Jest i rozdział drugi.
Nie lubię spamować, ale pewnie będę taki komentarzyk zostawiała na blogach.Wierzę, że z czasem ktoś tu zajrzy, przeczyta moje wypociny i zostawi komentarz :D
Dostałam te pracę!
Mój mały waruneczek nie był dla nich żadnym
problemem, więc od poniedziałku zaczynam. Mam niecały tydzień na poznanie
miasta, bo potem zaczną się wyjazdy. Co to dla mnie? Wystarczy, że się raz
zgubię i już będę wiedzieć, gdzie co jest.
Po chwili znów siedziałam w aucie i
wycofywałam z parkingu. Pech chciał, że kierowca białego audi, które stało dwa
miejsca dalej, wpadł na ten sam pomysł, co zakończyło się kolejną tego dnia
stłuczką. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy z samochodu wysiadł ten sam
mężczyzna, co wcześniej. Kiedy mnie zobaczył, wpadł w niekontrolowany napad
śmiechu. A ja wcale nie byłam mu dłużna, więc po chwili oboje staliśmy na
parkingu, patrząc na siebie i zaśmiewając się do łez.
Uspokoiliśmy się dopiero, gdy z audi wyszedł
jeszcze jeden mężczyzna. Przystojny brunet. I już sobie przypomniałam skąd znam
tego pierwszego, zresztą drugiego też. Podszedł do nas, patrząc niepewnie ta na
jednego, to na drugiego.
Na widok jego zdezorientowanej miny ponownie
parsknęłam śmiechem.
- Co jest grane? – zapytał swojego kumpla.
- Nazwijmy to powtórką z rozrywki –
powiedział ten pierwszy. Ja stałam i przysłuchiwałam się ich rozmowie.
- Możesz jaśniej?
- Pamiętasz jeszcze, przyjacielu, jak dzisiaj
o mało co się nie spóźniłem na trening? – wiedziałam o jakim treningu mówi, ale
nie wiedziałam do czego zmierza.
- Tak. Jeśli już o tym mówimy, to ja wcale
nie wierzę w tą twoją historyjkę o stłuczce.
Jego zielonooki przyjaciel się zaśmiał.
- To uwierz, bo to właśnie z nią się
zderzyłem wcześniej – wyszczerzył się – i później zresztą też.
Błękitnooki brunet dalej nie odpowiedział
nic, a po jego minie można było wywnioskować, że w dalszym ciągu nie wierzy.
- Co..?
- A to, że świat jest mały. Nawet za mały.
- Zgodzę się. Trzeciej stłuczki dzisiaj moje
biedne auto już chyba nie przeżyje – wtrąciłam.
Pierwszy parsknął śmiechem, a drugi chyba w
końcu zaczął rozumieć o co chodzi.
- To co, w ramach przeprosin kawa?- zapytał
zielonooki, szczerząc się do mnie.
- Najpierw mi pokaż swoje prawo jazdy.
Oboje spojrzeli na mnie jak na kosmitę.
- Po co ci moje prawo jazdy?
- Chcę sprawdzić, czy je w ogóle masz, bo, że
nie umiesz jeździć już wiemy – odpowiedziałam, na co pierwszy zrobił minę
zbitego psa, a drugi wybuchnął śmiechem. – No co? Dawaj! – chłopak chwilę
pogrzebał w kieszeni, a potem podał mi to, o co prosiłam.
- Zbysław Bartman… Nie znam.
Udawałam, że nie zauważyłam tego ukradkowego
spojrzenia, jakie rzucili sobie chłopcy. Dobrze wiedziałam, kim oni są, ale po
co oni mieli wiedzieć, że ja wiem? Niech się pomęczą. Ich miny były warte
zachodu.
- Zbigniew – powiedział ZB9.
- Proszę? – udawałam, że nie wiem, o co mu
chodzi.
- Mam na imię Zbigniew, a nie Zbysław.
- Tu pisze inaczej – powiedziałam śmiertelnie
poważnym tonem i popatrzyłam na Kubiaka, który chyba pokapował się, że sobie z
nich żartuje, ale widocznie mu się podobało, bo gdy Zbysław był zajęty
dokładnym przeglądaniem swojego prawka, pokazał mi uniesiony kciuk.
- I jak? – zapytałam atakującego.
- Takie małe, a takie wredne…
- Nic na to nie… Ej! Czy ty mnie właśnie
obraziłeś?
- Ja jestem niewinny. No już nie patrz tak na
mnie, bo gdyby wzrok mógł zabijać, leżałbym martwy.
- Satysfakcjonująca odpowiedź, ale zapamiętaj
sobie raz na zawsze. Ja nie jestem mała! – sarknęłam na niego.
- Oczywiście – powiedział kpiąco.
- Nie moja wina, że jesteś jakimś przerośniętym
mamutem.
Popatrzył na mnie ostro i już miał
odpowiedzieć tak, że zapewne poszłoby mi w pięty, ale popatrzył na Miśka, który
wręcz zwijał się ze śmiechu.
Gdy spostrzegł, że się na niego gapimy,
uspokoił się.
- Jesteście przekomiczni.
Spojrzałam na mojego prześladowcę, a on
spojrzał na mnie. Nic nie powiedzieliśmy. Ciszę przerwał Michał.
- To co z ta kawą?
Dopiero trafiłam na tego bloga to dopiero drugi rozdział u już kocham tooo <33333
OdpowiedzUsuń