-

-

7 lutego 2014

Rozdział XXXIII

Przepraszam Was za tak długą przerwę, ale nauka jest strasznym pożeraczem czasu i energii.. Nie myślcie, że Was opuściłam! 


Ale jestem cholernie szczęśliwa, bo już jutro idę na mecz SKRY!!! Bilety właściwie wysprzedane, więc mam nadzieję, że narobimy niezłego hałasu! 



Standardowo proszę czytających o komentarze! :)



I mam jeszcze jedną wiadomość. Jutro w godzinach rannych dodam prolog na TYM blogu. Nowy projekt,więc bardzo serdecznie chciałabym Was tam zaprosić.







"To nie takie jednak proste spojrzeć, gdy się spojrzeniem dotyka bólu."


Co oznacza ból w sercu tak wielki, że paraliżuje całe ciało? Który sprawia, że po głowie krąży tylko jedna myśl? Czy można z tym walczyć? Czy można wygrać?

Podobno działanie jest najlepszym lekarstwem na rozpacz, ale jak mam cokolwiek działać, kiedy przed sobą widzę słabą i kruchą postać mojej matki, która z niewyjaśnionych przyczyn zapadła w śpiączkę? Nie mogę jej pomóc. Nie mogę wesprzeć. Nie mogę zapewnić jej o tym, jak bardzo ją kocham. Nie mogę przeprosić. Nie mogę przytulić. Mogę tylko i wyłącznie przebaczyć i wierzyć, bo wiara czyni cuda. Mogę też trwać. Byś ciągle przy niej, a kiedy się obudzi, zapewnić, że ją kocham, że wybaczam, że już zawsze będę. Ale kiedy nadejdzie ta chwila, gdy otworzy oczy?

Poddaję się, zanim w ogóle zacznę działać. Chcę przestać czuć się bezsilnie, ale nie wiem jak to zrobić. 

Boję się. Cholernie się boję. Że moja mama mnie zostawi, że opuści ten świat, a ja nie zdążę z nią porozmawiać. Że po raz kolejny nie dane mi będzie się pożegnać z osobą, która opuszcza mój świat na zawsze. To boli. 

- Aśka. - poczułam na ramieniu dłoń Bartmana. - Jedź do domu. Musisz się wyspać, odświeżyć i zjeść coś porządnego. Siedzisz tu już drugi dzień.

- Nie zostawię jej. - powiedziałam, nie odrywając wzroku od twarzy mojej matki.

- Ja z nią posiedzę. Nie zostawimy jej samej. - odpowiedział szybko.

Przez chwilę analizowałam jego propozycję. Wiedziałam, że ma rację, ale nie mogłam teraz opuścić mamy. Muszę z nią porozmawiać.

- Nawet nie chcesz tu być. Nic cię tu nie trzyma. - odparłam.

- Tak myślisz? - zapytał twardo. Odwróciłam się w jego kierunku i już otwierałam usta, by coś powiedzieć, ale nie dał mi dojść do słowa. - Myślisz, że ja życzę jej śmierci? Że nie chcę, żeby się obudziła? - zapytał.

- Ja..

- Mylisz się. A teraz nie obchodzi mnie co masz do powiedzenia. Twój tata czeka na parkingu. Masz pojechać z nim do domu i wrócić, gdy się wyśpisz, najesz i odświeżysz, rozumiesz? - powiedział patrząc na mnie ze złością.

Uświadomiłam sobie, że przegięłam. Kolejny raz krzywdzę osobę, która tylko pragnie mi pomóc. Sama siebie nie rozumiem. Czuję się jak ostatnia ofiara. Nie potrafię docenić niczego.
Wzięłam swoje rzeczy i rzucając ciche cześć w kierunku brata, opuściłam salę matki.

Wyszłam przed budynek i zauważyłam auto mojego ojca. Wsiadłam do niego i od razu przeprosiłam swojego ojca.

- Za co? - zapytał zdziwiony.

- Zachowywałam się jak idiotka. Nie zaprzeczaj. Wiem, że tak było. - powiedziałam smutno i odwróciłam głowę w kierunku okna.

Oparłam się o zimno szybę i westchnęłam głęboko. Nie radzę sobie po raz kolejny. Zaniedbuję wszystko. Rodzinę, znajomych, treningi, własne zdrowie.. A za kilka dni, czeka mnie pierwszy w tym sezonie Orlen Ligi mecz. Znając trenera i jego taktykę, pewnie będę siedzieć przez wszystkie sety w kwadracie, a nie miałam już na to sił.

Podjechaliśmy pod dom. Wyskoczyłam z auta i nie ociągając się, postanowiłam wziąć się za siebie. Koniec z użalaniem się nad własnym nieszczęściem. Poradzę sobie i kolejny raz udowodnię, że życie mnie nie złamie. 

Najpierw popędziłam pod prysznic. Potem przygotowałam wczesną kolację dla mnie i taty. Zjedliśmy, a potem zadzwoniłam do Kaliny.

Pogadałam z nią przez chwilę i od razu czułam się lepiej. Ona wiedziała jak mnie wesprzeć. Przekazała mi, że trener wie o całej sytuacji i jestem zwolniona z treningów i prawdopodobnie również meczu, ale  nie zamierzałam z tego korzystać. Trening dobrze mi zrobi. Pozwoli pozbyć się złości, frustracji i bezradności. 

Przebrałam się w sportowe ubrania i nie zważając na padający deszcz, wybiegłam na ulice Bielska. Wysiłek fizyczny odciągał moje myśli od szpitala. Wiedziałam, że Zbyszek będzie siedział przy mamie aż będę zwarta i gotowa. Postanowiłam trochę nadużyć dobroci brata. Jeśli chciałam pojawić się na treningu, do szpitala dotrę po południu. Ale zawsze mogę poprosić tatę, żeby zmienił Zbyszka. Zresztą, tata zapewne sam będzie chciał tam pojechać. 

Po półgodzinnym biegu wróciłam do domu i od razu wparowałam pod prysznic. Chwilę później wyszłam czysta, świeża i z mokrymi włosami. Zrobiłam sobie herbatę i czekając aż ostygnie, wzięłam się za porządki. Widać było brak kobiety. 

W końcu dwa dni spędzone w szpitalu dały o sobie znać i powieki zaczęły mi opadać. Udałam się do swojego pokoju i od razu zasnęłam. Śnił mi się mecz. Wielka hala. Tysiące kibiców. I niesamowity okrzyk radości, gdy pokonałyśmy rywalki.

Ale to był tylko sen, a w prawdziwym świecie właśnie się obudziłam. Otworzyłam oczy i stwierdziłam, że jednak mam siłę. Że będę walczyć. Bo każda próba czyni mnie wygraną, a każda minuta spędzona na żaleniu się, oddala mnie od celu.

Wstałam i zabierając ubrania, skierowałam się do łazienki. Krótki, orzeźwiający prysznic, a potem śniadanie. Po wypiciu szklanki soku pomarańczowego, wzięłam kartkę i długopis i napisałam: Zmień Zbyszka w szpitalu, dobrze? Ja pojadę popołudniu. Asia.

Zostawiłam notatkę na stole i skierowałam się ku wyjściu. Usłyszałam dzwonek swojej komórki. Szybko ją wyciągnęłam i odebrałam.

- Tak?

- Cześć. - usłyszałam głos Michała. - Jak tam? - zapytał z troską.

Ciekawe, czy Zbyszek przekazał mu wieści o moim małym załamaniu.

- Lepiej. Już nie siedzę przy łóżku mamy 24/h. - zaśmiałam się.

- Widzę humor wrócił. - zaśmiał się Michał. - Co z mamą?

- Nic nowego. Kiedy wczoraj stamtąd wychodziłam, nadal była nieprzytomna, ale jestem dobrej myśli. - powiedziałam wesoło.

- Co ty kombinujesz? - zapytał podejrzliwie Kubiak.

- Nic nie kombinuję. Po prostu mam cel i właśnie do niego zmierzam. - odparłam pewnie.

- Chyba zaczynam się bać. - stwierdził wesoło. - Powiesz mi jaki masz plan, czy to tajemnica?

- Żadna tajemnica. Teraz idę porozmawiać z lekarzem. Muszę się dowiedzieć coś więcej o chorobie mamy, a potem idę na trening i mam zamiar efektywnie przekonać trenera, że mogę grać w najbliższym meczu. Oczywiście grać, a nie stać w kwadracie.

- I tak trzymaj. Sądzisz, że uda ci się go przekonać?

- Ja nie sądzę, ja to wiem. - zaśmiałam się. - Jak tam w Jastrzębiu? Nie jesteś zbyt samotny? - zapytałam.

- Uwierz, że nasze malutkie mieszkanie ostatnio stało się siedzibą Jastrzębskiego. - zaśmiał się.

- Co więcej, każdy czuje się jak u siebie w domu, więc jak będziecie wracać, to zróbcie małe zakupy. Inaczej czeka nas śmierć głodowa. - stwierdził, po czym wybuchnął śmiechem. Poszłam za jego przykładem.

- Będę pamiętać. - zapewniłam.

- Tak przy okazji, to chłopaki się pytają, kiedy wpadniesz do nas na trening, bo chcą rewanżu za poprzedni mecz. - zapytał ciekawie.

Zaśmiałam się.

- Przekaż im, że już niedługo znów dostaną ode mnie po dupie. - zawołałam rozbawiona.

- Poczekaj chwilkę. - usłyszałam jak Michał woła, że przyjęłam wyzwanie. 

- Są tam z Tobą? - zapytałam zaskoczona.

- No przecież mówiłem, że to jastrzębska siedziba. Masz bardzo serdeczne pozdrowienia od Damiana. - specjalnie przeciągnął bardzo.

Gdzieś w głębi rozległo się głośne: Kubiak!

Sam zainteresowany tylko się zaśmiał.

- Pozdrów ich też.

- Kończę, bo za chwile może być ze mną krucho. - zaśmiał się.

- Na razie, kruszyno! - zawołałam i rozłączyłam się.



4 komentarze:

  1. Noom.. Asia może na serio trochę przesadziła z tymi słowami do Zbyszka. Przecież gdyby nie chciał, nie siedziałby tam, przy łóżku jej mamy, więc.. Trzymam za nią kciuki, aby udało się jej przekonać trenera co do jej dyspozycji meczowej i zagrać całe spotkanie :-)
    Btw. CO!? Jezu, jedziesz na mecz mojej ukochanej SKRY ;o. O boże, nie wyobrażasz sobie jak bardzo Ci zazdroszczę, ach! <3

    http://another-story-about-ski-jumping.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aśka przegięła i zdaje sobie z tego sprawę. Wie, że zachowywała się co najmniej nie fair. :)

      A co do meczu.. Jeszcze kilka tygodni temu sama nie wyobrażałam sobie siebie na jakimkolwiek meczu, a teraz to właściwie jak tylko się nadarza okazja odwiedzam bielską halę :D A tym razem będzie fantastycznie, bo bilety już wysprzedane!

      Usuń
  2. No ważne że się podniosła.. dotarło do Niej, że nie wolno się łamać, musi grać i wygrywać np. mecze z chłopakami z Jastrzębia.:D
    jeszcze taka rozmowa z Miśkiem, hehe super
    Czekam na kolejny rozdział, Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na strefa-id.blogspot.com
    Ps. Czy mogłabyś o nowościach informować mnie na moim asku (link na blogu)? Tak byłoby mi łatwiej ;)
    +postaram się niedługo wszystko nadrobić i skomentować. Przepraszam za moją nieobecność, mam ogromny nawał w szkole... :/
    Pozdrawiam, caro

    OdpowiedzUsuń