Najdłuższy rozdział do tej pory! Wohooo!
Następny rozdział to będzie już epilog. I mam do Was wielką prośbę. Chciałaby, żeby wszyscy, którzy czytają, zostawili ślad pod epilogiem na tym blogu. Ta historia wiele dla mnie znaczy i chciałabym wiedzieć, jakie emocje wy odczuwacie po zakończeniu. Chciałbym wiedzieć, czy w ogóle kogoś zainteresowała historia Aśki.
Przepraszam, że nie informuję, ale nie mam już na to siły.
Siedziałam w kuchni, trzymając w
dłoniach kubek z gorącą kawą i patrząc przez okno na malutkie jeszcze listki
buku, poruszane delikatnie przez wiejący wiatr. Wiosna zawitała do Jastrzębia
dość późno, bo dopiero końcem kwietnia, ale wystarczyło parę cieplejszych dni i
od razu się zazieleniło. Mówią, że razem z wiosną przychodzi i miłość, ale do
mnie zamiast miłości przyszły ciężkie decyzje. Ciągle byłam niepewna co do
wyjazdu do Włoch. Wiedziałam, że poradzę sobie jako zawodniczka, bo jestem
twarda, ale czy poradzę sobie jako osoba? Czy dam radę zostawić mamę, która
pomyślnie przeszła przez operację i właśnie wraca do zdrowia, tatę, brata,
którego dopiero co poznałam, przyjaciół, bez których moje życie będzie zupełnie
inne? Czy poświęcę to wszystko dla kariery?
Pamiętam jak kilka miesięcy temu
obawiałam się, że wszyscy się ode mnie odwrócą, gdy im powiem, że przyjęłam
ofertę z Włoch. Tymczasem okazało się, że nie taki diabeł straszny, jak go
malują. Przyznałam się dopiero po kilku dniach i nie spodziewałam się takich
reakcji. Michał i Zbyszek, którzy dowiedzieli się jako pierwsi, zaczęli mi
gratulować i mnie wyściskali za wszystkie czasy. Według nich właśnie otworzyłam
sobie wrota do nowego świata, który nauczy mnie, co to znaczy grać w siatkówkę.
Coś w tym jest. Ucieszyłam się, że tak to odbierają. Oczywiście kiedy już do
nich dotarło, że wyjeżdżam, ich entuzjazm trochę stopniał, ale nawet nie
pomyśleli o zatrzymywaniu mnie. Wiedzą, że jak postanowię, tak zrobię.
Jako druga dowiedziała się
Kalina. Najpierw się na mnie obraziła, że nie powiedziałam jej jako pierwszej,
a potem przyznała, że o wszystkim już wie, bo Michał jej wypaplał. Uścisnęła
mnie wtedy mocno i powiedziała, że będzie za mną tęsknić. Zaraz potem dodała,
że mam im wszystkim we Włoszech skopać dupy. I to podwójnie, bo jeszcze za nią.
Śmiałam się z tego i czułam jak kamień spada mi z serca. Co by nie było dalej,
miałam wsparcie wszystkich swoich przyjaciół, a to dla mnie najważniejsze.
Potem przyszła kolej na mamę i
tatę, których zastałam razem w szpitalnej sali, śmiejących się i rozmawiających
o starych dziejach. Serce mi rosło, gdy widziałam ich tak szczęśliwych.
Przytuliłam ich na powitanie i bez żadnych wstępów oznajmiłam, że w
nadchodzącym sezonie będę grała we Włoszech. Mama na początku narzekała, że nie
będzie mnie mieć blisko siebie, ale zapewniała mnie, że mam przez nią nie rezygnować
z marzeń. Tata tylko mnie przytulił, a potem dodał, że jest ze mnie dumny.
Kolejny głaz spadł z serca. Jeszcze tylko jednej osobie nie powiedziałam o
swojej decyzji i ona nic nie wie, aż do teraz. Nie wiem, co sobie myślałam,
ukrywając to przed nim.
Rozdzwonił się mój telefon,
więc wstałam i podeszłam do komody, na której leżał. Chwyciłam go do ręki, a
widząc na wyświetlaczu nazwę kontaktu, odebrałam szybko.
- Tak?
- Mam dla pani dobre wieści. –
słyszałam radość w jej głosie. – Udało się nam. Może pani jutro po niego
przyjechać.
- Dopiero jutro? Nie mogę jeszcze
dzisiaj? – zapytałam z nadzieją.
- Nataniel stwierdził, że musi
się pożegnać z całym ośrodkiem, a wątpię, by udało mu się to w dwie godziny. –
roześmiała się.
- Faktycznie może z tym mieć mały
problem. – uśmiechnęłam się czule. – O której przyjechać?
- Może przed południem? Od razu
zastrzegam, że będzie pani musiała podpisać parę papierków.
- Dobrze, będę tak koło
dziesiątej. – odpowiedziałam i pożegnałam się.
Paulina to niezwykła kobieta. Od
początku robiła wszystko, co w jej mocy, by sąd uznał mnie za prawną opiekunkę
Natana. Była to trudna sprawa, bo jestem siatkarką, a to oznacza liczne wyjazdy
i zmiany miejsca zamieszkania. Sama nie wiem, jak to wszystko będzie wyglądało,
ale już uzgodniłam z prezesem, że na każdy wyjazd Natana zabieram ze sobą. Nie
zostawiłabym go samego, nawet jeśli znalazłabym jakąś zaufaną opiekunkę. W
czasie meczu będzie siedział na trybunach razem z Elenore, przyjaciółką mojej
matki i rodziny. Znam ją odkąd byłam małym dzieckiem i nie mogłabym powiedzieć
o niej złego słowa. Wiem, że mogę na niej polegać i będę to
wykorzystywać. Poza tym, Elenore jest zagorzałym kibicem siatkówki i była
zachwycona, kiedy przedstawiłam jej swoją prośbę, bo oznaczało to dla niej, że
będzie na każdym spotkaniu Rebecchi Piacenza, a to dla niej nie lada gratka.
Wracając jednak do głównego wątku, udało nam się. Właśnie zostałam prawną
opiekunką Nataniela i z tego powodu jestem cholernie szczęśliwa. Mały był moim
promyczkiem i nadzieją na lepsze dni. Gdybym musiała, oddałabym za niego
wszystko.
Z uśmiechem na ustach odłożyłam
telefon i ruszyłam w stronę łazienki. Miałam ostatnią okazją na bardzo długą
kąpiel z olejkami i pianą. Od jutra będzie ze mną Natan, a i chłopaki za
niedługo wracają z meczu wyjazdowego do Gdańska. Dobrze się składa, bo będę
miała z kim zostawić Natana. Chłopiec załapał świetny kontakt ze Zbyszkiem,
którego traktuje jak swojego wielkiego kumpla, a z Michałem uwielbia się
wygłupiać. Obaj przyznali, że Nataniel ma w sobie „to coś” i podbił ich serca
od pierwszego spotkania. Nalałam gorącej wody aż po brzegi wanny i ściągając z
siebie ubrania, weszłam do niej. Błogie uczucie rozlało się po moim ciele.
Przymknęłam oczy i poddałam się myślą, krążącym po mojej głowie.
Wreszcie czułam się szczęśliwa i
patrząc wstecz, wiem, że nie zmieniłabym żadnej ze swoich decyzji.
Relaksowałam się tak przez
jeszcze jakiś czas, ale gdy temperatura wody się zmniejszała, postanowiłam
wyjść. Owinęłam się białym ręcznikiem i poszłam po świeże ubrania.
Właśnie dopinałam guzik spodni, gdy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Nie
spodziewałam się nikogo. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Za nimi stała
osoba, na której widok moje serce wykonało kilka koziołków w przód, a potem się
gwałtownie zatrzymało. Przypomniałam sobie, że w dalszym ciągu nie powiedziałam
mu o moim wyjeździe, a to przecież już za niecały miesiąc. Mimo wszystko
zaprosiłam go do środka, a potem utonęłam w jego mocnym uścisku. Wtulona w jego
klatkę piersiową, wyraźnie poczułam zapach jego zniewalających perfum. Wraz z
tym zapachem do mojej głowy wdarło się wspomnienie z naszego poprzedniego
spotkania. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Bartek, co ty tu robisz? –
zapytałam, nadal wtulona w jego tors.
- Nie cieszysz się? – zapytał ze
śmiechem.
- Oczywiście, że się cieszę. –
oderwałam się od niego i spojrzałam w jego błękitne tęczówki.
Wspięłam się na palce i złożyłam
na jego ustach delikatny pocałunek, rozkoszując się smakiem jego ust. Już
miałam się odsuwać, gdy z powrotem mnie do siebie przyciągnął i pocałował
mocniej, zachłanniej, z pasją. Oderwaliśmy się od siebie, dopiero gdy zabrakło
nam powietrza w płucach. Spojrzeliśmy na siebie i w swoich tęczówkach
widzieliśmy wszystko, co w tej chwili było nam potrzebne.
- Kocham Cię. – powiedział,
przerywając ciszę. – Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale moje serce bije mocniej na
samo Twoje wspomnienie. Nie chcę być tak daleko od Ciebie. – westchnął,
wtulając twarz w zagłębienie mojej szyi.
- Też Cię kocham. –
odpowiedziałam przytłumionym nie tylko przez jego tors, ale też przez kłębiące
się we mnie emocje, głosem.
Zaciągnęłam go do kuchni. Wyciągnęłam
z szafki wino i dwa kieliszki, po czym poszliśmy do mojego pokoju. Włączyłam
jeszcze cichą muzykę i usiadłam obok niego na podłodze i oparłam się o jego
tors. Objął mnie ramieniem i mocniej przyciągnął do siebie. Trwaliśmy tak przez
pewien czas, po prostu delektując się swoim towarzystwem. Nie widzieliśmy się
przeszło dwa miesiące, więc mieliśmy co nadrabiać.
- Jak długo zostajesz? –
zapytałam go, choć obawiałam się odpowiedzi.
Poprzednim razem mieliśmy dla
siebie tylko jeden dzień, a następnego już wyjeżdżał. Nie chciałam znów się
żegnać, zaraz po tym jak się przywitaliśmy.
- Mamy trzy dni tylko dla siebie.
– powiedział, całując mnie we włosy.
- Musimy porozmawiać. –
oznajmiłam poważnie.
Nadszedł moment, w którym
musiałam zepsuć tę przyjemną atmosferę. Musiałam w końcu powiedzieć mu o
zmianie klubu. Mam nadzieję, że się ucieszy. Będziemy grać w jednym kraju i
dużo łatwiej będzie nam się spotykać. Sama nie wiem, dlaczego aż tyle zwlekałam
z tą wiadomością.
- Nie teraz, Asiu. – stwierdził,
wyciągając z mojej dłoni lampkę wina i kładąc ją na stoliku.
- A co będziemy teraz robić? –
zapytałam zaczepnie.
- To. – powiedział całując mnie w
czoło. – To. – pocałował mnie w nos. – I jeszcze to. – w końcu natrafił
na moje usta.
Oddałam pocałunek z pasją i
wplotłam swoje ręce w przydługie włosy chłopaka. Jego dłonie krążyły po moich
plecach, zjeżdżając coraz niżej, by w końcu zatrzymać się na moich pośladkach.
Podniósł mnie, a ja oplotłam swoje nogi wokół jego bioder. Nie przestając się
całować, położył mnie delikatnie na łóżko. Części naszej garderoby lądowały w
najróżniejszych częściach pokoju, ale nie zwracaliśmy na to uwagi.
- Kocham Cię. – powiedziałam
z uczuciem.
W odpowiedzi natarł swoimi ustami
na moje, wkładając w to całe swoje uczucie.
***
Następnego dnia obudziłam się w
jego ramionach, w których było mi cholernie wygodnie. Odwróciłam się twarzą do
niego i uśmiechnęłam się czule, widząc jak niewinnie wygląda, kiedy śpi.
Przejechałam opuszkami palców po linii jego szczęki i patrzyłam, jak na jego
twarzy pojawia się uśmiech.
- Dzień dobry, śpiochu. –
powiedziałam, chcąc pocałować go w policzek, ale on zręcznie się przekręcił i w
rzeczywistości moje usta spoczęły na jego.
- Takie poranki to ja lubię. –
zaśmiał się.
- Nie przyzwyczajaj się,
kochanie. – mruknęłam i wyplątawszy się jego uścisku, wstałam.
Założyłam jego koszulę i
podążyłam do kuchni. Zrobiłam śniadanie i zalałam kubki z kawą, której zapach zwabił
Bartka. Usiedliśmy razem przy stole i jedliśmy kanapki, ciągle się uśmiechając.
Ale uśmiech zszedł z mojej twarzy, kiedy zauważyłam, która jest godzina.
- Cholera! – krzyknęłam i
zerwałam się z krzesła.
Pędem pobiegłam do łazienki, po
drodze zgarniając jeszcze świeżą bieliznę i ubrania. Wskoczyłam do kabiny
prysznicowej i pobiłam swój rekord, bo po pięciu minutach z niej wyszłam.
Wytarłam się szybko białym ręcznikiem i założyłam ubrania. Rozczesałam i
wysuszyłam włosy, które wyglądały, jakby mnie co najmniej piorun trafił, więc
upięłam je w tak zwany „ul” na czubku głowy.
Wyskoczyłam z łazienki i wpadłam
na Bartka, który przyglądał mi się ze śmiechem.
- A ty gdzie tak pędzisz, co? –
zapytał, wpatrując się w moje oczy.
- Po Natana. Jedziesz ze mną? –
zapytałam z nadzieją.
Chciałabym by był przy mnie,
kiedy oficjalnie zostanę opiekunką chłopca. To dla mnie naprawdę ważne.
- A oddasz mi moją koszulę? –
zapytał z uśmiechem, wskazując na trzymany przeze mnie, pomięty materiał jego
ubrania.
- Cholera. – mruknęłam, widząc,
co z nią zrobiłam. – Dam Ci jakąś koszulkę Zbyszka, co?
- Byle czystą. – zaśmiał się, a
ja pognałam do pokoju brata.
Wyciągnęłam mu z szuflady czarny
T-shirt z białymi napisami i rzuciłam go Bartkowi. Chwilę później siedzieliśmy
już w moim samochodzie i jechaliśmy w stronę ośrodka.
- Asia! – krzyknął Nataniel,
kiedy w końcu pojawiłam się w ośrodku.
- Część Natanku. – pozwoliłam mu
się uścisnąć z całej siły i pocałowałam go w policzek.
- Cześć Bartek. – rzucił z uśmiechem,
kiedy dostrzegł, że z nim przyszłam.
- No cześć, Młody. – odpowiedział
Bartek.
Kiedy już wymieniliśmy
uprzejmości, skierowaliśmy się do gabinetu dyrektorki ośrodka. Moja prawniczka
już tam była, więc od razu zajęliśmy się formalnościami. Po podpisaniu
kilkunastu papierów, z uśmiechem na ustach wzięłam Natana za rączkę i poszliśmy
do jego pokoju. Zabraliśmy się za pakowanie jego rzeczy i chwilę później już
wychodziliśmy z ośrodka. Cieszyłam się, widząc uśmiech na twarzy chłopca.
Dziesięć minut później
parkowaliśmy przed blokiem. Obróciłam się do tyłu i uśmiechnęłam do Natana,
siedzącego w foteliku.
- Gotowy?
- Pewnie. – rzucił z uśmiechem.
Weszliśmy do mieszkania, a Natan
od razu pobiegł do swojego pokoju i zaczął bawić się zabawkami, które czekały
od czasu jego ostatniej wizyty. Uśmiechnęłam się i skierowałam swoje kroki do
kuchni, a Bartek poszedł za mną.
- I jak się czujesz w roli matki?
– zapytał, przyglądając mi się z ciekawością.
- A nie widać? – odpowiedziałam z
uśmiechem.
- No widać. – podszedł i mnie
przytulił. – Ale jesteś pewna, że sobie poradzisz?
- Niczego nie jestem pewna. –
roześmiałam się. – Ale wiem, że się nie poddam, chociaż będzie ciężko.
- Michał i Zbyszek na pewno będę
Ci pomagać. – powiedział, widząc, jak nagle posmutniałam.
- Wiem. – spojrzałam mu w oczy.
Teraz albo nigdy. – pomyślałam. – Bartek, ja zmieniam klub. – powiedziałam i
spuściłam głowę. Bałam się tego, co może nastąpić.
- I tym się tak przejmujesz? –
zaśmiał się. – Przecież to nic strasznego.
- Nic nie rozumiesz. – jęknęłam i
usiadłam na krześle, chowając twarz w dłoniach.
- A co tu jest do rozumienia?
Zostawiasz Bielsko za sobą i jedziesz podbijać Polskę. – powiedział z
pewnością, a ja miałam przeczucie, że to, co teraz mu powiem, wcale a wcale mu
się nie spodoba.
- Niekoniecznie Polskę. –
mruknęłam, ale mój głos stłumiły dłonie.
- Co?
- Mówię, że podbijać będę, ale
niekoniecznie Polskę. – powtórzyłam, zbierając się na odwagę i patrząc mu
prosto w oczy.
Na początku zobaczyłam w jego
oczach śmiech, jakby był pewny, że to tylko kiepski żart. Ale kiedy nie
roześmiałam się i nie rzuciłam: ale się nabrałeś!, zmienił się on w
niedowierzanie.
- Co masz na myśli, mówiąc,
niekoniecznie Polskę?
- Przyjęłam ofertę z włoskiego
klubu. – powiedziałam spokojnie.
- I dopiero teraz mi o tym
mówisz?!– podniósł głos.
Nie odzywałam się, przeczuwając
najgorsze.
- Jak to się idealnie układa. –
powiedział z cynicznym uśmiechem na ustach. – Ja wracam z Włoch, a ty się tam
wybierasz.- rzucił grobowym tonem, w którym przebijał się czarny humor, a potem
wziął swoją kurtkę i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Siedziałam na tym cholernym
krześle i nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie powiedział. Zrezygnował z grania
w jednym z najlepszych włoskich klubów. Zrezygnował z niego dla mnie. A ja
wyjeżdżam? Zostawię go tutaj? Po tym jak on porzucił swoje marzenia? Łzy
zaczęły spływać po moich policzkach. Oparłam głowę o stół, a moim ciałem
wstrząsnął bezgłośny szloch. Bezskutecznie próbowałam się wziąć w garść.
Bezskutecznie próbowałam sobie wmówić, że nie mogę się załamać. Bezskutecznie,
bo wiedziałam, że cała ta sytuacja to moja wina. Gdybym tylko powiedziała mu o
wszystkim wcześniej, być może teraz cieszylibyśmy się, że razem będziemy
podbijać włoskie parkiety. Być może żylibyśmy razem długo i szczęśliwie. A ja
wszystko zepsułam. Znowu pokazałam jak cholerną egoistką byłam. Zamiast od razu
go poinformować, wmawiałam sobie, że przecież jest jeszcze na to czas. Że
zrobię to, kiedy spotkamy się w cztery oczy. Kiedy będziemy mogli obgadać to na
spokojnie. Ale czas to przecież pojęcie względne. Raz jest, a raz go nie ma.
Cichy tupot małych stópek, wyrwał
mnie z rozpaczy. Wyprostowałam się i otarłam rękawem mokre oczy. Chwilę później
w kuchni pojawił się Nataniel.
- Asia, pobawisz się... – nie
dokończył.
Zatrzymał się przede mną i
spojrzał uważnie na moją twarz. Czerwone, zapuchnięte oczy i rozmazany makijaż
powiedziały mu wszystko o moim obecnym stanie.
- Dlaczego płaczesz? – zapytał,
wskakując mi na kolana.
- Bo zachowałam się bardzo
nieładnie. – próbowałam opanować drżenie głosu.
- To dlatego Bartek wyszedł? –
zapytał łagodnie.
- Tak. – uśmiechnęłam się
łagodnie, a łzy znów wypłynęły spod moich powiek.
Nataniel widząc to, objął mnie
mocno za szyję i przylgnął do mnie.
- Nie martw się. Ja Cię i tak
kocham, mamo.
Łzy, tym razem wzruszenia,
kapały na podłogę.
Ojeju <3 jak slodko <3 . Czemu epilog ? Juz ? Lamiesz mi serce :-( . Twoja historia jest jedną z najlepszych jakie czytalam ;-) . Zapraszam do siebie :-*
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak miłe słowa.:*
UsuńA na epilog nic nie poradzę. W pewnym momencie stwierdziłam, że to już koniec i że nie będę ciągła opowiadania w nieskończoność. :)
boskie! kiedy bedzie epilog?
OdpowiedzUsuńA kiedy chcecie?
UsuńBo właściwie to on jest gotowy i tylko czeka na dodanie :)
Proponuję przyszłą niedzielę. ;)
środa? :D bo w czwartek wyjeżdżam i niestety nie bede miała internetu :/
OdpowiedzUsuńZrobię ci tę przyjemność i epilog pojawi się w środę! :*
UsuńUwielbiam Cie! :D :*
UsuńMieszkasz gdzieś w okolicach Bielska, więc dopadnę cię za to, że kończysz to cudowne opowiadanie! Rozdział świetny ;) Wiedziałam, że Asia zaadoptuje Natana, bo jest wyjątkowa i odpowiedzialna. Mam tylko nadzieje, że pomiędzy nią a Bartkiem będzie okej :)) Pozdrawiam ;**
OdpowiedzUsuń