Kolejny rozdział...
Mało Was tutaj. Chciałabym by było inaczej, no ale nie wszystkim wchodzą takie 'tasiemce' jak ten. :)
Ale jest dumna z siebie. Wszelkie moje opowiadania zawsze kończyły się na kilkunastu stronach w wordzie. A to? A to jest dłuższe niż jakiekolwiek inne. I właśnie z tego jestem dumna. Że udało mi się napisać tak długie opowiadanie. :)
Nie przynudzam. Miłego czytania!
No i komentujcie!! ^^
- Cześć maluchu. – rzuciłam
stojąc w drzwiach i patrząc jak Natan leży na swoim łóżeczku.
Słysząc mój głos odwrócił się, a
widząc mnie, zerwał się z łóżka i podbiegł do mnie, przytulając się do moich
nóg.
- Jesteś. – szepnął z uczuciem.
- Przecież Ci obiecałam. –
kucnęłam przed nim i przytuliłam go do siebie.
Usiadłam z nim na łóżku i
rozmawiałam z nim. Chciałam się o nim dowiedzieć jak najwięcej, więc pytałam go
o wszystko. On też mnie wypytywał. Chciał mnie poznać tak samo, jak ja jego.
Opowiadaliśmy sobie o wszystkim, a z każdą minutą czułam, jak Nataniel podbija
moje serce. Uśmiechałam się czule, patrząc jak na jego twarzy gości uśmiech.
Cieszyłam się, że mi zaufał. Że czuje się przy mnie swobodnie i dopuścił mnie
do siebie.
Z drugiej strony zauważyłam, jak
czasami spogląda w okno z tęsknotą. Wiedziałam, że tęskni za rodzicami, a przed
oczami ma pewnie ich nieruchome ciała. W takich momentach przytulałam go do siebie
i zapewniałam go, że wszystko będzie dobrze i że się nim zajmę. Kiedy
zobaczyłam go dzisiaj, ostatecznie podjęłam decyzję, że chcę się nim zająć.
Chciałam zastąpić mu rodzinę. Chciałam przywrócić na jego twarz uśmiech.
Chciałam by był szczęśliwy i wyrósł na człowieka, który się nie boi życia.
Chciałam po prostu przy nim być i zapewnić mu szczęśliwe dzieciństwo.
- Możemy iść na spacer? – zapytał
mnie.
- Zobaczymy. – uśmiechnęłam się
do niego. – Chodź.
Załapałam go za rękę i razem
poszliśmy zapytać, czy możemy iść na spacer. Opiekunka zgodziła się, widząc, że
mały ma do mnie zaufanie i nie boi się mnie. Kilka chwil później grubo ubrani,
spacerowaliśmy po terenie ośrodka, na którym znajdował się park i plac zabaw,
przykryty teraz śniegiem.
- Gdzie są moim rodzice? –
zapytał mnie Natan, kiedy usiedliśmy na ławeczce.
Chwile zastanawiałam się nad
odpowiedzią. Musiałam mu powiedzieć prawdę, choć nie będzie to dla niego
przyjemne.
- Twoi rodzice są w niebie,
Natanielku. Patrzą teraz na ciebie i chcą abyś był szczęśliwy. – powiedziałam
mu, delikatnie się uśmiechając.
- A dlaczego nie ma ich tutaj?
- Bo aniołki wezwały ich do
siebie. Twoi rodzice są im potrzebni, by opiekować się taki małymi chłopcami,
jak ty, w niebie, wiesz? Będą teraz aniołami stróżami.
- I teraz ty będziesz moją mamą?
– zapytał spoglądając na mnie z słabym uśmiechem.
- Tak. Teraz ja będę Twoją mamą.
– przytuliłam go do siebie i pocałowałam w czółko.
Chwile jeszcze powygłupialiśmy
się na podwórzu, ale robiło się późno, ja musiałam jechać na trening. Z
uśmiechami weszliśmy z powrotem do ośrodka, gdzie czekała już na nas opiekunka.
- Zrobiłam Wam ciepłą herbatę. –
powiedziała, patrząc z uśmiechem na chłopca, który nie wydawał się już taki
przybity.
- Ja muszę się już zbierać. –
kucnęłam przed chłopcem. – Muszę jechać do pracy, ale przyjadę do Ciebie jutro,
dobrze?
Chłopiec trochę się zasmucił, ale
nie zatrzymywał mnie. Ponownie mu obiecałam, że przyjadę, a on już wiedział, że
skoro obiecałam, to tak będzie. Odprowadziłam go do jego pokoju i jeszcze przez
chwilę z nim zostałam. Kiedy wypił całą swoją herbatę, przytuliłam go i
pożegnałam się. Wyszłam z budynku i podążyłam do swojego auta. Przywiązałam się
do tego malucha i nie chciałam go teraz zostawiać, niestety obowiązki mnie
wzywają. Będę o niego walczyć. To jest pewne.
Pół godziny później parkowałam
auto na parkingu przed halą. Weszłam do szatni i spokojnie się przebierałam.
Dołączyłam do dziewczyn, które właśnie zaczynały rozgrzewkę i próbowałam z
siebie wyrzucić wszystkie negatywne emocje. Zostawiłam sobie tylko rozwijająca
się więź z Natankiem.
- Aśka, chodź do mnie na chwilę!
– zawołał trener, kiedy zakończyły trening.
Chcąc, nie chcąc, ruszyłam za
mężczyzną do jego gabinetu. Usiadłam na krześle naprzeciw jego biurka i
czekałam aż zacznie.
- Chciałem zaproponować Ci
przedłużenie kontraktu. Wiesz bardzo dobrze, że cenię Cię jako zawodniczkę i
chciałbym byś została tutaj.
- Nie spodziewałam się tego. –
powiedziałam szczerze. – Myślałam, że to był mój ostatni sezon tutaj.
- Nie ukrywam, że sam nie
wiedziałam, co z Tobą zrobić, ale w ostatnim meczu udowodniłaś, że zasługujesz
na miejsce w tej drużynie.
A więc docenił mnie dopiero, gdy
uratowałam przebieg ważnego meczu? Nie widział moich starań na treningach, nie
doceniał mojej formy? Zauważył mnie dopiero, gdy z moją pomocą zdobyliśmy trzy
punkty, ale gdyby mi nie dał szansy, pewnie właśnie teraz omawialibyśmy
szczegóły rozwiązania kontraktu.
- Przykro mi. Na tą chwilę nie
jestem zainteresowana przedłużeniem. Będę grała do końca tego sezonu, a potem
zmieniam klub. – odpowiedziałam z pewnością.
W ostatnim czasie dużo myślałam o
swojej siatkarskiej przyszłości. Nie wiedziałam siebie w barwach Aluprofu w
następnym sezonie. Za to coraz bardziej kusiła mnie propozycja, którą dostałam
od Rebecchi Piacenza. Była to bardzo dobra drużyna z czołówki włoskiej Serie A
kobiet. Na początku miałam obawy, czy odnajdę się we Włoszech, jednak w końcu
zdecydowałam się przyjąć tę ofertę i odpisałam na wiadomość z klubu.
- To już ostateczna decyzja? –
zapytał Zawieracz, mając nadzieje, że jeszcze uda mu się mnie przekonać.
- Tak. Decyzja jest ostateczna i
już uzgodniona z moim nowym klubem. – odpowiedziałam spokojnie, chociaż w
środku byłam na niego zła.
- A mogę chociaż wiedzieć, dokąd
przechodzisz?
- Włoska Serie A. – powiedziałam
z dumą w głosie.
Wiele polskich zawodniczek
wybiera się właśnie do włoskiej ligii. Polska Orlen liga nie jest tak
rozbudowana i sprawna jak Plusliga. Pomiędzy żeńską a męską siatkówką w Polsce
jest ogromna przepaść i podczas gdy męskie zespoły docierają do finałów Ligii
Mistrzów lub Pucharu CEV, kobiety nie mogą się poszczycić takimi osiągnięciami
w ostatnich latach.
- Dobry wybór. – uśmiechnął się,
kiwając głową na znak zadowolenia.
Poczułam naglą sympatię do tego
mężczyzny, który przez ostatnie kilka sezonów czuwał nad moją formą. Nigdy nie
widziałam w nim człowieka. Zawsze miałam go za trenera, który uwielbia dręczyć
swoje podopieczne kiepskimi dowcipami i intensywnymi treningami. A teraz nagle
dostrzegłam w nim jakąś cechę człowieka, która ociepliła mój stosunek do niego.
- Dziękuję. Postaram się nie
zawieść. – posłałam mu coś na kształt uśmiechu i wstałam. – Będę się już
zbierać. Dowidzenia, trenerze.
- Dowidzenia, Asiu.
Wróciłam do domu. Byłam
zadowolona, że rozmowę z trenerem mam już za sobą. Teraz musiałam jeszcze
przekazać radosne wieści chłopakom, ale odwlekam to, bo nie wiem jak zareagują.
Boję się, że ta decyzja źle wpłynie na nasze relacje. Że mój wyjazd będzie
definitywnym końcem naszej przyjaźni. Nie chcę tego, ale decyzji nie zmienię.
Jeśli moje obawy się spełnią, będę musiała jakoś się z tym pogodzić i oni też,
bo Serie A to moja szansa na zaistnienie w rozległym, siatkarskim świecie.
Dobrze że Asia chce się rozwijać. Ale czy jej wyjazd nie wpłynie jakos na adopcję?
OdpowiedzUsuńWszystko się wyjaśni się w następnym rozdziale, który, mam nadzieję, dodam niedługo. :)
UsuńCieszę się, że Asia chcę walczyć o Natana i chcę zastąpić mu matkę :') Myślę, że dobrze robi wybierając włoski kierunek, a chłopaki na pewno się ucieszą, że dostała taką szansę rozwoju :) Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńAśka ma wrażliwe serce i to czyni ją niezwykłą osobą. :)
UsuńJak zawsze świetny rozdział, czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńA czy ten wyjazd nie skomplikuje sprawy z adopcją ? Twoj blog jest swietny szczerze na poczatku jak go czytalam to myslalam ze go zakonczysz potym jak usmiercilas glowna bohaterke i ciesze sie ze piszesz dalej bo masz talent :-*
OdpowiedzUsuńNigdzie nie jest napisane, że Aśka zostanie zastępczą matką Natana. Ale wszystko wyjaśni się w następnym rozdziale. :)
Usuńpięknie napisane, jak zwykle podziwiam :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Eliza
Dziękuję. :*
Usuń