-

-

27 listopada 2013

Rozdział XX





Kolejny rozdział oddaję do wasze dyspozycji i mam nadzieję, ze każdy kto przeczyta, zostawi po sobie ślad:)) Wiem, że namieszałam, ale Zbyś i Aśka od początku nie byli sobie pisani.. Zapraszam na szufladę! :**




"Cierpienie oczyszcza dusze, ułatwia oderwanie od przywiązań, niszczy zło moralne."
- Pierre Teilhard de Chardin



- Robisz sobie ze mnie jaja, tak?

Niedowierzanie malowało się na twarzy przyjmującego, gdy opowiedziałam mu cała historię. Jego reakcja była podobna do mojej i Zbyszka, tylko, że nie dotyczyła go bezpośrednio.

- Nie..

- Co teraz zamierzasz?

Myślałam co mogę zrobić w tej sytuacji. Wiem, na pewno, że nie chcę zostawić nierozwiązanych problemów, a panujące pomiędzy mną, a moim przyrodnim bratem (?) są bardzo dziwne. Poza tym, jeśli by się dało, to chciałabym zachować przyjaźń Michała i Zibiego, bo oni są dla mnie prawdziwymi przyjaciółmi.

- Muszę z nim pogadać, a potem jeszcze nie wiem.

- Myślisz, że rozmowa to dobry pomysł?

- Nie wiem, Michał, ale warto spróbować. Musimy sobie wyjaśnić parę rzeczy.

Wiedział o tym, dlatego nie drążył tematu. Za to zapytał o coś, o czym wolałabym nie rozmawiać.

- Aśka, a ty jak sobie z tym radzisz.

- Jest w porządku.

Nie uwierzył mi. Zmarszczył brwi, jak to on tylko umie i spojrzał na mnie z politowaniem.

- Nie kłam. Widzę, że masz jeszcze podpuchnięte i zaczerwienione oczy.

Pewnie, że mam. Po takich atakach histerii, jaki mnie dopadły, nie było to nic dziwnego.

- Masz rację, ale teraz jest lepiej, wzięłam się w garść.

- Nie. Nie wzięłaś. Specjalnie omijasz jego temat.

Przez chwilę milczałam. Ale wiedziałam, że miał rację. Może robiłam to nieświadomie, jednak unikałam tematów z nim związanych jak ognia.

Podniosłam głowę i spojrzałam mu prosto w oczy, nie kryjąc ogarniającego mnie bólu.

- Michał, to nie takie proste.

Nic nie powiedział. Po jego oczach, które zamgliły się lekko, poznałam, że zagłębił się we wspomnieniach.

- Wiem. Przechodziłem przez coś podobnego, ale nie możesz od razu skreślić wszystkiego. Kiedy Julita umarła, czułem się jak wrak człowieka, a nawet go przypominałem. Wiem, że to nie było najmądrzejsze z mojej strony, ale obwiniałem się o jej śmierć. Pogrążyłem się w rozpaczy. Myślałem, że tracąc ją, tracę wszystko, ale tak nie było - zrobił przerwę i spojrzał na mnie, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. - Dopiero, gdy ty się pojawiłaś w Jastrzębiu, zrozumiałem, że mam przyjaciół, na których mogę liczyć, że oni są przy mnie i nie odejdą bez powodu, a ja nie chciałem im go dawać. Było ciężko, ale jest lepiej. Z czasem przyzwyczaisz się do pustki w sercu, a może nawet ktoś ją zapełni, nigdy nic nie wiadomo.

Nie wiedziałam co powiedzieć. W jego głosie słyszałam ból, ale podziwiałam go, bo potrafił o tym mówić. Nie chował się, stawiał czoła życiu.

- Michał…

Wstał z krzesła i podszedł do mojego. Pociągnął mnie za dłonie do pozycji pionowej i przytulił. Byłam mu za to wdzięczna, bo właśnie tego potrzebowałam.

- Aśka, chciałem ci tylko przekazać, że nie warto się załamywać, bo pomimo tego, że nie możecie być razem, nadal macie siebie, a to jest najważniejsze.

Wiedziałam o tym, a jednak bałam się, że moja dotychczasowa relacja z Bartmanem zniknie, jak wieczorne słońce na za horyzontem.

Wyswobodziłam się z jego uścisku i spojrzałam na niego.

- Wiesz, że to samo tyczy się ciebie?

Czułam jak zesztywniał.

- Co?

- Znajdzie się ktoś, kto zapełni pustkę w sercu. Twoim sercu. Proszę cię, nie odrzucaj takiej szansy. Jula by tego nie chciała.

Zrezygnowanie pojawiło się w nim, wypełniając każdą komórkę, jak trucizna, która powoli zabija nas od środka.

- Na razie nie jestem gotowy.

- Rozumiem to i wcale nie chcę, żebyś teraz się spotykał z kimś, do kogo nic nie czujesz. Nie chcę naciskać na ciebie, ale jeśli kiedykolwiek pojawi się na twojej drodze dziewczyna warta twojego uczucia, nie rezygnuj ze względu na przeszłość.

Przez chwilę staliśmy w zupełnej ciszy. Oboje rozmyślaliśmy nad słowami, które padły w tej rozmowie.

Zrozumiałam.

On nie mógł już naprawić sytuacji sprzed czterech miesięcy, ale ja mogłam naprawić swoją. Nie mam nic do stracenia. Chciałam mieć to już za sobą.

- Chodźmy już.

Popatrzył na mnie ze zdziwieniem.

- Do Zbyszka?

- Do Zbyszka.

Odpowiedziałam z pewnością w głosie. Nie będę się mazać. Czas wziąć swoje sprawy w swoje ręce.

Ruszyliśmy pieszo ulicami Jastrzębia, bo oboje zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że potrzebuję trochę czasu. Nie szliśmy szybko, więc miałam go pod dostatkiem.
Z każdym kolejnym metrem uświadamiałam sobie jak niewiele mnie dzieli od tego, co może się zdarzyć. A może się zdarzyć dosłownie wszystko. Zbyszek może nie być w stanie mi wybaczyć i zamknie mi drzwi przed nosem, porozmawia ze mną, ale stwierdzi, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego, wyżyje się na mnie, a potem powie, że żałuje, że mnie poznał lub po prostu ja sama stamtąd ucieknę, zanim on powie choć jedno słowo. Istniała również szans, że nie będzie mnie obwiniał o błędy (naszej) matki i dalej będziemy sobie bliscy, jednak nie w ten sam sposób. Niestety ja widzę teraz wszystko w czarnych barwach i nie wydaje mi się, żeby ta cała sytuacja miała zakończyć się szczęśliwie.

W tamtej chwili zdałam sobie sprawę, że nie ważne co się stanie mam przyjaciół, którzy zawsze będą mnie wspierać i nie zostawią samej w ciężkich chwilach. Pokrzepiona tą myślą ruszyłam przed siebie raźnym krokiem, co Michał skwitował uśmiechem.

Weszłam do budynku i nie patrząc nawet w kierunku windy, ruszyłam schodami na drugie piętro. Nie miałam zamiaru stracić tej odrobiny pewności siebie, którą zdążyłam w sobie zebrać, poprzez zbyt długie oczekiwanie na windę i myślenie, co będzie, gdy..

Stanęłam przed odpowiednimi drzwiami i nie bawiąc się w uprzejmości, nacisnęłam klamkę. Widok jaki zastał był naprawdę nieprzyjemny, aczkolwiek muszę przyznać, że moje własne mieszkanie wygląda niewiele lepiej. Nie przejęłam się tym, tylko ruszyłam prosto do pokoju Bartmana. Tak jak się spodziewałam, drzwi były zamknięte na klucz od wewnątrz. Gestem dłoni przywołałam do siebie Michała i poleciłam mu, żeby spróbował przekonać Zbyszka do otwarcia drzwi. Nie chciałam się na razie ujawniać.
Przyjmujący walnął pięścią w drzwi.

- Zbyszek, otwieraj!

Zero odzewu.

- Zbyszek!!

Nic.

- Zbysław!!!

Coś się poruszyło, coś zaszeleściło, a potem usłyszeliśmy szczęk przekręcanego klucza. Postać za drzwiami nie nacisnęła klamki, tylko z powrotem skierowała się w głąb pomieszczenia.

Michał pokazał mi gestem dłoni, że zaczeka w kuchni i żebym weszła. Nie wahałam się. Zamknęłam za sobą drzwi i odwróciłam się w kierunku rozwalonej na łóżku z głową pod poduszką sylwetki Zbyszka.

Czułam się jak mała dziewczynka, która boi się, że zostanie przyłapana na czytaniu książek po nocach, ale nic nie mogłam na to poradzić. Bartman wydawał się, nie być sobą. Nie musiałam widzieć jego oczu, czy twarzy, żeby stwierdzić, że czuje się zrezygnowany i myśli, że to jego osobisty koniec. Sama czułam się podobnie przez ostatnie kilka dni.
Czułam się odpowiedzialna za błędy mojej matki, więc tylko siebie obwiniałam za tą sytuację. Wiem, że to może nie było do końca dla mnie dobre, ale i tak było mi źle.

- Zbyszek?

Zapytałam niepewnie. Wyskoczył z łóżka jak oparzony, a jego oczy przewiercały mnie na wskroś.



3 komentarze:

  1. Ojoj.. trochę smutno się zrobiło, a jeszcze jakieś 2 rozdziały temu było tak wesoło i wgl. No, ale nie zawsze może być kolorowo, niestety. Mam nadzieję, że Zibi na spokojnie porozmawia z Asią, wszystko sobie wytłumaczą i postanowią co zrobią a tym dalej ;))

    Pzdr :333

    OdpowiedzUsuń
  2. Ughhh! ale się porobiło no, niby happy happy, a tu taki psikus no, niedobra Ty.
    Oj Zbyszek, być że facet z jajami, i pogadaj z Asią no -_-
    Trzymam za nich kciuki, żeby sobie wyjaśnili wszystko, i by było już tylko jak najlepiej :)
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz, że ja też trzymam kciuki :)) Ale Aśka ma charakter i nie pozwoli się mazać ani sobie, ani Zbysiowi.. :D
      :**

      Usuń