbiega do mieszkania.


3 komentarze:

  1. JEST! Nareszcie się doczekałam nowego rozdziału :)) Noo... HhHhahahhaa.. jezu, nie moge się przestać śmiać z tego jak JOANNA i ZBIGNIEW do siebie mówią.. xddd 'Zbigniewie' , 'Joanno' :DD Mam nadzieję, że trener im nic nie zrobi za spóźnienie się na trening? ;dd + KTO WBIEGŁ DO MIESZKANIA?!?! :OO Heh.. no to ZNÓW czekam na nowy.. jak to się mówi; "Oby do piątku!" Hyhy... dobra, już sie ogarniam ;))

    Pzdr :3 http://gemsetmeczjanowicz9.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, spokojnie... Wszystkiego dowiesz się w piątek hyhyyhy (jak to fajnie brzmi!!) :))
      A uwierzysz, że to "Zbigniewie, Joanno", wyszło tak jakoś spontanicznie i bez myślenia?? Doznałam nagłego olśnienia!
      Dziękuje za komentarz :**

      Usuń
    2. Hhaha.. to mam nadzieję, że będziesz miała więcej takich 'spontanów' bo świenie Ci to wychodzi! :*
      Wiem, wiem.. PIĄTEK! :D

      Pzdr :3

      Usuń