Dramat? Sielanka?
Nie wiem, ale coś się dzieje, więc coś się też musi wydarzyć..
Pozdrawiam!
„Życie to spektakl, więc bądź jak aktor, który wchodzi na scenę z podniesioną głową, patrząc spokojnym wzrokiem na publikę.”
Następnego dnia obudził mnie
dźwięk dzwonka do drzwi. Spałam naprawdę długo i co dziwne nadzwyczaj
spokojnie.
Narzuciłam na siebie szlafrok i
pobiegłam otworzyć drzwi, zapominając poprawić, sterczące na wszystkie możliwe
strony włosy. Ciągle byłam zaspana, więc nic dziwnego, że prawie zabiłam się o
leżące na podłodze buty, których nie miałam siły wczoraj chować.
Przekręciłam klucz i nacisnęłam
klamkę. Patrzyłam na swoje wielkie puchate kapcie, bo moje oczy w dalszym ciągu
nie przystosowały się do światła. Nie wiedziałam kto przyszedł.
- O co chodzi? – zapytałam , a
raczej wychrypiałam.
- Dzień dobry. Sierżant komendy
głównej policji w Jastrzębiu. Prowadzę śledztwo w sprawie wypadku, do którego
doszło wczoraj w godzinach późno wieczornych. Mogę zadać parę pytań?
Oczy rozszerzyły mi się do
wielkości sporych rozmiarów UFO i miałam gdzieś, czy będzie boleć, czy nie,
spojrzałam na osobę stojącą w progu.
A raczej dwie osoby, które
patrząc na moją spanikowaną minę, wyły głośno ze śmiechu. Mój mózg, który
jeszcze nie doszedł do pełnej sprawności, próbował przeanalizować od początku
całe zdarzenie. Nagle mnie oświeciło i zdałam sobie sprawę, że dwaj idioci
robili sobie ze mnie żarty. Zatrzasnęłam im drzwi przed nosem, co chyba ich
otrzeźwiło, bo natychmiast zaczęli mnie przepraszać za dziecinne zachowanie.
Niestety, byłam nieugięta. Skierowałam w ich stronę parę naprawdę wymyślnych
epitetów i zapowiedziałam, że idę wziąć prysznic, a oni mają stać pod drzwiami
i łaskawie czekać, aż im otworzę.
Zabrałam z torby potrzebne rzeczy
i skierowałam się do łazienki. Weszłam do kabiny i puściłam ciepłą wodę, która
zmywała ze mnie ostatnie oznaki zaspania. Po piętnastu minutach wyszłam
odświeżona i przygotowana na konfrontacje z moimi gośćmi.
Przechodząc obok kuchni,
usłyszałam dochodzące stamtąd ciche glosy. Jak oni tu weszli?
- Witamy śpiącą królewnę! –
zawołał na mój widok Zbigniew.
Tak właściwie, to my się nie
znamy, więc postanowiłam, że będę grać.
-Eee.. Przepraszam, ale kto ty? –
popatrzyłam na niego ze zdziwieniem i strachem.
Czasami zastanawiałam się,
dlaczego nie poszłam do szkoły aktorskiej.
Popatrzyłam na Michała z
zapytaniem w oczach, jakbym się go chciała zapytać: Kto to jest? I co robi w
tym mieszkaniu?
Kubiak zrobił poker face i
spojrzał zdezorientowany na mnie, a potem na Zbyszka. Widać nie tylko ja
minęłam się z powołaniem.
Bartman stał jak słup soli z miną
wyrażającą zaskoczenie, zdezorientowanie i niedowierzanie. Już wyobrażałam
sobie, o co chce zapytać przyjaciela: Ona mnie nie zna? Jak to możliwe?
Przecież mnie wszyscy znają! Tak. Biedny Bartman.
- Przepraszam?
- Kpisz, czy o drogę pytasz?
- Eeee..
Nieśmiały i zarumieniony Zbyszek
to taki niespotykany widok, że nie miałam siły dalej udawać.
- Widzę, że sławny pan Bartman,
zacny atakujący naszej polskiej reprezentacji, cierpi na brak elokwencji.
- Znasz mnie!
Czy z tego całego zdania zdołał
wyłapać tylko to? Ciężki przypadek zdziecinniałego siatkarza.
- Zbysiu– zwrócił uwagę swojego
kumpla Michał.
- Co?
- Totalna kompromitacja.
Bartman wyglądał, jakby co
najmniej oberwał z liścia od Mariusza Pudzianowskiego. Ubrał swoją kurtkę i
wyszedł. Chciałam go zatrzymać, ale powstrzymał mnie Michał.
- Obraził się?
- Czekaj…
- Michał!
- Czekaj.. Trzy, dwa, jeden…
Przy ostatnim słowie Michała
zabrzmiał dzwonek do drzwi. Była niezmiernie zdumiona, gdy po ich otworzeniu
ukazała mi się sylwetka niezwykle poważnego Bartmana.
Na mój widok uśmiechnął się
delikatnie i zapytał:
- Przepraszam, pani Joanna
Koliberczyk?
Postanowiłam, że będę równie
poważna jak on.
- Owszem. Co pana do mnie
sprowadza, panie..?
- Najmocniej przepraszam za mój
nietakt, ale pani uroda mnie oszołomiła. Zbigniew Bartman.
Podał mi dłoń, a ja ją
uścisnęłam. W duchu śmiałam się bez opamiętania z tego, co się dzieje w tej
chwili.
- Ależ nie ma pan za co
przepraszać, rozumiem pana. Wszak ja również nie mogę się oderwać od lustra.
Na ustach Bartmana pojawił się
szeroki uśmiech, ale zaraz zniknął pod maską powagi.
- Doszły mnie słuchy iż przebywa
tu niejaki Michał Kubiak, mój najdroższy przyjaciel.
- Ma pan rację. Przyznam, iż
goszczę tego pana.
- Mogę w takim razie wejść, droga
pani?
- Ależ proszę się nie krępować,
panie Zbigniewie.
- Czy będzie to nieuprzejme z
mojej strony, jeśli zaproponuję, by zwracała się pani do mnie po imieniu?
- Będę zadowolona z takiego
przebiegu wydarzeń, Zbyszku.
- Ja również Joanno.
Weszliśmy do kuchni, gdzie
powinniśmy znaleźć Michała, ale jego tam nie było. Zerknęłam przez ramię
Bartmana, który szedł za mną i zszokowana, aż przystanęłam.
- Kubiak!
- Tak Asiu? – zapytał Michał,
który szedł za nami ze swoim I phonem i daję głowę, że nagrywał całą tą scenę.
- Mógłbyś mi pokazać na chwilę
swój telefon?
- Niestety nie mogę.
Wyszczerzył się do mnie i
niezrażony nagrywał dalej. Skoro tak, to tak.
- Śmiem twierdzić, że Twój przyjaciel
nadal znajduje się w tym miejscu, Zbigniewie.
- Podzielam Twoje zdanie, Joanno.
- W takim razie, czy napiją się
panowie herbaty lub kawy? Zbigniewie? Michale?
- Ja poproszę, Joanno.
- Ja również się skuszę.
Wyciągnęłam dwie filiżanki, dla
mnie i Bartmana, a dla Michała kubek. Nasypałam po dwie łyżeczki kawy i zalałam
wrzącą wodą z czajnika elektrycznego. Na stole postawiłam cukierniczkę z
cukrem, w który się wczoraj zaopatrzyłam. Ja i Michał piliśmy bez cukru, ale
nie wiedziałam, czy Zbyszek słodzi.
Usiedliśmy przy stole i piliśmy
kawę, rozmawiając. Niestety albo stety, konwersacja toczyła się tylko pomiędzy
mną, a Bartmanem. Oczywiście nie rozmawialiśmy normalnie. Nasz wyszukany styl
przebijał wszystko i był naprawdę śmieszny, ale nam to nie przeszkadzało.
Michał czuł się chyba urażony, że nie zwracamy na niego większej uwagi.
Próbował się wciągnąć w rozmowę lub skończyć wątek, ale specjalnie ze Zbyszkiem
robiliśmy wszystko, by mu się to nie udało. W końcu zrezygnował i zajął się
kręceniem na swoim telefonie tej rozmowy.
- Robisz Krzysiowi konkurencję –
powiedziałam do niego.
- Wcale nie. Wyślę mu to, więc
przygotujcie się. Będziecie głównymi bohaterami następnego odcinka Igłą Szyte.
Zrobiłam głupią minę i spojrzałam
na Bartmana.
- Nie przejmuj się, Joanno, wszak
ludzie nas miłują, a dzięki temu przyczynimy się do wzrostu popularności
projektu Krzysztofa.
- Masz rację, Zbigniewie.
Michał miał nas już naprawdę
dość.
- Ej zakochańce!
Ja i Zbyszek odwróciliśmy się jak
na komendę. Kubiak się roześmiał.
- Sam wszystkiego nie ogarnę.
Hhahah.. ta końcówka z Zibim i Joanną mnie rozwaliła XDD
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i I i II część tego opwiadania i podoba mi się, ale to chyba jak wszystkie twoje blogi :)
http://gemsetmeczjanowicz9.blog.pl/10-rozdzial/ - ZAPRASZAM DO MNIE :D
Pzdr :3 + Jak już będzie czytać, to proszę zostaw jakiś komentarz, nawet nie wiesz jak to motywuje! :) Dziękuję <3
Cieszę się, że się podoba ^^
UsuńOd razu zastrzegam, że tutaj staram się ciągnąć tasiemca, ale nie wiem, czy mi to w ogóle wyjdzie:DD
Na pewno Ci wyjdzie! :D Jak zawszeeee... xddd + NIE MOGE SIE DOCZKEAĆ CO BĘDZIE DALEJ!! ;cc A następny dopiero w piątek?? Ehh, nie możesz dodać jakoś tak szybciej? :PP
UsuńPzdr :3
W sumie mogłabym, bo mam kilka rozdziałów do przodu napisane, ale teraz (dzięki szkole, oczywiście) nie mam zbyt wiele czasu na pisanie i chyba jednak zostanę przy co piątkowym dodawaniu. Nie chciałabym robić potem dwutygodniowych przerw, bo nie mam czego dodać.. :DD
UsuńCudo <3
OdpowiedzUsuń