-

-

2 września 2013

Rozdział VII

                                           

A więc wyszło na to, że nie potrafię się z Wami rozstać na długo :*

Kolejna część, kolejny rozdział..
Proszę o komentarze!






 „Śmiech roztopi w sercu szkło. Dosyć płaczu.”
                                                                                                                       Bracia – Biały anioł



Minęły trzy miesiące, a oni dalej rozpaczają. Rozumiem to, ale wydaje mi się, że powinni już przejść nad tym do porządku dziennego. Wole jednak nic nie mówić, bo gdy tylko o tym wspominam tata się nie odzywa, a mama wpada w szał. Myślę, że ojciec już też ma pomału dość tej całej sytuacji, ale nie umie poradzić sobie z żoną.

Trudno. Ktoś musi być dorosły i wziąć sprawy w swoje ręce. Od trzech miesięcy mieszkanie mojej siostry stoi puste. Nikomu nie śpieszyło się, żeby przyjechać i zabrać jej rzeczy. Mam klucze. Jula mi je dała przed swoja wyprowadzką i powiedziała, że jeśli dostanę wolne mam ją odwiedzić. Nie zdążyłam.

Siedem miesięcy temu nie miałam powodu, by przerywać treningi, które były dla mnie najważniejsze. Jak to powiedział nasz trener: jestem diamentem w jego drużynie, ale jeszcze nie do końca oszlifowanym. Nie mogę się z nim nie zgodzić. Mam na swoim koncie dużo nagród mniej lub bardziej ważnych. Z każdej cieszę się równie mocno, ale nie popadam w samouwielbienie. Wiem, że jeśli będę ćwiczyć wystarczająco dużo, będę jeszcze lepsza. Możliwe nawet, że dostanę się do stałej szóstki reprezentacyjnej. Byłoby to dla mnie spełnienie marzeń. Na razie muszę się zadowolić rolą rezerwowej przyjmującej, która w swojej dwuletniej karierze rozegrała tylko trzy całe mecze w reprezentacji. Owszem wchodziłam również na pojedyncze sety i zmiany zadaniowe na zagrywce, ale to mi nie wystarczało. Chciałam pokazać, że przy dobrych wiatrach będę jak maszyna do zdobywania punktów. Na to musiałam jeszcze poczekać, ale nie zrażało mnie to.

Mając dwadzieścia dwa lata, własne mieszkanie, prawo jazdy i samochód miałam się całkiem nieźle. Nie jestem już tą samą osobą co kiedyś.

Po śmierci siostry zmieniłam się, ale nie była to zmiana na gorsze. Stałam się bardziej spokojna i odporna na zaczepki słowne. Żadna zawodniczka nie potrafi mnie wyprowadzić z równowagi na boisku. Wiem, że bardzo je to denerwuje i same wpadają w swoje sidła. Nie mogą się skupić na grze, bo ciągle myślą jak mnie wkurzyć. A ja? Ja mam je w nosie i nie obchodzi mnie co o myślą.

Trzy dni po kłótni z mamą zapakowałam do swojego auta puste kartony, zabrałam klucze do mieszkania Juli i wyruszyłam do Jastrzębia. Nie znałam tego miasta, ale od czego ma się GPS w telefonie.

 Po południu byłam na miejscu. Musiałam przyznać, że okolica wydawała się spokojna i przyjazna. Blok mojej siostry z zewnątrz prezentowało się naprawdę ładnie. Wysoki budynek w kolorze beżowym i brązowym, z działającą windą i parkiem naprzeciwko. Nie tracąc czasu udałam się na czwarte piętro, znalazłam w torebce klucz i włożyłam go do zamka, ale ten nie chciał puścić. Zdziwiona nacisnęłam na klamkę i zorientowałam się, że drzwi były otwarte. No cóż jeżeli w środku są jacyś włamywacze to sobie z nimi poradzę. W końcu ćwiczyło się to i owo. Bezgłośnie weszłam do środka i zostawiłam kurtkę na wieszaku, obok wielkiej, męskiej  i sportowej bluzy. Przynajmniej miałam pewność, że to nie złodziej, bo on raczej by się nie rozbierał. Spokojnie przechodziłam od pokoju do pokoju, ale dopiero w ostatnim natknęłam się na gościa. Siedział spokojnie na łóżku mojej siostry i przeglądał jakiś album.

- Kim jesteś?

W ciszy jaka tu panowała mój głos zabrzmiał strasznie głośno. Nie dziwię się, że on się wystraszył, a nawet spodziewałam się tego widząc, jak bardzo jest zamyślony. Odwrócił się w moją stronę i patrzył na mnie przenikliwym wzrokiem.

Na bladym policzku widać było zaschnięte ślady łez. Błękitne oczy teraz były czujne i poważne, ale dałabym głowę, że jeszcze przed chwilą były pełne smutku.

- Michał.

- Co tu robisz?

- Chyba widać.

- Nie to miałam na myśli.

Przez chwilę panowała cisza.

- Mam klucze. A ty kto?

- Joanna. Też mam klucze – odpowiedziałam na jego nie zadane jeszcze pytanie i uśmiechnęłam się blado.

- Rodzina?

- Siostra. Przyjaciel?

- Tak – odpowiedział po chwili wahania.

- Przyjechałam po jej rzeczy. To mieszkanie zdecydowanie za długo stoi puste.

- Rozumiem.

Chłopak wstał i ruszył do wyjścia mijając mnie w drzwiach. Swoje klucze zostawił na półce, a zanim wyszedł odwrócił się jeszcze w moją stronę.

- Miło było poznać.

Powiedział to szczerze, ale ze smutkiem. Nie mogłam powstrzymać myśli, że jak na przyjaciela zdecydowanie dziwnie się zachowuje. Możliwe, że Julę i jego coś łączyło, ale nic mi o tym nie wiadomo. Siostra zazwyczaj mówiła mi o takich sprawach, ale faktem było, że przez te miesiące każda z nas była zbyt zajęta swoją pracą, by się spotkać i szczerze pogadać.

Kubiak wyszedł i zamknął za sobą drzwi, a ja wiedziona instynktem wybiegłam na korytarz.

- Michał!

Stał przy windzie, ale gdy mnie usłyszał zawrócił.

- Tak?

- Nie chcę się narzucać ani nic, ale jeśli chciałbyś coś zatrzymać, nie krępuj się.

Popatrzył na mnie całkowicie zaskoczony. Ja też się tego nie spodziewałam, ale wiem, że to dobra decyzja.

Uśmiechnął się lekko.

- Jest coś takiego.

- W takim razie zapraszam.

Weszłam do środka zostawiając za sobą otwarte drzwi i skierowałam się do kuchni. Miałam nadzieje, że znajdę tu jeszcze jakąś herbatę lub kawę. Tak. Zdecydowanie brak mi kofeiny. Myszkowałam po półkach, aż w końcu znalazłam puszkę z kawą. Wydałam z siebie krótki okrzyk zwycięstwa, co zwabiło do kuchni Michała.

- Co jest?

- Znalazłam kawę. Napijesz się? – zapytałam lekko, napełniając wodą elektryczny czajnik.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz