-

-

30 grudnia 2013

Rozdział XXV

Dodaję wcześniej, a co! 

Zapraszam Wszystkich do komentowania!
Pamiętaj!

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ



"O przyszłości należy myśleć, lecz nie trzeba się o nią martwić."



- Tak, tak. W porządku.

Spróbowałam wstać, ale przez ból nie mogłam złapać równowagi i leżałabym teraz plackiem na ziemi, gdyby Bartek mnie nie złapał.

- Jednak nie jest w porządku. - stwierdził z uśmiechem, stawiając mnie na nogi, ale wciąż podtrzymywał mnie w talii.

- To tylko chwilowe… - spróbowałam się wytłumaczyć, nie chcąc by wziął mnie za ofermę, która maże się za każdym razem, gdy ktoś na nią nakrzyczy.

- Nie zaprzeczaj, widziałem.

Popatrzył mi prosto w oczy, a ja zobaczyłam w nich, że nie ma zamiaru się ze mnie nabijać.

- Co widziałeś? - zapytałam, spuszczając wzrok na ziemię.

- Wszystko. Zagrywkę, ataki, przyjęcie i również ból. Jesteś świetna, a ja nie rozumiem, dlaczego nie grasz w pierwszej szóstce. Twoja forma jest o wiele lepsza niż innych dziewczyn. - Już otwierałam usta, by coś powiedzieć, ale mnie ubiegł.

- Tak. Trening też widziałem, a przynajmniej jego część.

Zamilkłam. WIedziałam, że ma rację, jednak nie chciałam tego w żadnym stopniu komentować. Nie uważam się za lepszą tylko dlatego, że robię postępy i wiem, że żadna siatkarka z BKS - u nie wywyższa się. Po prostu jesteśmy sobą. Grupą koleżanek, przyjaciółek, czy po prostu dobrych znajomych, które mają wspólną pasję i cieszą się, że mogą ją rozwijać.

- Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę? - wyrwałam się ni z gruszki, ni z pietruszki, podziwiając znajdującą się naprzeciw mnie ścinę, na której wisiały liczne dyplomy, medale i puchary zdobyte na turniejach.

- Tę prawie sprzed dwóch lat? - zapytał przyciągając moją uwagę.

Nie sądziłam, że on będzie to pamiętał, bo to była przypadkowa wymiana zdań, po jednym z meczów reprezentacyjnych rozgrywanych w katowickim Spodku. - Pewnie, że tak.

- Powinnam ci chyba podziękować. - uśmiechnęłam się do niego.

- Eee… Za co?

Zdezorientowany Bartek, to mało elokwentny Bartek.

- To dzięki tobie ostatecznie zdecydowałam się na siatkówkę, co było moją najlepszą życiową decyzją.

- Sama też byś do tego doszła. - powiedział z pewnością w głosie.

- Nie jestem tego taka pewna. Miałam całkiem dużo wątpliwości, a tego samego dnia, w którym odbywał się mecz, obiecałam sobie, że nie będę robić niczego na siłę. Nie chciałam się sparzyć i wrócić do domu z podkulonym ogonem.

- Poradziłabyś sobie. Kiedy podeszłaś do mnie po tym meczu, byłem zdziwiony. Zachowywałaś się normalnie, nie byłaś szczęśliwa dlatego, że zobaczyłaś zgraję spoconych facetów, którzy biegają za piłką, ale dlatego, że ta zgraja się ogarnęła i zagrała całkiem niezłe spotkanie, które wygrała po naprawdę wielkiej walce. Tak pamiętam to. - dodał wesoło, widząc zdziwienie malujące się na mojej twarzy. - Podeszłaś po autograf, bo chciałaś mieć jakąś pamiątkę po tym emocjonującym wydarzeniu, czyż nie?

- Prawda. - uśmiechnęłam się szeroko. - To był jeden z najlepszych meczów, które kiedykolwiek widziałam. Patrzyłam na Was, jak się cieszycie na boisku, jak wszyscy tworzycie jedną, wielką rodzinę i zdałam sobie sprawę z tego, że ja też tak mogę. Mogę czuć to, co wy czujecie stojąc na środku boiska i spoglądając z uśmiechem na publiczność, która wita was oklaskami i krzykami. Ta atmosfera wpłynęła w zdecydowanym stopniu na moją decyzję, ale wtedy nadal nie byłam pewna.

- Co cię przekonało ostatecznie?

- Twoje słowa.

- Moje słowa wpłynęły na twoją decyzję?

- Tak, bo powiedziałeś mi coś, co zapamiętam chyba na zawsze.

- Że twoje serce to siatkówka…

- … a bez niego nie mogę żyć.

Przez chwilę panowała pomiędzy nami zgodna cisza, którą jednak przerwał Bartek.

- Wiesz co?

- Tak?

- Cieszę się, że przyszłaś wtedy na mecz i po autograf.

- Dlaczego?

- Bo patrząc na ciebie i na twoje początki, przypominam sobie co sam czułem, kiedy zaczynałem, a to naprawdę wspaniałe momenty, które zostaną w pamięci.

Z wrażenia zapomniałam o bólu w kostce i przerzuciłam na nią cały ciężar ciała, sycząc z bólu. Spojrzałam w dół na moją lekko opuchniętą stopę, a potem z powrotem na Bartka.

- Uciekam już, bo muszę jeszcze wstąpić do lekarza.

- Nie martw się, będzie dobrze.

- Wiem o tym. - odpowiedziałam i weszłam do szatni zamykając za sobą drzwi.

Wzięłam potrzebne rzeczy i pokuśtykałam pod prysznic, żeby zmyć z siebie pot, zmęczenie i złość na trenera, która częściowo już ze mnie uleciała. Ciepła woda pozwoliła mi się uspokoić i pomyśleć. W głębi duszy miałam już dość wszystkiego. Kłótni z rodziną, nieporozumień z dziewczynami, kłótni z Kaliną i narzekań trenera. Za dużo tego w jednym czasie się uzbierało, ale mimo to daję sobie radę. Nie mam ochoty rzucić wszystkiego w cholerę i wyjechać na jakieś zadupie, gdzie nikt mnie nie znajdzie.

Coraz częściej jednak zastanawiałam się nad zmianą klubu.

BKS jest dobrym wyborem, dla dziewczyny, która dopiero uczy się siatkarskiego świata, ale dla mnie już zakończył się proces edukacyjny. Ten klub nie jest w stanie nauczyć mnie czegokolwiek więcej, a stojąc w kwadracie podczas meczy, nie zdobędę doświadczenia.

Być może zmiana klubu, otoczenia w jakiś sposób wpłynie na mnie samą? Może nie byłabym już rezerwową, która wychodzi w całym sezonie tylko na jednego set. Może stałabym się zawodniczką grającą w pierwszej szóstce.

Są to marzenia, które mogę spełnić, jednak czy jestem na to gotowa? I czy znajdzie się klub, który byłby dla mnie odpowiedni?

Zakręciłam ciepłą wodę i wychodząc z kabiny, owinęłam się ręcznikiem. Szybko się wytarłam i włożyłam ubranie. Przeczesałam włosy, które upięłam w wysokiego kucyka i zabrawszy wszystkie swoje rzeczy, wyszłam z budynku. Skierowałam swoje kroki do samochodu, stojącego na parkingu. Wsiałam do środka i dopiero wtedy sprawdziłam telefon. Okazało się, że miałam dwie nieodebrane wiadomości od Zbyszka, który się niecierpliwi, bo nie ma mnie już zdecydowanie zbyt długo i nie daje znaku życia. Troskliwy brat, nie ma co.

Odpisałam mu, że już jadę i wszystko opowiem mu jak dotrę.

Uruchomiłam samochód i ruszyłam w drogę powrotną do Jastrzębia, zatrzymując się po drodze w klinice, by przebadać kostkę.

Okazało się, że nie jest to nic poważnego i jeśli trochę odpocznę, przyłożę lód i posmaruje altacetem, opuchlizna zniknie do jutra, a jeśli pochodzę kilka dni w stabilzatorze, ból ustąpi całkowicie. Byłam z tego powodu całkiem szczęśliwa, więc wybrałam się jeszcze do spożywczego po jakieś większe zakupy, bo miałam ochotę zaszaleć i zrobić chłopakom i sobie przy okazji coś pysznego na kolację.



3 komentarze:

  1. Mmm.. rozmowa z Bartkiem? ;dd
    Hmm.. może to i dobrze, że zastanawia się nad zmianą klubu, otoczenia. Skoro dzięki temu miałaby rozwijać swoje umiejętności.. to czemu nie? Trzymam za nią kciuki ;] A, no i dobrze, że z kostką to nic takiego. :)

    Pzdr :3 http://moje-marzenie-na-emirates-stadium.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BKS lekko ją już przytłacza, ale to nie oznacza, że będzie musiała odejść.. ona sama nie jest pewna co zrobić. Wie tylko, że w Bielsku nie ma zbyt wiele okazji do grania.. :)
      A kostka to tylko fałszywy alarm.

      Usuń
  2. Świetny rozdział :) Ta rozmowa z Bartkiem... hmmm czyżby coś się kroiło :D Zmiana klubu dobrze by jej zrobiła, bo widać, że potrzebuje zmiany :) Pozdrawiam Betty ;* + zapraszam do mnie na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń