-

-

27 lipca 2014

Rozdział XLVII

Najdłuższy rozdział do tej pory! Wohooo!
Następny rozdział to będzie już epilog. I mam do Was wielką prośbę. Chciałaby, żeby wszyscy, którzy czytają, zostawili ślad pod epilogiem na tym blogu. Ta historia wiele dla mnie znaczy i chciałabym wiedzieć, jakie emocje wy odczuwacie po zakończeniu. Chciałbym wiedzieć, czy w ogóle kogoś zainteresowała historia Aśki.
Przepraszam, że nie informuję, ale nie mam już na to siły.






Siedziałam w kuchni, trzymając w dłoniach kubek z gorącą kawą i patrząc przez okno na malutkie jeszcze listki buku, poruszane delikatnie przez wiejący wiatr. Wiosna zawitała do Jastrzębia dość późno, bo dopiero końcem kwietnia, ale wystarczyło parę cieplejszych dni i od razu się zazieleniło. Mówią, że razem z wiosną przychodzi i miłość, ale do mnie zamiast miłości przyszły ciężkie decyzje. Ciągle byłam niepewna co do wyjazdu do Włoch. Wiedziałam, że poradzę sobie jako zawodniczka, bo jestem twarda, ale czy poradzę sobie jako osoba? Czy dam radę zostawić mamę, która pomyślnie przeszła przez operację i właśnie wraca do zdrowia, tatę, brata, którego dopiero co poznałam, przyjaciół, bez których moje życie będzie zupełnie inne? Czy poświęcę to wszystko dla kariery?

Pamiętam jak kilka miesięcy temu obawiałam się, że wszyscy się ode mnie odwrócą, gdy im powiem, że przyjęłam ofertę z Włoch. Tymczasem okazało się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Przyznałam się dopiero po kilku dniach i nie spodziewałam się takich reakcji. Michał i Zbyszek, którzy dowiedzieli się jako pierwsi, zaczęli mi gratulować i mnie wyściskali za wszystkie czasy. Według nich właśnie otworzyłam sobie wrota do nowego świata, który nauczy mnie, co to znaczy grać w siatkówkę. Coś w tym jest. Ucieszyłam się, że tak to odbierają. Oczywiście kiedy już do nich dotarło, że wyjeżdżam, ich entuzjazm trochę stopniał, ale nawet nie pomyśleli o zatrzymywaniu mnie. Wiedzą, że jak postanowię, tak zrobię.

 Jako druga dowiedziała się Kalina. Najpierw się na mnie obraziła, że nie powiedziałam jej jako pierwszej, a potem przyznała, że o wszystkim już wie, bo Michał jej wypaplał. Uścisnęła mnie wtedy mocno i powiedziała, że będzie za mną tęsknić. Zaraz potem dodała, że mam im wszystkim we Włoszech skopać dupy. I to podwójnie, bo jeszcze za nią. Śmiałam się z tego i czułam jak kamień spada mi z serca. Co by nie było dalej, miałam wsparcie wszystkich swoich przyjaciół, a to dla mnie najważniejsze.

Potem przyszła kolej na mamę i tatę, których zastałam razem w szpitalnej sali, śmiejących się i rozmawiających o starych dziejach. Serce mi rosło, gdy widziałam ich tak szczęśliwych. Przytuliłam ich na powitanie i bez żadnych wstępów oznajmiłam, że w nadchodzącym sezonie będę grała we Włoszech. Mama na początku narzekała, że nie będzie mnie mieć blisko siebie, ale zapewniała mnie, że mam przez nią nie rezygnować z marzeń. Tata tylko mnie przytulił, a potem dodał, że jest ze mnie dumny. Kolejny głaz spadł z serca. Jeszcze tylko jednej osobie nie powiedziałam o swojej decyzji i ona nic nie wie, aż do teraz. Nie wiem, co sobie myślałam, ukrywając to przed nim.

Rozdzwonił  się mój telefon, więc wstałam i podeszłam do komody, na której leżał. Chwyciłam go do ręki, a widząc na wyświetlaczu nazwę kontaktu, odebrałam szybko.

- Tak?

- Mam dla pani dobre wieści. – słyszałam radość w jej głosie. – Udało się nam. Może pani jutro po niego przyjechać.

- Dopiero jutro? Nie mogę jeszcze dzisiaj? – zapytałam z nadzieją.

- Nataniel stwierdził, że musi się pożegnać z całym ośrodkiem, a wątpię, by udało mu się to w dwie godziny. – roześmiała się.

- Faktycznie może z tym mieć mały problem. – uśmiechnęłam się czule. –  O której przyjechać?

- Może przed południem? Od razu zastrzegam, że będzie pani musiała podpisać parę papierków.

- Dobrze, będę tak koło dziesiątej. – odpowiedziałam i pożegnałam się.

Paulina to niezwykła kobieta. Od początku robiła wszystko, co w jej mocy, by sąd uznał mnie za prawną opiekunkę Natana. Była to trudna sprawa, bo jestem siatkarką, a to oznacza liczne wyjazdy i zmiany miejsca zamieszkania. Sama nie wiem, jak to wszystko będzie wyglądało, ale już uzgodniłam z prezesem, że na każdy wyjazd Natana zabieram ze sobą. Nie zostawiłabym go samego, nawet jeśli znalazłabym jakąś zaufaną opiekunkę. W czasie meczu będzie siedział na trybunach razem z Elenore, przyjaciółką mojej matki i rodziny. Znam ją odkąd byłam małym dzieckiem i nie mogłabym powiedzieć  o niej złego słowa. Wiem, że mogę na niej polegać i będę to wykorzystywać. Poza tym, Elenore jest zagorzałym kibicem siatkówki i była zachwycona, kiedy przedstawiłam jej swoją prośbę, bo oznaczało to dla niej, że będzie na każdym spotkaniu Rebecchi Piacenza, a to dla niej nie lada gratka. Wracając jednak do głównego wątku, udało nam się. Właśnie zostałam prawną opiekunką Nataniela i z tego powodu jestem cholernie szczęśliwa. Mały był moim promyczkiem i nadzieją na lepsze dni. Gdybym musiała, oddałabym za niego wszystko.

Z uśmiechem na ustach odłożyłam telefon i ruszyłam w stronę łazienki. Miałam ostatnią okazją na bardzo długą kąpiel z olejkami i pianą. Od jutra będzie ze mną Natan, a i chłopaki za niedługo wracają z meczu wyjazdowego do Gdańska. Dobrze się składa, bo będę miała z kim zostawić Natana. Chłopiec załapał świetny kontakt ze Zbyszkiem, którego traktuje jak swojego wielkiego kumpla, a z Michałem uwielbia się wygłupiać. Obaj przyznali, że Nataniel ma w sobie „to coś” i podbił ich serca od pierwszego spotkania. Nalałam gorącej wody aż po brzegi wanny i ściągając z siebie ubrania, weszłam do niej. Błogie uczucie rozlało się po moim ciele. Przymknęłam oczy i poddałam się myślą, krążącym po mojej głowie.

Wreszcie czułam się szczęśliwa i patrząc wstecz, wiem, że nie zmieniłabym żadnej ze swoich decyzji.

Relaksowałam się tak przez jeszcze jakiś czas, ale gdy temperatura wody się zmniejszała, postanowiłam wyjść. Owinęłam się  białym ręcznikiem i poszłam po świeże ubrania. Właśnie dopinałam guzik spodni, gdy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Nie spodziewałam się nikogo. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Za nimi stała osoba, na której widok moje serce wykonało kilka koziołków w przód, a potem się gwałtownie zatrzymało. Przypomniałam sobie, że w dalszym ciągu nie powiedziałam mu o moim wyjeździe, a to przecież już za niecały miesiąc. Mimo wszystko zaprosiłam go do środka, a potem utonęłam w jego mocnym uścisku. Wtulona w jego klatkę piersiową, wyraźnie poczułam zapach jego zniewalających perfum. Wraz z tym zapachem do mojej głowy wdarło się wspomnienie z naszego poprzedniego spotkania. Uśmiechnęłam się sama do siebie.

- Bartek, co ty tu robisz? – zapytałam, nadal wtulona w jego tors.

- Nie cieszysz się? – zapytał ze śmiechem.

- Oczywiście, że się cieszę. – oderwałam się od niego i spojrzałam w jego błękitne tęczówki.

Wspięłam się na palce i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek, rozkoszując się smakiem jego ust. Już miałam się odsuwać, gdy z powrotem mnie do siebie przyciągnął i pocałował mocniej, zachłanniej, z pasją. Oderwaliśmy się od siebie, dopiero gdy zabrakło nam powietrza w płucach. Spojrzeliśmy na siebie i w swoich tęczówkach widzieliśmy wszystko, co w tej chwili było nam potrzebne.

- Kocham Cię. – powiedział, przerywając ciszę. – Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale moje serce bije mocniej na samo Twoje wspomnienie. Nie chcę być tak daleko od Ciebie. – westchnął, wtulając twarz w zagłębienie mojej szyi.

- Też Cię kocham. – odpowiedziałam przytłumionym nie tylko przez jego tors, ale też przez kłębiące się we mnie emocje, głosem.

Zaciągnęłam go do kuchni. Wyciągnęłam z szafki wino i dwa kieliszki, po czym poszliśmy do mojego pokoju. Włączyłam jeszcze cichą muzykę i usiadłam obok niego na podłodze i oparłam się o jego tors. Objął mnie ramieniem i mocniej przyciągnął do siebie. Trwaliśmy tak przez pewien czas, po prostu delektując się swoim towarzystwem. Nie widzieliśmy się przeszło dwa miesiące, więc mieliśmy co nadrabiać.

- Jak długo zostajesz? – zapytałam go, choć obawiałam się odpowiedzi.

Poprzednim razem mieliśmy dla siebie tylko jeden dzień, a następnego już wyjeżdżał. Nie chciałam znów się żegnać, zaraz po tym jak się przywitaliśmy.

- Mamy trzy dni tylko dla siebie. – powiedział, całując mnie we włosy.

- Musimy porozmawiać. – oznajmiłam poważnie.

Nadszedł moment, w którym musiałam zepsuć tę przyjemną atmosferę. Musiałam w końcu powiedzieć mu o zmianie klubu. Mam nadzieję, że się ucieszy. Będziemy grać w jednym kraju i dużo łatwiej będzie nam się spotykać. Sama nie wiem, dlaczego aż tyle zwlekałam z tą wiadomością.

- Nie teraz, Asiu. – stwierdził, wyciągając z mojej dłoni lampkę wina i kładąc ją na stoliku.

- A co będziemy teraz robić? – zapytałam zaczepnie.

- To. – powiedział całując mnie w czoło. – To. – pocałował mnie w nos. –  I jeszcze to. – w końcu natrafił na moje usta.

Oddałam pocałunek z pasją i wplotłam swoje ręce w przydługie włosy chłopaka. Jego dłonie krążyły po moich plecach, zjeżdżając coraz niżej, by w końcu zatrzymać się na moich pośladkach. Podniósł mnie, a ja oplotłam swoje nogi wokół jego bioder. Nie przestając się całować, położył mnie delikatnie na łóżko. Części naszej garderoby lądowały w najróżniejszych częściach pokoju, ale nie zwracaliśmy na to uwagi.

- Kocham Cię. – powiedziałam  z uczuciem.

W odpowiedzi natarł swoimi ustami na moje, wkładając w to całe swoje uczucie.

***

Następnego dnia obudziłam się w jego ramionach, w których było mi cholernie wygodnie. Odwróciłam się twarzą do niego i uśmiechnęłam się czule, widząc jak niewinnie wygląda, kiedy śpi. Przejechałam opuszkami palców po linii jego szczęki i patrzyłam, jak na jego twarzy pojawia się uśmiech.

- Dzień dobry, śpiochu. – powiedziałam, chcąc pocałować go w policzek, ale on zręcznie się przekręcił i w rzeczywistości moje usta spoczęły na jego.

- Takie poranki to ja lubię. – zaśmiał się.

- Nie przyzwyczajaj się, kochanie. – mruknęłam i wyplątawszy się  jego uścisku, wstałam.

Założyłam jego koszulę i podążyłam do kuchni. Zrobiłam śniadanie i zalałam kubki z kawą, której zapach zwabił Bartka. Usiedliśmy razem przy stole i jedliśmy kanapki, ciągle się uśmiechając. Ale uśmiech zszedł z mojej twarzy, kiedy zauważyłam, która jest godzina.

- Cholera! – krzyknęłam i zerwałam się z krzesła.

Pędem pobiegłam do łazienki, po drodze zgarniając jeszcze świeżą bieliznę i ubrania. Wskoczyłam do kabiny prysznicowej i pobiłam swój rekord, bo po pięciu minutach z niej wyszłam. Wytarłam się szybko białym ręcznikiem i założyłam ubrania. Rozczesałam i wysuszyłam włosy, które wyglądały, jakby mnie co najmniej piorun trafił, więc upięłam je w tak zwany „ul” na czubku głowy.

Wyskoczyłam z łazienki i wpadłam na Bartka, który przyglądał mi się ze śmiechem.

- A ty gdzie tak pędzisz, co? – zapytał, wpatrując się w moje oczy.

- Po Natana. Jedziesz ze mną? – zapytałam z nadzieją.

Chciałabym by był przy mnie, kiedy oficjalnie zostanę opiekunką chłopca. To dla mnie naprawdę ważne.

- A oddasz mi moją koszulę? – zapytał z uśmiechem, wskazując na trzymany przeze mnie, pomięty materiał jego ubrania.

- Cholera. – mruknęłam, widząc, co z nią zrobiłam. – Dam Ci jakąś koszulkę Zbyszka, co?

- Byle czystą. – zaśmiał się, a ja pognałam do pokoju brata.

Wyciągnęłam mu z szuflady czarny T-shirt z białymi napisami i rzuciłam go Bartkowi. Chwilę później siedzieliśmy już w moim samochodzie i jechaliśmy w stronę ośrodka.

- Asia! – krzyknął Nataniel, kiedy w końcu pojawiłam się w ośrodku.

- Część Natanku. – pozwoliłam mu się uścisnąć z całej siły i pocałowałam go w policzek.

- Cześć Bartek. – rzucił z uśmiechem, kiedy dostrzegł, że z nim przyszłam.

- No cześć, Młody. – odpowiedział Bartek.

Kiedy już wymieniliśmy uprzejmości, skierowaliśmy się do gabinetu dyrektorki ośrodka. Moja prawniczka już tam była, więc od razu zajęliśmy się formalnościami. Po podpisaniu kilkunastu papierów, z uśmiechem na ustach wzięłam Natana za rączkę i poszliśmy do jego pokoju. Zabraliśmy się za pakowanie jego rzeczy i chwilę później już wychodziliśmy z ośrodka. Cieszyłam się, widząc uśmiech na twarzy chłopca.

Dziesięć minut później parkowaliśmy przed blokiem. Obróciłam się do tyłu i uśmiechnęłam do Natana, siedzącego w foteliku.

- Gotowy?

- Pewnie. – rzucił z uśmiechem.

Weszliśmy do mieszkania, a Natan od razu pobiegł do swojego pokoju i zaczął bawić się zabawkami, które czekały od czasu jego ostatniej wizyty. Uśmiechnęłam się i skierowałam swoje kroki do kuchni, a Bartek poszedł za mną.

- I jak się czujesz w roli matki? – zapytał, przyglądając mi się z ciekawością.

- A nie widać? – odpowiedziałam z uśmiechem.

- No widać. – podszedł i mnie przytulił. – Ale jesteś pewna, że sobie poradzisz?

- Niczego nie jestem pewna. – roześmiałam się. – Ale wiem, że się nie poddam, chociaż będzie ciężko.

- Michał i Zbyszek na pewno będę Ci pomagać. – powiedział, widząc, jak nagle posmutniałam.

- Wiem. – spojrzałam mu w oczy. Teraz albo nigdy. – pomyślałam. – Bartek, ja zmieniam klub. – powiedziałam i spuściłam głowę. Bałam się tego, co może nastąpić.

- I tym się tak przejmujesz? – zaśmiał się. – Przecież to nic strasznego.

- Nic nie rozumiesz. – jęknęłam i usiadłam na krześle, chowając twarz w dłoniach.

- A co tu jest do rozumienia? Zostawiasz Bielsko za sobą i jedziesz podbijać Polskę. – powiedział z pewnością, a ja miałam przeczucie, że to, co teraz mu powiem, wcale a wcale mu się nie spodoba.

- Niekoniecznie Polskę. – mruknęłam, ale mój głos stłumiły dłonie.

- Co?

- Mówię, że podbijać będę, ale niekoniecznie Polskę. – powtórzyłam, zbierając się na odwagę i patrząc mu prosto w oczy.

Na początku zobaczyłam w jego oczach śmiech, jakby był pewny, że to tylko kiepski żart. Ale kiedy nie roześmiałam się i nie rzuciłam: ale się nabrałeś!, zmienił się on w niedowierzanie.

- Co masz na myśli, mówiąc, niekoniecznie Polskę?

- Przyjęłam ofertę z włoskiego klubu. – powiedziałam spokojnie.

- I dopiero teraz mi o tym mówisz?!– podniósł głos.

Nie odzywałam się, przeczuwając najgorsze.

- Jak to się idealnie układa. – powiedział z cynicznym uśmiechem na ustach. – Ja wracam z Włoch, a ty się tam wybierasz.- rzucił grobowym tonem, w którym przebijał się czarny humor, a potem wziął swoją kurtkę i wyszedł, trzaskając drzwiami.

Siedziałam na tym cholernym krześle i nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie powiedział. Zrezygnował z grania w jednym z najlepszych włoskich klubów. Zrezygnował z niego dla mnie. A ja wyjeżdżam? Zostawię go tutaj? Po tym jak on porzucił swoje marzenia? Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Oparłam głowę o stół, a moim ciałem wstrząsnął bezgłośny szloch. Bezskutecznie próbowałam się wziąć w garść. Bezskutecznie próbowałam sobie wmówić, że nie mogę się załamać. Bezskutecznie, bo wiedziałam, że cała ta sytuacja to moja wina. Gdybym tylko powiedziała mu o wszystkim wcześniej, być może teraz cieszylibyśmy się, że razem będziemy podbijać włoskie parkiety. Być może żylibyśmy razem długo i szczęśliwie. A ja wszystko zepsułam. Znowu pokazałam jak cholerną egoistką byłam. Zamiast od razu go poinformować, wmawiałam sobie, że przecież jest jeszcze na to czas. Że zrobię to, kiedy spotkamy się w cztery oczy. Kiedy będziemy mogli obgadać to na spokojnie. Ale czas to przecież pojęcie względne. Raz jest, a raz go nie ma.

Cichy tupot małych stópek, wyrwał mnie z rozpaczy. Wyprostowałam się i otarłam rękawem mokre oczy. Chwilę później w kuchni pojawił się Nataniel.

- Asia, pobawisz się... – nie dokończył.

Zatrzymał się przede mną i spojrzał uważnie na moją twarz. Czerwone, zapuchnięte oczy i rozmazany makijaż powiedziały mu wszystko o moim obecnym stanie.

- Dlaczego płaczesz? – zapytał, wskakując mi na kolana.

- Bo zachowałam się bardzo nieładnie. – próbowałam opanować drżenie głosu.

- To dlatego Bartek wyszedł? – zapytał łagodnie.

- Tak. – uśmiechnęłam się łagodnie, a łzy znów wypłynęły spod moich powiek.

Nataniel widząc to, objął mnie mocno za szyję i przylgnął do mnie.

- Nie martw się. Ja Cię i tak kocham, mamo.

Łzy, tym razem  wzruszenia, kapały na podłogę.


8 komentarzy:

  1. Ojeju <3 jak slodko <3 . Czemu epilog ? Juz ? Lamiesz mi serce :-( . Twoja historia jest jedną z najlepszych jakie czytalam ;-) . Zapraszam do siebie :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak miłe słowa.:*
      A na epilog nic nie poradzę. W pewnym momencie stwierdziłam, że to już koniec i że nie będę ciągła opowiadania w nieskończoność. :)

      Usuń
  2. boskie! kiedy bedzie epilog?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kiedy chcecie?
      Bo właściwie to on jest gotowy i tylko czeka na dodanie :)
      Proponuję przyszłą niedzielę. ;)

      Usuń
  3. środa? :D bo w czwartek wyjeżdżam i niestety nie bede miała internetu :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobię ci tę przyjemność i epilog pojawi się w środę! :*

      Usuń
    2. Uwielbiam Cie! :D :*

      Usuń
  4. Mieszkasz gdzieś w okolicach Bielska, więc dopadnę cię za to, że kończysz to cudowne opowiadanie! Rozdział świetny ;) Wiedziałam, że Asia zaadoptuje Natana, bo jest wyjątkowa i odpowiedzialna. Mam tylko nadzieje, że pomiędzy nią a Bartkiem będzie okej :)) Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń