Dodaję wcześniej, a co!
Zapraszam Wszystkich do komentowania!
Pamiętaj!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
"O przyszłości należy myśleć, lecz nie trzeba się o nią martwić."
- Tak, tak. W porządku.
Spróbowałam wstać, ale przez ból
nie mogłam złapać równowagi i leżałabym teraz plackiem na ziemi, gdyby Bartek
mnie nie złapał.
- Jednak nie jest w porządku. -
stwierdził z uśmiechem, stawiając mnie na nogi, ale wciąż podtrzymywał mnie w
talii.
- To tylko chwilowe… -
spróbowałam się wytłumaczyć, nie chcąc by wziął mnie za ofermę, która maże się
za każdym razem, gdy ktoś na nią nakrzyczy.
- Nie zaprzeczaj, widziałem.
Popatrzył mi prosto w oczy, a ja
zobaczyłam w nich, że nie ma zamiaru się ze mnie nabijać.
- Co widziałeś? - zapytałam,
spuszczając wzrok na ziemię.
- Wszystko. Zagrywkę, ataki,
przyjęcie i również ból. Jesteś świetna, a ja nie rozumiem, dlaczego nie grasz
w pierwszej szóstce. Twoja forma jest o wiele lepsza niż innych dziewczyn. -
Już otwierałam usta, by coś powiedzieć, ale mnie ubiegł.
- Tak. Trening też widziałem, a
przynajmniej jego część.
Zamilkłam. WIedziałam, że ma
rację, jednak nie chciałam tego w żadnym stopniu komentować. Nie uważam się za
lepszą tylko dlatego, że robię postępy i wiem, że żadna siatkarka z BKS - u nie
wywyższa się. Po prostu jesteśmy sobą. Grupą koleżanek, przyjaciółek, czy po
prostu dobrych znajomych, które mają wspólną pasję i cieszą się, że mogą ją
rozwijać.
- Pamiętasz naszą ostatnią
rozmowę? - wyrwałam się ni z gruszki, ni z pietruszki, podziwiając znajdującą
się naprzeciw mnie ścinę, na której wisiały liczne dyplomy, medale i puchary
zdobyte na turniejach.
- Tę prawie sprzed dwóch lat? -
zapytał przyciągając moją uwagę.
Nie sądziłam, że on będzie to
pamiętał, bo to była przypadkowa wymiana zdań, po jednym z meczów
reprezentacyjnych rozgrywanych w katowickim Spodku. - Pewnie, że tak.
- Powinnam ci chyba podziękować.
- uśmiechnęłam się do niego.
- Eee… Za co?
Zdezorientowany Bartek, to mało
elokwentny Bartek.
- To dzięki tobie ostatecznie
zdecydowałam się na siatkówkę, co było moją najlepszą życiową decyzją.
- Sama też byś do tego doszła. -
powiedział z pewnością w głosie.
- Nie jestem tego taka pewna.
Miałam całkiem dużo wątpliwości, a tego samego dnia, w którym odbywał się mecz,
obiecałam sobie, że nie będę robić niczego na siłę. Nie chciałam się sparzyć i
wrócić do domu z podkulonym ogonem.
- Poradziłabyś sobie. Kiedy
podeszłaś do mnie po tym meczu, byłem zdziwiony. Zachowywałaś się normalnie,
nie byłaś szczęśliwa dlatego, że zobaczyłaś zgraję spoconych facetów, którzy
biegają za piłką, ale dlatego, że ta zgraja się ogarnęła i zagrała całkiem
niezłe spotkanie, które wygrała po naprawdę wielkiej walce. Tak pamiętam to. -
dodał wesoło, widząc zdziwienie malujące się na mojej twarzy. - Podeszłaś po
autograf, bo chciałaś mieć jakąś pamiątkę po tym emocjonującym wydarzeniu, czyż
nie?
- Prawda. - uśmiechnęłam się
szeroko. - To był jeden z najlepszych meczów, które kiedykolwiek widziałam.
Patrzyłam na Was, jak się cieszycie na boisku, jak wszyscy tworzycie jedną,
wielką rodzinę i zdałam sobie sprawę z tego, że ja też tak mogę. Mogę czuć to,
co wy czujecie stojąc na środku boiska i spoglądając z uśmiechem na
publiczność, która wita was oklaskami i krzykami. Ta atmosfera wpłynęła w
zdecydowanym stopniu na moją decyzję, ale wtedy nadal nie byłam pewna.
- Co cię przekonało ostatecznie?
- Twoje słowa.
- Moje słowa wpłynęły na twoją
decyzję?
- Tak, bo powiedziałeś mi coś, co
zapamiętam chyba na zawsze.
- Że twoje serce to siatkówka…
- … a bez niego nie mogę żyć.
Przez chwilę panowała pomiędzy
nami zgodna cisza, którą jednak przerwał Bartek.
- Wiesz co?
- Tak?
- Cieszę się, że przyszłaś wtedy
na mecz i po autograf.
- Dlaczego?
- Bo patrząc na ciebie i na twoje
początki, przypominam sobie co sam czułem, kiedy zaczynałem, a to naprawdę
wspaniałe momenty, które zostaną w pamięci.
Z wrażenia zapomniałam o bólu w
kostce i przerzuciłam na nią cały ciężar ciała, sycząc z bólu. Spojrzałam w dół
na moją lekko opuchniętą stopę, a potem z powrotem na Bartka.
- Uciekam już, bo muszę jeszcze
wstąpić do lekarza.
- Nie martw się, będzie dobrze.
- Wiem o tym. - odpowiedziałam i
weszłam do szatni zamykając za sobą drzwi.
Wzięłam potrzebne rzeczy i
pokuśtykałam pod prysznic, żeby zmyć z siebie pot, zmęczenie i złość na
trenera, która częściowo już ze mnie uleciała. Ciepła woda pozwoliła mi się
uspokoić i pomyśleć. W głębi duszy miałam już dość wszystkiego. Kłótni z
rodziną, nieporozumień z dziewczynami, kłótni z Kaliną i narzekań trenera. Za
dużo tego w jednym czasie się uzbierało, ale mimo to daję sobie radę. Nie mam
ochoty rzucić wszystkiego w cholerę i wyjechać na jakieś zadupie, gdzie nikt
mnie nie znajdzie.
Coraz częściej jednak zastanawiałam
się nad zmianą klubu.
BKS jest dobrym wyborem, dla
dziewczyny, która dopiero uczy się siatkarskiego świata, ale dla mnie już
zakończył się proces edukacyjny. Ten klub nie jest w stanie nauczyć mnie
czegokolwiek więcej, a stojąc w kwadracie podczas meczy, nie zdobędę
doświadczenia.
Być może zmiana klubu, otoczenia
w jakiś sposób wpłynie na mnie samą? Może nie byłabym już rezerwową, która
wychodzi w całym sezonie tylko na jednego set. Może stałabym się zawodniczką
grającą w pierwszej szóstce.
Są to marzenia, które mogę
spełnić, jednak czy jestem na to gotowa? I czy znajdzie się klub, który byłby
dla mnie odpowiedni?
Zakręciłam ciepłą wodę i
wychodząc z kabiny, owinęłam się ręcznikiem. Szybko się wytarłam i włożyłam
ubranie. Przeczesałam włosy, które upięłam w wysokiego kucyka i zabrawszy
wszystkie swoje rzeczy, wyszłam z budynku. Skierowałam swoje kroki do samochodu,
stojącego na parkingu. Wsiałam do środka i dopiero wtedy sprawdziłam telefon.
Okazało się, że miałam dwie nieodebrane wiadomości od Zbyszka, który się
niecierpliwi, bo nie ma mnie już zdecydowanie zbyt długo i nie daje znaku
życia. Troskliwy brat, nie ma co.
Odpisałam mu, że już jadę i
wszystko opowiem mu jak dotrę.
Uruchomiłam samochód i ruszyłam w
drogę powrotną do Jastrzębia, zatrzymując się po drodze w klinice, by przebadać
kostkę.
Okazało się, że nie jest to nic
poważnego i jeśli trochę odpocznę, przyłożę lód i posmaruje altacetem,
opuchlizna zniknie do jutra, a jeśli pochodzę kilka dni w stabilzatorze, ból
ustąpi całkowicie. Byłam z tego powodu całkiem szczęśliwa, więc wybrałam się
jeszcze do spożywczego po jakieś większe zakupy, bo miałam ochotę zaszaleć i
zrobić chłopakom i sobie przy okazji coś pysznego na kolację.
Mmm.. rozmowa z Bartkiem? ;dd
OdpowiedzUsuńHmm.. może to i dobrze, że zastanawia się nad zmianą klubu, otoczenia. Skoro dzięki temu miałaby rozwijać swoje umiejętności.. to czemu nie? Trzymam za nią kciuki ;] A, no i dobrze, że z kostką to nic takiego. :)
Pzdr :3 http://moje-marzenie-na-emirates-stadium.blogspot.com/
BKS lekko ją już przytłacza, ale to nie oznacza, że będzie musiała odejść.. ona sama nie jest pewna co zrobić. Wie tylko, że w Bielsku nie ma zbyt wiele okazji do grania.. :)
UsuńA kostka to tylko fałszywy alarm.
Świetny rozdział :) Ta rozmowa z Bartkiem... hmmm czyżby coś się kroiło :D Zmiana klubu dobrze by jej zrobiła, bo widać, że potrzebuje zmiany :) Pozdrawiam Betty ;* + zapraszam do mnie na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuń