-

-

27 grudnia 2013

Rozdział XXIV

I jak tam robaczki?? :)

Mam nadzieję, że święta u Was były wesołe. 
Oto kolejny rozdział i zdradzę Wam, że to jeden z tych ważniejszych w opowiadaniu. Może nie dzieje się tutaj zbyt wiele, ale są przemyślenia Aśki.

Miłego czytania! 





"Nadzieja jest jak cukier w herbacie. Jeżeli nawet jest jej mało to i tak wszystko osłodzi."

Droga do Bielska-Białej dłużyła mi się w nieskończoność, choć to zaledwie kilkadziesiąt kilometrów. Chyba podświadomi wiedziałam, że to nie będzie kolejny zwykły trening. I taki też nie był.

Wpadłam na halę z lekkim opóźnieniem, ale nie było to przyczyną złego humoru trenera, który od razu zaczął się na mnie wyżywać. Pewnie, nie masz na kogo zwalić winy, zrzuć na Koliberczykównę, ona się przecież nie będzie skarżyć. Nie tym razem.

- Koliberczyk, dziesięć kółek za spóźnienie!

Nawet nie zdążyłam się dobrze rozciągnąć, ale nie chciałam go jeszcze bardziej denerwować. Nie jestem samobójczynią.

Podczas gdy ja okrążałam salę, dziewczyny zaczęły trening z piłkami. Kalina nie miała pary, więc dołączyła do jednej z dwójek. Zawsze ćwiczyłyśmy razem, ale teraz, kiedy niezbyt dobrze się dogadujemy, nie wiem, czy to możliwe.

Skończyłam bieg nawet się nie męcząc. Wyrobiłam sobie naprawdę niezłą kondycję, biegając ze Zbyszkiem po całym Jastrzębiu prawie codziennie. Wzięłam do rąk Mikasę, wcześniej rozgrzewając, chociaż odrobinkę ramiona i barki.

Odbijałam piłkę sposobem górnym, potem dolnym, a potem na zmianę. Trener ciągle patrzył na mnie i kontrolował moją rozgrzewkę. Odłożyłam piłkę na bok i usiadłam na płycie boiska. Musiałam porozciągać mięśnie, bo inaczej zakwasy gwarantowany i to w najlepszym przypadku. W najgorszym razie złapię kontuzję, a tego nie chciałam. Nie mogłam robić przerwy w trenowaniu, kiedy osiągałam szczyt swojej formy. Niestety wiem o tym tylko ja, bo atmosfera pomiędzy mną, a resztą zespołu diametralnie się zmieniła w ostatnim czasie.
Nie dane mi jednak było dobrze się rozciągnąć. Zrobiłam dwa, może trzy ćwiczenia, a trener zarządził koniec rozgrzewki. Byłam zła. Nie skarżyłam się, bo nie okażę słabości, ale miałam za złe trenerowi, że potraktował mnie w tak upokarzający sposób.

Robiłam to samo co wszystkie dziewczyny, ale i tak krzyki, uwagi i wyzwiska były kierowane w moją stronę. Żadna z siatkarek się nie uśmiechała ani nie chichotała, jak to miałyśmy w zwyczaju. Humor nie dopisywał nikomu. Widziałam współczujące i pokrzepiające spojrzenia, ale nie zwracałam na nie uwagi i po prostu dawałam z siebie dwieście procent, pracując o wiele ciężej i czując w kostce skutki niedogrzania.

- Na dzisiaj koniec! - zawołał trener po dwóch godzinach intensywnych ćwiczeń.

Pochwalił Kalinę i dwie inne dziewczyny, które faktycznie robią duże postępy w ostatnim czasie.

- Aśka, zostajesz!

Zostałam sama z trenerem na hali, choć wolałabym być w tym czasie w drodze do domu. Podeszłam do miejsca, w którym stał, czując dotkliwy ból w kostce przy każdym kroku.

- O co chodzi, trenerze? - zapytałam bez złości, chcąc jak najszybciej zakończyć tę rozmowę.

- O ciebie Koliberczyk. Tylko i wyłącznie.

- Domyślam się, ale dalej nie do końca rozumiem.

- Twoja forma spadła. Nie przychodzisz regularnie na treningi. Nie dogadujesz się z dziewczynami, przez co atmosfera przypomina tę z pogrzebu.

- Nie zgadzam się z tym trenerze.

- Nie? Kto tu jest trenerem? Ty, czy ja?

- Pan.

- Kto przyglądał się twoim ćwiczeniom przez ostatnie dwie godziny?

- Pan.

- Kto w takim razie ma najlepszy obraz twojej formy?

Na pewno nie ty - pomyślałam. Jeśli już ktoś taki ma, to jest to trener męskiego klubu Jastrzębia, który pozwala mi ćwiczyć od czasu do czasu z chłopakami, a nawet rozgrywać mini mecze.

Nie pozwolę sobie wmawiać takich bzdur, a tym bardziej od człowieka, który podobno ma mi pomóc się rozwijać.

- Moja forma jest bardzo dobra i pan o tym wie. Zgodził się pan, trenerze, bym opuszczała wieczorne treningi, jeśli codziennie będę wykonywała pański zestaw ćwiczeń, a atmosfera w zespole jest taka, a nie inna i ja sama na to nic nie poradzę, chociaż się będę starała.

- Przekonaj mnie.

- Co do czego?

- Co do tego, że zasługujesz na miejsce w tym zespole.

Poziom adrenaliny w mojej krwi gwałtownie wzrósł, a ja sama miałam szczęście, że opanowałam buzujące we mnie emocje i nie udusiłam tego człowieka, który chyba przez pomyłkę został mianowany trenerem BKS - u.

Usiadł sobie wygodnie na krzesełku i przybrał wyzywającą pozycję z rękoma skrzyżowanym na wysokości klatki piersiowej.

Nie znoszę ludzi, którzy lekceważąco podchodzą do swojej pracy. Gdy trafiłam do tego klubu, byłam naprawdę szczęśliwa, że będę pracować z fachowcami, ale teraz widzę, że moja ślepa wiara w ludzi jest bezpodstawna. Jak mam zaufać trenerowi, kiedy on robi wszystko, żeby mnie do siebie zniechęcić? Jak mam naprawić atmosferę w zespole, jeśli on nie daje mi ku temu szansy?

Z wielką determinacją chwyciłam piłkę i ustawiłam się za linią dziewiątego metra. Wyrzuciłam piłkę do góry, podbiegłam i z wyskoku, z całą swoją mocą uderzyłam w piłkę, która z ogromną prędkością przeleciała nad siatką i spadła dokładnie w sam róg boiska tak, jak chciałam. Zrobiłam dokładnie tak samo jeszcze kilka razy, a z każdą kolejną próbą starałam się celować w inną sferę boiska. Nie popełniłam ani jednego błędu i wiem, że Zawieracz był pod wrażeniem, ale starał się tego nie okazywać.

- Wystawi mi pan piłki? - zapytałam twardo i ze stanowczością w głosie.

Wiedziałam, że mi nie odmówi, przecież sam chciał, żebym go przekonała, co do swojej formy.

- Oczywiście. - stwierdził rzeczowo i podszedł pod siatkę na środek boiska.

Podałam mu piłkę i ustawiłam się za linią środkową, gotowa na wszystko. 
Pierwsza piłka była łatwa i wbiłam ją w parkiet z całą swoją mocą. Druga była bardziej wymagająca, ale poradziłam sobie znakomicie. Trzecia i czwarta to były piłki sytuacyjne, które również skończyłam, ale piąta wystawa była bardzo ciężka i nie każdy by sobie z nią poradził.

Zadowolona z siebie obróciłam się w stronę trenera, który stał po drugiej stronie za linią dziewiątego metra.

- Przyjęcie! - zawołał i podrzucił piłkę do góry.

Przyjęłam dokładnie w punkt i przerzuciłam na drugą stronę. Męczył mnie raz bardzo mocną, raz szybującą na palce, raz spadającą piłką. Wprowadzał też flota w najmniej spodziewanym momencie. Z większością sobie poradziłam, choć niektóre przyjmowałam mniej dokładnie, niż inne, ale było to spowodowane naprawdę mocnym bólem kostki, który cały czas się nasilał, i który starałam się ukryć. Oczywiście nie dałam po sobie poznać, że cokolwiek jest nie tak.

Nic nie mówiąc, odwróciłam się i szybkim krokiem skierowałam się do szatni, krzywiąc się z bólu, gdy trener zniknął za drzwiami swojego gabinetu. Osunęłam się na podłogę przed drzwiami szatni, bo nie miałam już siły by dotrzeć do znajdującej się w środku ławki. Zbyt bardzo bolało.

W duchu zaczęłam się martwić, że to naprawdę coś poważnego, ale diagnozę postanowiłam zostawić dla lekarza, którego zamierzałam odwiedzić po powrocie do Jastrzębia.

- Wszystko w porządku? - usłyszałam gdzieś z bliska.

Bardziej z zaskoczenia, niż strachu podskoczyłam do góry, a potem spojrzałam na postać, stojącego obok kolegi po fachu.




4 komentarze:

  1. Chociaż mniej akcji to i tak bardzo dobrze mi się czytało :)) Ehh, dobrze, że Asia nie zwątpiła w swoją formę, tylko pokazała trenerowi na co ją stać! ^^ Zuch dziewczyna! ;d
    Tylko niepokoi mnie ta jej boląca kostka.. oby tylko nie było to nic poważnego i żeby mogła dalej grać ;>

    Pzdr :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asia - zuch dziewczyna!!
      Na pewno nie zbagatelizuje bólu. Nawet jeśliby chciała to pod czujnym okiem Zbyszka i Michała byłoby to niemożliwe :)

      Usuń
  2. Wow! Z doświadczenia wiem, że ciężki dzień miała za sobą Aśka, taki wycisk na treningu, plus udowodnienie trenerowi swoich umiejętności. Wielki szacunek dziewczyno!! Matko! Żeby tylko nic poważnego z tą nogą nie było no :( Nie wolno jej bagatelizować tej sprawy, ale zaraz no....Kto to przyszedł do Asi? Michał i Zibi? OBY! Niech się Nią porządnie zajmą. Może coś z tego wyniknie? Hmmm
    Świetny rozdział, chociaż dość nieciekawy dla Asi, czekam na dalsze poczynania :)
    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asia jest twarda i udowodni to jeszcze nie raz. Moge obiecac, ze z kostka to nic powaznego, ale nie zdradze kto przyszedl :)

      Usuń